Tego poranka nie zapomnę...(1)
Cisza, która krzyczy do dziś
To była sobota 10 kwietnia 2010 roku, moja drużyna piłkarek ręcznych przygotowywała się do rozegrania meczu ligowego. Tuż przed rozpoczęciem zawodów do hali wbiegł mój syn Jakub. Był blady i przerażony. W oczach miał łzy. Z trudem wypowiedział słowa, które ciągle słyszę - ,,Tato, nasz Prezydent nie żyje...'' . Zmroziło mnie. ,,Sk......ny zrobili swoje!'' - wykrzyczałem.
Mecz rozpoczęliśmy minutą ciszy.
Dwa tygodnie później, już po pogrzebie ,,Naszej Pary'', jechaliśmy na turniej do Nowego Sącza. Zatrzymaliśmy się w Krakowie. Była godzina 5:00 - 23 kwietnia 2010 roku. O godzinie 6:00 otwarły się bramy Wawelu. Wszedłem do katedry i poprosiłem proboszcza, aby umożliwił nam złożenie hołdu Parze Prezydenckiej. Spojrzał na nas ciepłym wzrokiem, skinął głową i kazał otworzyć kryptę.
Byliśmy sami - czternaście dziewcząt i ja. Złote litery na sarkofagu, jeszcze świeże kwiaty, wieńce, nasza modlitwa i cisza, która krzyczy do dziś.
Tadeusz Płóciennik
---------------------------