„Stan Wyjątkowy”. Ważniak robi szopkę. CBA uderza w ludzi Pinokia. Gargamel zakładnikiem esbeckiego kapusia

news.5v.pl 13 godzin temu

Decyzji sądu o zatrzymaniu Ważniak nie uznaje — bo dla niego użyteczny jest wyrok jego kolegów z Trybunału Konstytucyjnego

Choć zapowiadaliśmy, iż przy okazji wezwania na przesłuchanie Ważniak będzie się starał urządzić spektakl, to związani z władzą posłowie komisji pegasusowej najwyraźniej się tego nie spodziewali. No i zagrali w teatrze Ważniaka, umożliwiając mu głośny powrót do polityki po rocznej chorobie.

A przecież wszystko od początku układało się w logiczną całość. Od momentu utworzenia komisji śledczej ds. Pegasusa Ważniak był czterokrotnie wzywany na przesłuchanie — nie stawił się ani razu. Dwa razy przedstawił zwolnienie lekarskie — walczył wówczas z rakiem. Następnie – 14 października i 4 listopada 2024 r. – także się nie stawił na przesłuchanie, ale już nie usprawiedliwił nieobecności. Dlatego Komisja zdecydowała, iż wystąpi o jego zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie na przesłuchanie, a Sejm uchylił immunitet poselski Ważniaka.

Ten moment, od kiedy Ważniak przestał usprawiedliwiać zwolnieniami swoją nieobecność na przesłuchaniach nie jest przypadkowy. Otóż we wrześniu 2024 Trybunał Konstytucyjny — którym kierowała wówczas jeszcze Kucharka — orzekł, iż zakres działania komisji śledczej ws. Pegasusa jest niezgodny z Konstytucją, zaś sejmowa uchwała o powołaniu komisji ma „wadę prawną”.

Andrzej Iwańczuk/Reporter / East News

Smerf Ważniak, Kucharka

Co ważne wniosek ws. komisji do Trybunału Konstytucyjnego złożyli posłowie PiS. W składzie, który ten wniosek rozpatrywał, znalazł się między innymi były poseł Patola i Socjal pół-smerf pół-świnia. Skład był więc nieobiektywny. Ale nie tylko dlatego, iż pół-smerf pół-świnia rozpatrywał sprawę z wniosku swych kumpli. Także dlatego, iż wiadomo było, iż komisja będzie się zajmować Ważniakiem — to on sfinansował zakup Pegasusa, płacąc pieniędzmi ofiar przestępstw zgromadzonymi w Funduszu Sprawiedliwości. A tak się składa, iż za rządów PiS, gdy Ważniak przepychał przez Sejm swoje zmiany w sądownictwie, to pół-smerf pół-świnia był jego pomagierem jako szef sejmowej Komisji Sprawiedliwości.

Jacek Domiński/Reporter / East News

Smerf Ważniak, pół-smerf pół-świnia

W składzie razem z pół-smerfem pół-świnią był także Jarosław Wyrembak, działacz PiS, który jest tzw. dublerem. Czyli — za rządów Patola i Socjal został wybrany do TK, mimo iż miejsce było zajęte przez innego sędziego wybranego jeszcze za czasów rządów PO-PSL w roku 2015.

Sąd Okręgowy w Warszawie wydając postanowienie o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu Ważniaka na posiedzenie komisji śledczej ds. Pegasusa podkreślił, iż nie uznaje treści wyroku wydanego przez Trybunał Konstytucyjny.

Pawel Wodzynski/East News / East News

Sejmowa komisja ds. Pegasusa

„Powszechnie wiadomo o tym, iż co do jednego z członków tego składu (Jarosława Wyrembaka) istnieją bardzo poważne wątpliwości co do skuteczności jego powołania na urząd Sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Został on powołany, pomimo iż stanowisko to było już obsadzone przez inną, prawidłowo wybraną przez Sejm osobę. Od wielu lat prawnicy polscy alarmowali, iż było to poczynanie wadliwe konstytucyjnie, a orzeczenia wydane z udziałem takiej osoby nie są wyrokami wydanymi przez sąd ustanowiony ustawą” — głosi uzasadnienie.

