Szpiegowskie qui pro quo

img.dorzeczy.pl 1 tydzień temu
Z Wacławem Holewińskim, pisarzem i wydawcą rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert.

Tomasz Zbigniew Zapert: Alfred Potocki alias Julian Aleksander Bałaszewicz to pierwszy bohater szwarccharakter w pańskiej prozie?

Wacław Holewiński: Uściślijmy, pierwszy występujący w roli wiodącej, wokół niego snuje się nić fabularna. Był człowiekiem niezwykłym, o ile chodzi o umiejętności i skalę manipulację innymi ludźmi. Bezbłędnie rozpoznawał ich słabości, przywary, mankamenty i potrafił je doskonale wykorzystać. Wyrządził kolosalne szkody polskiej i rosyjskiej emigracji połowy XIX stulecia. Wydatnie przyczynił się do krachu powstania styczniowego.

Wykazywał liczne zainteresowania.

Parał się poezją, ale jego debiutancki – i jedyny zarazem – tomik wierszy, zatytułowany „NiezaRockiego III z brzegów Newy”, opublikowany w nakładzie – używając współczesnej terminologii – niszowym, nie odniósł sukcesu. Jako oficer armii carskiej też się nie sprawdził. Podobnie jak w roli wydawcy. Zgromadził za to, odkupioną potem przez cara, potężną kolekcję starożytności, którą do dziś można oglądać w Ermitażu. Specjalnego wykształcenia ani obycia nie miał, ale zdołał zaciekawić swą osobą znaczące figury swoich czasów.

Idź do oryginalnego materiału