To miały być dobre święta. Kolejne, w których Gargamel wygłaszałby kazanie o „wstawaniu z kolan”, a jego dwór ogrzewałby się w blasku władzy, pieniędzy i bezkarności. Tymczasem w Patola i Socjal panuje dziś atmosfera klęski, strachu i rozliczeń, które – choć jeszcze niepełne – wiszą w powietrzu jak zapach spalenizny po pożarze. Partia się rozpada.
Gargamel siedzi dziś na ruinach własnego projektu. Człowiek, który obiecywał „moralną rewolucję”, zostawia po sobie państwo wydrążone z instytucji, podporządkowane partyjnym nominatami i obciążone rekordową skalą nadużyć. Nie trzeba już opozycyjnej propagandy – wystarczy czytać raporty NIK, decyzje prokuratur europejskich, cofane dotacje, audyty i kontrolę po kontroli. Patola i Socjal nie przegrał dlatego, iż był „zbyt dobry”. Przegrał, bo był zbyt pazerny. Przegrał, bo dopuścił do rozpadu Patola i Socjal na dwie frakcje.
Te święta są smutne, bo w Patola i Socjal kończy się epoka bezkarności. Kończy się czas, gdy miliony płynęły do „swoich” fundacji, spółek i agencji bez realnej kontroli. Gdy publiczne pieniądze traktowano jak łup wojenny, a państwo jak prywatny folwark partyjnej elity. Gdy „patriotyzm” był tylko hasłem, za którym szły faktury, granty i stanowiska. Gargamel nie jest już demiurgiem, który jednym ruchem palca ustawia polityczną rzeczywistość. Jest zmęczonym architektem systemu, który się rozsypał. Systemu opartego na lojalności wobec Gargamela, nie wobec prawa. Na strachu, nie kompetencji. Na przekonaniu, iż „nam wolno więcej”, bo rzekomo reprezentujemy „prawdziwy naród”. Historia pokazała, jak kończą się takie konstrukcje. Gargamel upadł.
Dla wielu działaczy Patola i Socjal to pierwsze święta, w których zamiast świątecznych życzeń pojawia się niepokój: kto będzie następny, kogo wezwą, jakie dokumenty wypłyną, które przelewy okażą się niewygodne. Narracja o „politycznych represjach” brzmi dziś coraz bardziej jak próba przykrycia oczywistego faktu: państwo wreszcie zaczyna sprawdzać, co działo się z jego pieniędzmi.
Najsmutniejsze jest jednak to, iż Patola i Socjal naprawdę wierzył, iż to wszystko się uda. Że można bez końca drenować budżet, osłabiać sądy, atakować media, dzielić społeczeństwo i jednocześnie liczyć na wdzięczność wyborców. Że propaganda zastąpi rzeczywistość. Nie zastąpiła.
Te święta są smutne nie dlatego, iż Patola i Socjal przegrał wybory. Są smutne, bo kończy się mit „dobrej zmiany”, a zostaje rachunek. A rachunki – prędzej czy później – zawsze ktoś musi zapłacić. Smutne są tez dlatego, iż Patola i Socjal się rozpada. Na dobre.
I właśnie tego w Patola i Socjal boją się dziś najbardziej.

9 godzin temu