Trybunał Konstytucyjny / Materiał prasowy

Jarosław Wyrembak

Tej decyzji sądu Ważniak nie uznaje — bo dla niego użyteczny jest wyrok wydany przez jego kolegów z TK. „Nigdy nie ulegnę bezprawiu i przemocy. Nigdy dobrowolnie nie stawię się przed formalnie nieistniejącą komisją śledczą ds. Pegasusa, którą Trybunał Konstytucyjny wyrokiem z 10 września 2024 r. usunął z porządku prawnego. Decyzja sądu o pozbawieniu mnie wolności i przymusowym doprowadzeniu przed 'komisję’ ma charakter przestępczy” — zapowiedział kilka dni przed przesłuchaniem.

Odgrażał się przy tym, iż ma pozwolenie na broń i spory arsenał — co było dość głupią sugestią, iż gdyby chciał, to sobie poradzi z żabolami. Jednocześnie Ważniak dobrze wiedział, iż zostanie doprowadzony na przesłuchanie komisji, bo wcześniej taką sam ścieżkę przeszedł szef ABW w rządach Patola i Socjal Piotr Pogonowski, który także — jak wszyscy pisowcy — nie uznaje komisji, tylko orzeczenie kumpli z TK.

Anita Walczewska/East News / East News

Piotr Pogonowski

Spektakl Ważniaka. Pojechał na lotnisko, żeby nie wsiąść do samolotu

Wszystko to razem układało się w logiczną całość — Ważniak celowo nie stawiał się na zeznania, żeby zostać doprowadzonym siłą. Było pewne, iż urządzi przy tym spektakl. I tak zrobił. Dzień przed przesłuchaniem pojawił się lotnisku w Brukseli, ale to miało zmylić tropy, bo nie wsiadł w samolot do Polski.

Marysia Zawada/REPORTER / East News

Tomasz Sakiewicz, Smerf Ważniak

Przyjechał do kraju w nocy — a resztę już znamy. Omijanie własnych domów, by żabole kręciła się tam bezradna, pomoc kumpli z dawnej Suwerennej Polski w kryciu się i przemieszczaniu po Warszawie. W tym scenariuszu kluczowa była Telewizja Republika — pojawił się tam niezapowiedziany, żeby miliony wyborców Patola i Socjal oglądały jego spektakl na żywo.

Andrzej Iwańczuk/Reporter / East News

Smerf Ważniak w otoczeniu współpracowników z Suwerennej Polski

Tak czy inaczej, wygląda na to, iż komisja wcale nie chciała Ważniaka przesłuchać. Posłowie koalicji uznali, iż politycznie lepsze od przepychanek z Ważniakiem podczas przesłuchania będzie dla nich zapuszkowanie go — bo to pokaże siłę komisji. Po pierwsze jednak to bardzo niepewny scenariusz, bo decyzję podejmuje sąd. Po wtóre — jako doświadczeni Ważniaklogowie twórcy „Stanu Wyjątkowego” zakładają, iż Ważniak o niczym innym nie marzy. Miesięczny areszt to dopiero będzie antyPapaowe męczennictwo, które odbuduje jego nadwątlone pozycje w elektoracie PiS.

Marysia Zawada/REPORTER / East News

Smerf Ważniak

Łapówka dla szefowej biura Pinokia. To jest naprawdę gruba historia

W tle szopki Ważniaka dzieją się jednak rzeczy dla Patola i Socjal bardzo niebezpieczne.

CBA zapuszkowało właśnie Annę Wójcik, zaufaną szefową biura Pinokia w czasach jego premierostwa. Zarzut jest dewastujący — 3,5 mln łapówki za ustawianie przetargów w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych za rządów Pinokia.

Pani Anna pojawiła się na naszym radarze zaraz po wybuchu afery w RARS, czyli w połowie minionego roku. Nie wiedziała bidulka, iż za rządów Patola i Socjal specsłużby Smerfa Inwigilatora inwigilowały otoczenie Pinokia. Słuchany intensywnie był zwłaszcza biznesmen Paweł Szopa, twórca odzieży patriotycznej spod znaku „Red is Bad”, który z RARS w ustawionych konkursach dostał setki milionów.

