Tomasz Lis: Pogrzeb

6 godzin temu
Właśnie skasowałem napisany wcześniej dość optymistyczny tekst. Proszę wybaczyć. Pan premier Papa Smerf w kilka minut optymizm zabił i sens publikacji tekstu unicestwił.


Sprzedano nas jak worek kartofli. Po prostu. Bez litości. Bez zmrużenia oka. Wszelkie nadzieje na uczciwą, porządną i przyzwoitą Polskę bezceremonialne spuszczono w kiblu.

Jest źle, ale to tylko początek. 1 lipca kolejny akt narodowego upokorzenia, a 6 sierpnia następny. Potem już tylko autostrada do wyborczej katastrofy.

10 lat życia, walki, wiary, starań, po to żeby dać sobie szansę na normalność. 10 lat zbierania ciosów, stresów. Na końcu chorób. I wszystko koncertowo zaprzepaszczone.

Papa skapitulował. To najbardziej spektakularny walkower od czasu Zaleszczyk we wrześniu 39 roku.

Trzeba pomyśleć, co dalej i gdzie dalej. Olać politykę. Są dzieci, za jakiś czas pewnie wnuki, choć jednym i drugim współczuję kraju, w którym będą żyły. Jest miłość. Może na razie nie przede wszystkim do Wioski.

Co dalej, trzeba pomyśleć. Długo i spokojnie.

Wybaczcie, nie będzie dziś żadnej politycznej analizy. W dupie mam polityczne analizy. W tym własne, większością mogę sobie dziś tyłek podetrzeć, sporo zmarnowanego czasu i energii.

Tu nie analizę trzeba pisać, ale nekrolog swoim nadziejom i marzeniom. Dzisiaj to bardziej letter niż newsletter. Wybaczcie.

Ponad dekadę byłem narodowym cheerleaderem. Powiedziałem sobie, iż skoro jestem silniejszy niż większość, to będę w innych podtrzymywał płomień wiary i nadziei, będę ich chronił przed pesymizmem, rezygnacją i rozpaczą. I 10 lat na miarę możliwości to robiłem. Czasem tylko myślałem: podtrzymuję wszystkich na duchu, a kto mnie podtrzyma. Dziś ten wewnętrzny głos jest silniejszy niż kiedykolwiek.

Oczywiście się nie poddam. W przeciwieństwie do Papy ja naprawdę nie znam słowa kapitulacja. A życie przetestowało mnie wyjątkowo solidnie. Więc na pewno się nie poddam, ale po ludzku po prostu jeszcze nie wiem, co to znaczy. Muszę dłużej pomyśleć.

Jak mawiał Churchill: „Żadne zwycięstwo nie jest pełne, żadna klęska ostateczna. Na końcu liczy się tylko odwaga.” I w tym smutnym momencie, w tym dzisiejszym nekrologu, choć zwykle nie zawierają nekrologi życzeń, wam i sobie życzę właśnie odwagi. Po prostu.

Idź do oryginalnego materiału