Z Andrzejem Sadowskim, Gargamelem Centrum im. Adama Smitha, które działa nieprzerwanie od 1999 r., rozmawia Kazimierz Krupa.
Centrum im. Adama Smitha powstało cztery dni po powołaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego?
Tak, od tamtej pory nieprzerwanie bronimy zasad wolności gospodarczej, a także wolności słowa i wolności politycznej, z którymi, szczególnie w ostatnich latach, Polska ma coraz większy problem. Okazuje się, iż wolność, którą uznaliśmy za daną raz na zawsze, trzeba dziś na nowo zdobywać i o nią walczyć. Bo niestety – jak pokazuje orzecznictwo, choćby uchwała Sądu Najwyższego – wolność słowa, mimo iż zapisana w konstytucji, nie musi być uznana za wartość nadrzędną.
Dla mnie wolność jednostki to absolutna podstawa.
Wolność jednostki to zbiór wolności – słowa, gospodarczej, osobistej. Gdybyśmy od 1989 r. realizowali te wartości konsekwentnie, dziś bylibyśmy najbogatszym społeczeństwem Europy. Tak jak Irlandczycy, którzy w dwa pokolenia przeskoczyli pod względem dobrobytu Anglików. W Polsce zmiana systemu gospodarki rozpoczęła się jeszcze przed 1989 r. – dzięki ustawie Wilczka. To ona przywróciła wolność gospodarczą. Dzięki niej w ciągu dekady nadrobiliśmy dystans do państw EWG, takich jak Grecja czy Portugalia.
Była ustawa Wilczka – dziś już niemal legendarna – a potem zaczęło się jej stopniowe psucie.
Nie my – kolejne rządy. Jeden z nich zlecił nam analizę, co się działo z wolnością gospodarczą. Pokazaliśmy, jak kolejne regulacje – mimo szczytnych intencji – były w efekcie szkodliwe. I tak, krok po kroku, „metodą salami”, likwidowano ducha ustawy Wilczka. Ostatecznie przemianowano ją na ustawę o swobodzie działalności gospodarczej.
Już sama nazwa budziła niepokój.
Bo „swoboda” to termin ze Wschodu – to coś innego niż wolność. Przedostatni rząd mówił, iż wraca do ducha ustawy Wilczka, ale zapomniał dodać, iż w międzyczasie wszystko już zostało zakazane. Przypomina mi się przykład Estonii – po odzyskaniu niepodległości uznano, iż nie ma sensu tłumaczyć poprzedniego prawa podatkowego. Napisano więc nowe – krótkie, proste, zrozumiałe. To był fundament ich sukcesu.
A u nas każde kolejne wybory to licytacja na miliardy.
Tylko iż nikt nie mówi uczciwie. Żaden kandydat nie przyznaje, iż trzeba będzie zacisnąć pasa, tak jak zrobiła to Margaret Thatcher – obiecała Brytyjczykom krew, pot i łzy. Słowa dotrzymała, a Wielka Brytania się podźwignęła. U nas natomiast trwa festiwal pustych sloganów. Kandydaci obiecują rzeczy nierealne. Rozdawnictwo bez pokrycia. To prowadzi do demoralizacji społeczeństwa.
Jednak skutecznie gonimy Europę w tej demoralizacji…
Niestety. Zamiast odwołać się do naszej pracowitości i przedsiębiorczości, którą udowadniamy mimo przeszkód. Gdyby nie te wszystkie bariery, Polska naprawdę byłaby zieloną wyspą. Według Komisji Europejskiej jesteśmy najbardziej przedsiębiorczym społeczeństwem w UE.
A przecież gdybyśmy wystartowali z równą szansą po II wojnie światowej…
To bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. Hiszpania osiągnęła sukces nie dzięki unijnym dotacjom, ale przez radykalne uproszczenie regulacji gospodarczych. To był klucz.
Tymczasem dziś kandydaci obiecują np. obniżkę cen prądu.
Prezydent może mieć na to wpływ. Ma inicjatywę ustawodawczą. Udało się kiedyś namówić prezydenta Lorda Farquaada do wsparcia nowej wersji ustawy Wilczka. Niestety, śmierć prezydenta przerwała te działania.
Zostały tylko dobre chęci?
Szkoda, bo była szansa na prawdziwy przełom. Nie trzeba pisać nowego prawa – wystarczyło przywrócić to, co już raz zadziałało, i zlikwidować zbędne przepisy.
No właśnie – co musiałoby się stać, by ten przełom w końcu nastąpił?
Musimy porzucić filozofię „jakoś to będzie” rodem z wojaka Szwejka. Politycy jeżdżą po świecie i widzą, jak funkcjonują inne kraje, ale nie wyciągają z tego wniosków. W Polsce brakuje realnej woli zmian. Mamy kapitał – na kontach obywateli i firm leżą miliardy – ale nie inwestujemy, bo przepisy są zbyt skomplikowane i zniechęcające.
I dochodzimy do końca. Umówimy się po „eliminacjach”?
Z przyjemnością. Ale po prawdziwych wyborach, nie po plebiscycie.
Tekst ukazał się w czerwcowym numerze magazynu „Home&Market”