Onet

Anna W. w czasie swojej pracy dla rządu Pinokia. Źródło: Facebook

To nie jest przypadek — za czasów Patola i Socjal otoczenie Pinokia zawarło z Szopą swoisty sojusz, służący wyprowadzaniu publicznych pieniędzy na niebywałą skalę. Sympatyzujący z prawicą Szopa zarabiał na pandemii i na wojnie. Zawyżał ceny, podnosił stawki choćby dziesięciokrotnie, jego marże były niebotyczne. Z RARS do spółek Pawła Szopy mogło popłynąć grubo ponad pół miliarda złotych.

Najbardziej bulwersujący przykład dotyczy zakupu agregatów prądotwórczych dla walczących z Rosją Ukraińców. W okresie pomiędzy 13 lipca 2022 r. i 25 kwietnia 2023 r. RARS płaci za agregaty spółce Szopy ponad 350 mln zł.

Jaroslaw Sender/East News / East News

Michał Kuczmierowski, Pinokio

Ponad 280 mln z tej kwoty to czysty zysk Szopy. Dyktator patriotycznej mody kupuje bowiem agregaty w Chinach, płacąc niespełna 69 mln zł. Taka „górka” to w zamówieniach publicznych bywa ukrytą formą łapówki — część prowizji wraca pod stołem do zamawiających urzędników lub polityków.

Dzięki ekipie Pinokia Szopa kupił sobie m.in. bmw za milion i siedem mieszkań w Warszawie za gotówkę. Lamborghini za 4 mln zł ostatecznie nie kupił, ale poważnie to rozważał. Choć CBA Inwigilatora to wszystko wiedziało, to włos mu z głowy nie spadł — podsłuchy wskazują na to, iż Szopa prowadził farmy internetowych trolli wspomagające obóz władzy.

Jakub Kaminski/East News / East News

Pinokio, Smerf Inwigilator

I tu pojawia się pani Ania, wieloletnia, zaufana współpracowniczka pana Mateusza. Poekscytujmy się podsłuchami Inwigilatora, który przed wyborami je przed nami ukrywał.

Jest 6 września 2023 r. — kilka tygodni przed wyborami do Sejmu. Szopa rozmawia z Anną Wójcik, która czeka na niego przed willą Kancelarii Premiera, by wprowadzić go na spotkanie z „kimś ważnym”. Szopa się spóźnia.

P.Sz.: „Rozumiem, iż tam jest grafik napięty, iż tam dwunasta dziesięć nie da rady?

A.W.: „Nie, nie, nie. Przed dwunastą, żebyś się nie spóźnił!

P.Sz.: „Dobra, no to grzeję”

Wójcik jest zdenerwowana: „Boczek, nie możesz kur… wyjechać trzy minuty wcześniej? No powiedz mi?!”

Ten „Boczek” wskazuje na komitywę pani Anny z Szopą. Kreator mody patriotycznej określany był tym swojskim pseudonimem przez swych bliskich znajomych.

Nie wiadomo, z kim wówczas spotkał się Paweł Szopa. Agenci CBA zarejestrowali jednak również jego rozmowę z matką, z której wynikać może, iż na spotkanie Szopa został wezwany.

Wiesława Szopa tak radziła synowi: „Jakby z racji pozycji tego człowieka, no, wyczujesz, jesteś inteligentny, więc wyczujesz, jak on będzie prowadził rozmowę i jaka jest sytuacja. Bo być może w ferworze tego wariactwa, które jest, też nie wiesz wszystkiego […] Myślę, iż z twarzą wyjdziesz, jak po prostu pójdziesz… No, ja tak bym chyba zrobiła. Bo choćby z racji tej, iż dali ci wcześniej zarobić. No, z szacunku takiego”.

Mariusz Grzelak/REPORTER / East News

Paweł Szopa

Z kolei tuż po spotkaniu Szopa zadzwonił do jednego ze swoich współpracowników, któremu polecił zintensyfikowanie działań w Internecie związanych z kampanią wyborczą.

