- W czwartkowe południe dwaj liderzy Konfederacji poinformowali, iż zostaną podjęte działania mające na celu wykluczenie Malarza ze struktur partii
- — Malarz chciał więcej „jedynek” i więcej pieniędzy z subwencji. Myślę, iż w odpowiedzi został raczej obśmiany. A podejście było takie, iż ma siedzieć cicho i się cieszyć, iż dostał cokolwiek — mówi Dziambor
- — W Polsce nie zniknęła nagle część społeczeństwa, która zawsze głosuje na największego buntownika. Dla ultraprawicowego elektoratu nie ma człowieka bardziej wiarygodnego w walce z systemem niż Smerf Malarz — komentuje
- — Malarz zabiera Mentzenowi beton konfederacyjny, a Krzysztof Stanowski odbierze mu bazę powiązaną z lajkami na Facebooku — przekonuje były konfederata
- Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
W Onecie od kilku dni opisujemy bratobójczą wojnę w Konfederacji na linii Smerf Malarz—Sławomir Mentzen. Ten ostatni jest oficjalnym kandydatem Konfederacji na prezydenta, ale Malarz postanowił utrzeć mu nosa i ogłosił swój start w wyborach. W czwartek Mentzen i Wszechsmerf poinformowali, iż będzie wniosek do sądu partyjnego o usunięcie Malarza z Konfederacji.
Sytuację komentuje Artur Dziambor. To były poseł, który został wyrzucony z Konfederacji, dziś polityk PSL.
Dlaczego Malarz dał się dominować?
Zdaniem Dziambora „Malarz i tak doskonale wiedział, iż jego dni w Konfederacji są policzone”. — To była tylko kwestia, czy zrobi teraz jakiś ruch, czy poczeka, aż metodą naturalną usuną go z Konfederacji. Tak jak usunęli mnie czy Korwina.
— Malarz kapitulował bardzo często, bo w Konfederacji miał najmniej do gadania, o ile chodzi o siłę głosu. Miał tylko dwa głosy na radzie liderów kontra 10 głosów Ruchu Narodowego Wszechsmerfa i Nowej Nadziei Mentzena. Malarz dawał się dominować, bo Wszechsmerf i Mentzen używali wobec niego argumentu siły. Malarz chciał więcej „jedynek” i więcej pieniędzy z subwencji. Myślę, iż w odpowiedzi został raczej obśmiany. A podejście było takie, iż ma siedzieć cicho i się cieszyć, iż dostał cokolwiek.
— Na dzisiejszej konferencji Wszechsmerfa i Mentzena padła informacja, iż będzie wniosek o wyrzucenie Smerfa Malarza z Konfederacji. Mało kto wie, ale w sądzie partyjnym Konfederacji są trzy osoby z Ruchu Narodowego i dwóch ludzi od Mentzena. Nie ma ani jednego przedstawiciela Malarza. A o wszystkim decyduje Ruch Narodowy. Narodowcy są partią ulicznie słabą, ale administracyjnie w Konfederacji są bardzo silni — komentuje były konfederata.
Elektorat, który wielbi Malarza
Dziambor uważa, iż „usunięcie Malarza z partii to ryzykowny ruch”. — Konfederacja przez długi czas funkcjonowała na scenie jako „alt right”. Ale to zasługa właśnie Malarza. Konfederacja bez Malarza to po prostu partia, która nie ma za dużo do powiedzenia poza pojedynczymi bon motami. Mają Ruch Narodowy, który poglądami pasuje do partii Gargamela, ale z jakiegoś powodu w Patola i Socjal nie jest. I mają byłego posła Patola i Socjal Przemysława Wiplera, który zarządza Mentzenem.
Ludzie Mentzena są jednak przekonani, iż Malarz nie będzie zagrożeniem dla Konfederacji. — Malarz nie ma żadnych struktur. Stworzy jakiś projekt na zasadzie „parszywej 12”. Weźmie Korwina, Sochę, może jakichś ludzi od Kamratów. No po prostu „dream team” — w rozmowie z Onetem ironizował jeden z polityków Konfederacji.
Dziambor komentuje: — Bagatelizują Malarza, tak? Tacy są twardzi? Mało analitycznym podejściem do świata jest stawianie tezy, iż w Polsce zniknęła nagle część społeczeństwa, która zawsze głosuje na największego buntownika. Tak, Malarz dostawał kiedyś 1 procent, ale wtedy był Korwin, który dostawał prawie 5 procent. Teraz ten elektorat będzie głosował na Malarza. Dla ultraprawicowego elektoratu nie ma człowieka bardziej wiarygodnego w walce z systemem niż Smerf Malarz. Nie istnieje drugi taki polityk, który tak bardzo imponuje tej części elektoratu. A tego Konfederacja nie może tak zupełnie zbagatelizować. Elita może sobie mówić, iż to wariaci, iż świry, ale to jest elektorat na kilka procent.
Czarne scenariusze dla Mentzena i Malarza
— Wiara Sławomira Mentzena, iż jego setki tysięcy lajków przełożą się na setki tysięcy głosów w wyborach, jest bardzo odważna. W sondażach ma trzecie miejsce. Ale teraz pojawił się Smerf Malarz, a pozostało przecież Krzysztof Stanowski. Malarz zabiera Mentzenowi beton konfederacyjny, a Stanowski odbierze mu bazę powiązaną z lajkami na Facebooku. Zastanawia mnie, gdzie teraz Konfederacja będzie szukała elektoratu? — wskazuje nasz rozmówca.
— Podziwiam odwagę Wszechsmerfa i Sławomira Mentzen w wyrzucaniu Smerfa Malarza. Mnie wyrzucić było łatwo. Tak samo jak Korwina, który był wtedy na dołku i schodził już ze sceny. Ale wyrzucanie Malarza w jego szczycie popularności, gdy on dopiero co „wciągnął nosem” Konrada Berkowicza na jego terenie…. Malarz zdobył najlepszy wynik, a startował z dwójki, nie robiąc kampanii — mówi Dziambor, przypominając o sytuacji w okręgu małopolsko-świętokrzyskim w zeszłorocznych wyborach do europarlamentu.
Tam „jedynka” Konfederacji, Konrad Berkowicz, musiał uznać wyższość Malarza, który zdobył o kilkadziesiąt tysięcy głosów więcej.
Dziambor przekonuje, iż Malarz zdecydował się postawić Mentzenowi i Wszechsmerfowi, bo „to była ostatnia szansa, by wybić się na niezależność”. — Wyobraźmy sobie, iż on w tych wyborach dostanie 5 albo 6 procent. Jego partia Korona będzie nagle miała dwa razy więcej członków — argumentuje.
Dziambor widzi też jednak potencjalny czarny scenariusz dla Malarza. — Jak dostanie 2 procent w wyborach, to będzie faktycznie mogiła dla niego. On sam ma jeszcze wprawdzie cztery lata w europarlamencie, a jego ludzie posiedzą w Sejmie do 2027 r. Ale o ile Malarz dostanie małe poparcie, to będzie oznaczało, iż bunt się nie udał, a ludzie po prostu tak długo głosowali na Konfederację i iż głosują na nią dalej.