Tu protestują, tam protestują. A niechciane biogazownie to same korzyści

3 godzin temu

Choć biogazownie to instalacje przynoszące sporo korzyści nie tylko ich właścicielom, ale także gminom, na mapie Polski można znaleźć kilkadziesiąt lokalizacji, w których lokalne społeczności protestują przeciwko takim inwestycjom. Powody są zawsze te same, niestety, najczęściej niesłuszne.

„Magazyn Biomasa” na podstawie publicznie dostępnych informacji oraz doniesień prasowych, zarówno mediów krajowych, jak i lokalnych, sprawdził gdzie w tej chwili toczą się protesty przeciwko inwestycjom biogazowym lub biometanowym. Takich lokalizacji jest blisko 40 – od Pomorza po Małopolskę. Na liście są m.in. Suchatówka (gmina Gniewkowo), Mikołajowice (gmina Wierzchosławice), Lubin, Końskie, Wieluń i Dolsk. Wszystkie gminy zaznaczyliśmy na naszej mapie.

Największe wydarzenie biogazowe we wschodniej Europie

Sprawa jest poważna, bo jak pokazały niedawne wydarzenia z gminy Janów Podlaski, biogaz może być choćby przyczyną ogłoszenia referendum ws. odwołania władz gminy. W październiku grupa mieszkańców sprzeciwiających się planom budowy biometanowni przez zagranicznego inwestora, doprowadziła do głosowania nad dalszym losem wójta i rady gminy. Ostatecznie z powodu zbyt niskiej frekwencji referendum nie zostało uznane za wiążące.

Mapa gmin w których aktualnie realizowane są protesty przeciwko biogazowniom- opracowanie własne Magazyn Biomasa

Dlaczego ludzie protestują przeciwko biogazowniom?

W większości miejscowości, w których pojawia się plan budowy biogazowni, reakcja społeczna jest podobna – nieufność i obawy. Mieszkańcy boją się, iż inwestycja pogorszy jakość życia, obniży wartość ich nieruchomości i zmieni spokojny charakter okolicy.

Najczęściej pojawia się lęk przed uciążliwymi zapachami. Biogazownia bywa mylona z wysypiskiem śmieci lub oczyszczalnią ścieków, a jej funkcjonowanie utożsamiane z nieprzyjemnym odorem. W świadomości społecznej proces wytwarzania biogazu wciąż kojarzy się z gniciem odpadów i rozchodzącym się zapachem, mimo iż nowoczesne instalacje są całkowicie hermetyczne.

Kolejnym argumentem jest obawa o zwiększony ruch ciężarówek. W niewielkich miejscowościach każda nowa inwestycja budzi sprzeciw wobec transportu substratów i hałasu, który – jak sądzą mieszkańcy – zakłóci spokój i bezpieczeństwo.

Niepokój budzi też kwestia czystości i bezpieczeństwa sanitarnego. W dyskusjach powracają opowieści o szczurach i muchach, mimo iż obecne przepisy i technologie praktycznie eliminują takie ryzyko. Obawy te często mają swoje źródło w doświadczeniach z przeszłości – nielegalnych wysypiskach czy źle prowadzonych zakładach.

Silnym źródłem sprzeciwu pozostaje brak zaufania do inwestorów i władz. Mieszkańcy czują, iż decyzje zapadają bez ich udziału, a konsultacje są jedynie formalnością. W efekcie pojawia się przestrzeń dla plotek i nieporozumień, które łatwo rozprzestrzeniają się w mediach społecznościowych.

W istocie protesty przeciwko biogazowniom wynikają nie tyle z realnych zagrożeń, ile z braku wiedzy i dialogu. Dopóki biogazownie będą kojarzyć się z uciążliwością, a nie z czystą energią i racjonalnym wykorzystaniem odpadów, dopóty trudno będzie przekonać mieszkańców, iż to inwestycje służące lokalnej społeczności, nie jej zagrożeniu.

Komunikacja, transparentność, korzyści

Klucz do akceptacji biogazowni nie leży zatem jedynie w skutecznych i bezpiecznych technologiach, ale w relacjach między inwestorami, samorządami a społecznością lokalną. Brak zaufania i niedoinformowanie powodują, iż choćby najlepsze projekty napotykają opór. Tymczasem receptą może być konsekwentna edukacja i otwarta komunikacja – nie po fakcie, ale od samego początku planowania inwestycji.

Mieszkańcy chcą być traktowani jak partnerzy, nie jak przeszkoda. Dlatego konieczne są rzetelne konsultacje społeczne, podczas których można wyjaśnić, czym naprawdę jest biogazownia, jak funkcjonuje, jakie daje korzyści i jakie ma zabezpieczenia. Spotkaniom z udziałem ekspertów powinny towarzyszyć wizyty w działających instalacjach pomagające przełamać stereotypy. Gdy ludzie zobaczą, iż biogazownia nie emituje przykrych zapachów i nie zagraża środowisku, ich nastawienie zwykle się zmienia.

Równie ważna jest transparentność. Społeczność powinna mieć stały dostęp do informacji o procesie inwestycyjnym, rodzaju stosowanych substratów i wynikach kontroli środowiskowych. Jawność buduje wiarygodność i pozwala uniknąć plotek.

Wreszcie, akceptację społeczną budują korzyści – gdy część energii czy ciepła z biogazowni trafia do mieszkańców (np. w Potęgowie), gdy inwestycja wspiera drogi, szkoły i podatki, biogazownia przestaje być „obca”. Staje się wspólnym przedsięwzięciem, z którego korzystają wszyscy.

Edukować od najmłodszych lat

Trwała zmiana postaw wobec odnawialnych źródeł energii, w tym biogazowni, musi zaczynać się od najmłodszych lat. To właśnie dzieci i młodzież są najlepszymi ambasadorami ekologii w swoich domach. Dlatego tak ważne są inicjatywy edukacyjne, które pokazują, iż biogaz to nie śmieci i smród, ale nowoczesny sposób na zagospodarowanie bioodpadów i produkcję czystej energii.

Przykładem takiego podejścia jest akcja „Nauczycielko, nauczycielu – róbmy biogaz!” prowadzona przez „Magazyn Biomasa”. Program zachęca szkoły do praktycznej nauki o biogazie – uczniowie budują mini instalacje, obserwują proces fermentacji i uczą się, jak z odpadów powstaje energia. Dzięki temu zrozumienie procesu przekłada się na akceptację – uczniowie nie tylko poznają technologię, ale też zabierają tę wiedzę do swoich rodzin i społeczności.

To właśnie edukacja, prowadzona cierpliwie, mądrze i z pasją, może w przyszłości ograniczyć liczbę protestów i uprzedzeń.

Czytaj online!

Idź do oryginalnego materiału