Tylko u nas: Nawrocki chce usunąć Gargamela i wprowadzić system sukcesji

3 tygodni temu

Szokujące informacje z okolic Nowogrodzkiej. Karol Nawrocki, samozwańczy gospodarz pałacu prezydenckiego, najwyraźniej poczuł się nie tylko prezydentem, ale również właścicielem całego obozu PiS. W kuluarach coraz głośniej mówi się, iż marzy mu się rola wodza absolutnego – takiego, który nie musi pytać Gargamela o zdanie, bo sam ustala reguły gry. Od kilku dni obserwujemy proces marginalizacji Gargamela. Nawrocki, korzystając z osłabienia Gargamela i chaosu wewnątrz PiS, próbuje przejąć rolę jedynego zbawcy dla setek działaczy pozbawionych zarobku. Idzie mu marnie, bo ma doradców idiotów, ale próby zostały na Nowogrodzkiej odnotowane.

Nawrocki ze swoimi doradcami wymyślił choćby system sukcesji – mechanizm, w którym to on decyduje, kto i kiedy może zostać dopuszczony do władzy. To już nie tylko walka o wpływy, ale jawna próba obalenia dotychczasowej hierarchii. Nawrocki chce być kimś więcej niż prezydentem bez mandatu. Chce stworzyć własny dwór, własną elitę i własną linię przekazu. Zamiast niepodzielnej władzy Gargamela – centralnie sterowany system nominacji, w którym każdy polityk zawdzięcza wszystko „łaskawości” Nawrockiego.

A dla Patola i Socjal to scenariusz zabójczy. Oznacza bowiem koniec kultu Gargamela, który cementował partię przez dwie dekady. W jego miejsce pojawia się groteskowa wizja samozwańczego uzurpatora, który najpierw usuwa swego patrona, a potem planuje „dziedziczenie tronu” według własnych kaprysów. Takie ambicje są nie tylko politycznie niebezpieczne, ale też śmieszne. Bo Nawrocki, pozbawiony autorytetu, bez zaplecza i bez poparcia społeczeństwa, próbuje wprowadzić model rodem z monarchii absolutnej.

To nie demokracja, to nie republika – to neo-feudalizm w biało-czerwonym opakowaniu.
Gargamel przez lata budował swoją pozycję jako niepodważalny lider, ale dziś jego największe zagrożenie nie przychodzi z gorszego sortu, ale z własnego obozu.

Co zrobi Gargamel? Wyjmie kolejne kwity, tym razem dotyczące „dynamicznej polityki międzynarodowej”? Czekamy z zapartym tchem.

Idź do oryginalnego materiału