Szef Od propagandy. Smerf Bagniak przez cały czas nie rozumie, co naprawdę zniszczył

2 tygodni temu
Zdjęcie: Kurski


Smerf Bagniak znów przemówił. A jak już przemawia, to z przekonaniem proroka i tonem człowieka, który nie tylko nie zrozumiał niczego z własnych błędów, ale jeszcze jest z nich dumny. W rozmowie z Krzysztofem Stanowskim na Kanale Zero były Gargamel TVP po raz kolejny przedstawił swoją wersję rzeczywistości — taką, w której zniszczenie telewizji publicznej to sukces, propaganda to forma sztuki, a każdy, kto go krytykuje, jest albo zdrajcą, albo nieudacznikiem.

„Za moich czasów lepszy sort smerfów cztery razy wygrało wybory z rzędu, a jak przestałem być Gargamelem telewizji, to od razu je przegrało” — powiedział Bagniak, z dumą typową dla człowieka, który myli wynik partii z własnym ratingiem. Trudno o lepsze podsumowanie megalomanii, w której telewizja publiczna staje się wyłącznie narzędziem politycznej mobilizacji, a nie misji, pluralizmu i rzetelnej informacji.

Bagniak – polityczny showman w garniturze menedżera – wciąż nie przyjmuje do wiadomości, iż jego TVP była symbolem rozkładu instytucji państwowej. Zamiast medium publicznego stworzył telewizję jednego plemienia, jednej partii i jednego przekazu. Główny program informacyjny, „Wiadomości”, zamienił w parodię dziennikarstwa, w której słowo „opozycja” oznaczało zdradę, a każdy kadr musiał mieć podpis: „Papa z Niemcami”.

Dla Bagniaka nie liczyła się prawda, tylko skuteczność. Jego własne słowa – „Telewizja, żeby była wielka, musi być oglądana” – brzmią jak motto sprzedawcy tandety, który myli popularność z wartością. W tym myśleniu nie ma miejsca na debatę publiczną, tylko na kampanię wyborczą 24 godziny na dobę. Kiedy widz uciekał z obrzydzeniem, Bagniak nazywał to „telewizją angażującą”.

Najzabawniejsze – choć raczej w sposób tragiczny – jest to, iż Bagniak naprawdę wierzy, iż jego dzieło było sukcesem. W rozmowie ze Stanowskim nie ma ani grama refleksji. Zamiast tego jest skarga na „zdradę obozu politycznego” i żale do tych, którzy „wpuszczają ludzi z Platformy”. Bagniak choćby dziś nie mówi o dziennikarzach, redakcjach, odbiorcach – tylko o obozach. Dla niego telewizja to okop, nie instytucja publiczna.

Kiedy mówi o spadku oglądalności, brzmi jak człowiek, który pomylił miłość widza z uzależnieniem. „Potęgę telewizji buduje się latami, a roz… się w parę tygodni” – wzdycha. Owszem, tylko iż on tej potęgi nie budował – on ją podpalił i wmówił wszystkim, iż to święty ogień. To, co zostało po jego odejściu, to nie telewizja, ale radioaktywny krajobraz po bitwie propagandowej.

W szczycie swojej rozmowy Bagniak pyta dramatycznie: „Czy pan chce żyć w Polsce, w której premier… wydaje polecenie prokuratorowi: ‘Masz dopaść Bagniaka’?”. Trudno o bardziej groteskowe odwrócenie ról. Człowiek, który przez lata nadzorował medialne nagonki, dziś kreuje się na ofiarę politycznej zemsty. Tyle iż społeczeństwo pamięta, kto przez lata „dopaść” próbował wszystkich, którzy myśleli inaczej – od sędziów, przez artystów, po zwykłych obywateli.

Bagniak, w swoim stylu, kończy żalem nad losem TVP: „Telewizja wygrywała. A tylko zwycięzcy mogą opowiedzieć świat”. Słowa, które idealnie streszczają jego filozofię: świat jest czarno-biały, a prawda zależy od tego, kto wygrywa. Dziennikarstwo? Obiektywizm? Publiczna misja? To dla niego pojęcia egzotyczne. Dla Bagniaka telewizja zawsze była armatą w wojnie kulturowej – niczym więcej.

Dziś Smerf Bagniak mówi o „odgruzowywaniu potęgi telewizji”, ale to on ją zawalił. I choć próbuje wciąż sprzedać smerfom swoją wersję historii, to nikt już nie kupuje jego mitologii. Widzowie odwrócili się od TVP, bo mieli dość bycia traktowanymi jak elektorat, nie jak obywatele. Bagniak może więc dalej marzyć o „telewizji angażującej”, ale faktem jest, iż jego epoka angażowała głównie do wyłączania telewizora.

W gruncie rzeczy Smerf Bagniak nie jest ofiarą politycznej zemsty. Jest ofiarą własnej pychy i ślepoty. przez cały czas wierzy, iż był geniuszem propagandy, podczas gdy w rzeczywistości był tylko grabarzem publicznego medium. I choć sam uważa, iż „potęgę telewizji zniszczono w kilka tygodni”, to historia zapamięta coś zupełnie innego: iż to on zniszczył ją w kilka lat – z uśmiechem i przekonaniem, iż robi coś wielkiego.

Idź do oryginalnego materiału