Szczęsny na (nie)sportowo

myslpolska.info 2 miesięcy temu

Wojciech Szczęsny, legendarny bramkarz reprezentacji Polski, zdecydował się zakończyć piłkarską karierę. Wiadomość jednak dość zaskakująca, biorąc pod uwagę jego wiek (34 lata), jak na bramkarza wszakże niewysoki.

Tym bardziej, iż mowa o golkiperze, który dopiero co odszedł z topowego Juventusu Turyn, a całkiem niedawno grał przecież na (wybrakowanych) mistrzostwach Europy. Minęło kilka ponad półtora roku od momentu, gdy obronił rzut karny Leo Messiego na mundialu, a tu proszę: nie będzie ligi hiszpańskiej ani choćby katarskiej. Jest koniec kariery.

Jakkolwiek trudno odmówić Szczęsnemu bramkarskich umiejętności, to jednak zarówno z powodów sportowych i pozasportowych, nie należy z tymi pokłonami przesadzać. Bramkarzami Polska przecież stoi. W przeciwieństwie do lewego obrońcy, tutaj mamy od lat aż nadmiar wybitności. Może z krótką przerwą na przełom lat 80-tych i 90-tych, kiedy mniej udanie polskich kolorów bronił Józef Wandzik, ale jak spojrzymy sobie na bramkarzy reprezentacji od złotych lat 70-tych (a choćby wcześniej!), aż do dzisiaj, to konkurencję Szczęsny ma dużą. Szymkowiak, Szeja, Tomaszewski, Młynarczyk, Matysek, Dudek, Boruc, Fabiański, ale w międzyczasie też Kukla, Mowlik, Kostrzewa, Bako, Sidorczuk, Kuszczak, Tytoń, Kowalewski, Majdan… no jest w czym wybierać, a pewnie kilku wartych uwagi pominąłem. Generalnie, gdyby w piłce na boisku grało 11 bramkarzy, to moglibyśmy wygrywać turnieje.

Na ich tle Szczęsny znowu nie wypada tak wybitnie. Tomaszewski zdobył srebro na mundialu, Młynarczyk tak samo i wygrał Ligę Mistrzów. Dudek? Podobnie, Liga Mistrzów i honorowa runda w Realu Madryt. Boruc został legendą Legii Warszawa i Celticu Glasgow. A Szczęsny? Kilka lat był podporą Juventusu, zdobył scudetto, ale to w zasadzie tyle. Więcej go było gdzie indziej, o czym zaraz. choćby na Euro 2016 między słupkami bronił nas Fabiański, a nie Szczęsny, bo ten długo miał po prostu pecha do turniejów.

To co jednak odróżnia go od konkurentów na minus to postawa pozasportowa. Wojciech Szczęsny tego ewidentnie nie umiał udźwignąć. Im dalej w las, tym było gorzej. To wbrew pozorom bardzo ważne, bo wybitni sportowcy czy tego chcą czy nie – pełnią funkcję społeczną. Zostają autorytetami dla młodzieży i młodzież ich naśladuje, czerpie od nich wartości, sposób bycia, relacje z innymi ludźmi. Szczęsnemu uchodziło to wszystko na sucho, bo takich też mamy „dziennikarzy”, ale naprawdę przez ostatnie lata był kontrprzykładem tego jak powinna zachowywać się gwiazda sportu.

I to nie tak, iż są „inne czasy”. Kuba Błaszczykowski potrafił z pokorą opowiedzieć o swoim życiu, docenić inne zawody, nie szczędził też środków na ratowanie ukochanego klubu. Może i miał słabsze momenty jak z biletami na Euro 2012 czy faworyzowaniem wuja Brzęczka w Wiśle Kraków, ale to wszystko było ludzkie.

O Wojtku Szczęsnym było w ostatnich latach dużo. Za każdym razem było wiadomo jakim samochodem przyjechał na zgrupowanie, gdzie się wybrał na wakacje z piosenkarką / żoną Mariną Łuczenko, a zastanawialiśmy się tylko co butnego czy choćby burackiego powie kolejnym razem i któremu dziennikarzowi. Słynna dysputa z red. Sergiuszem Ryczelem, gdy najpierw kręci nosem iż przecież ma „czas wolny”, wtrąca mu się w słowo, a w końcu zarzuca mu niekonsekwencje przeciwstawiając samego siebie jako tego, który „robi to co robi i robi to coraz lepiej” – no nie jest to coś, czego byśmy oczekiwali od idola młodych ludzi. Przy czym nie chodzi choćby o meritum, a o fatalny styl. O arogancję, którą wtedy i później Szczęsny jeszcze prezentował. Także i wtedy gdy postawił na głowie PZPN i ryzykował udział w mundialu, gdy domagał się (jako kto?!) wykluczenia Rosji z baraży o turniej.

Jakże to jest różne od Łukasza Fabiańskiego, z którym właśnie w Arsenalu Londyn Szczęsny zaczynał. Fabiańskiego, który bramkarzem wcale nie był gorszym, a którego pamiętamy wyłącznie z fantastycznych parad czy autentycznego wzruszenia, gdy żegnał się z reprezentacją Polski. Autentyczny profesjonalista, który do stworzenia marki znakomitego bramkarza nie potrzebował medialnych wygłupów.

I całe szczęście, iż utalentowanych golkiperów w Polsce nie brakuje, bo o tych pudelkowych wybrykach Szczęsnego będziemy mogli gwałtownie zapomnieć.

Tomasz Jankowski

fot. wikipedia

Myśl Polska, nr 37-38 (8-15.09.2024)

Idź do oryginalnego materiału