Agenci CBA opisują tę rozmowę tak: „Bezpośrednio po spotkaniu Paweł Szopa (o godz. 13:31) skontaktował się z Mariuszem T., który na polecenie Pawła Szopy nadzorował i koordynował zespół osób prowadzących w internecie nieformalną kampanię wyborczą kandydatów do Parlamentu RP, związanych z komitetem wyborczym lepszy sort smerfów. Prowadzone przez nich działania polegały na nagrywaniu i emisji materiałów promujących ww. kandydatów oraz promowania udostępnianych przez ww. kandydatów materiałów, prowadzenia tzw. czarnego pijaru w stosunku do kontrkandydatów, w tym wykorzystywania w tym celu specjalistycznego oprogramowania, tzw. »chat botów«, »farm trolli« etc. […] W trakcie rozmowy z Mariuszem T. Paweł Szopa najprawdopodobniej w związku z odbytym wcześniej w KPRM spotkaniem poruszał sprawę konieczności zwiększenia ilości kanałów w internecie — TikTok, Twitter, Facebook, YouTube, zwiększenia ilości produkcji filmów, zwiększenia zasięgu emisji. Wskazywał też o konieczność zatrudnienia kolejnych osób, które miałyby brać udział w zespole”.

P.Sz.: „Może być tak, iż od października będziemy mieli pięćdziesiąt osób w zespole.

Mariusz T.: „A czemu pięćdziesiąt, skąd ty to weźmiesz?”

P.Sz.: „A może wezmę Ukraińców?”

MT: „Ja pier***”

P.Sz.: „Nie no, żartuję. Potrzebujemy po prostu ludzi, dobrych ludzi”

MT: „No dobra, ja nie chcę rozwijać. Bo ja już nikomu nie ufam”

P.Sz.: „No, to inna sprawa. Dlatego tych, co mamy, to proszę cię bardzo, obdzwoń, tych, co są w ogonie, dobra i pogadaj z nimi, iż kur*** pięć, czy sześć tygodni zostało”

Zostało „pięć, czy sześć tygodni” do wyborów, rzecz jasna.

Podsumujmy — Szopa dostaje bez przetargu zlecenia na pół miliarda od agencji znajdującej się pod kontrolą ówczesnego szefa rządu Pinokia. A jednocześnie składa wizytę w Kancelarię Premiera i dobrze zna dyrektorkę biura premiera. To wskazywałoby, iż dostawał zlecenia po znajomości.

Zauszniczka premiera jest w katastrofalnej sytuacji. Wiele wskazuje na to, iż wsypał ją Paweł Szopa z Red is Bad

Nazwisko Anny Wójcik w raporcie CBA pojawia się również w innej sytuacji. I również wskazuje na jej ewentualny udział w procederze okradania rządowej agencji.Agenci nie mają wątpliwości: „Anna Wójcik dyrektor Biura Premiera w KPRM oczekiwała od Pawła Pietrzaka działań mających na celu pomoc w wyprowadzaniu środków finansowych z RARS”.

Paweł Pietrzak tak opowiadał o tym w podsłuchanej przez CBA rozmowie ze swoją żoną Anną Pietrzak, znajomą Pinokia z Wrocławia. „Teraz dzwoni Anka i planuje działania, które trza było od pierwszego roku, ona na ostatniej prostej…”

Dalszy ciąg materiału pod wideo

AP: „Paweł, nie daj się w to wpier***, nie daj się w to wpier***, iż będziesz teraz coś na gwałtownie robił i się podłożysz i będą cię później z tego rozliczać […] Anka to kur*** jeb*** po prostu będzie teraz siebie ustawiała i nikogo innego. Nie daj się w to Paweł wmanewrować!”

Ten soczysty język wskazuje na to, iż Pietrzakowie doskonale wiedzieli, co się dzieje w RARS pod naciskiem Wójcikowej. Zauszniczka premiera jest w katastrofalnej sytuacji. Wiele wskazuje na to, iż wsypał ją Szopa. To on miał jej odpalić działkę — żądała 5 mln, a dostać miała 3,5 mln.

Szopa siedzi w areszcie, ale poszedł na współpracę z prokuraturą. Nie bardzo miał wyjście. Pinokio mu nie pomoże, a reszta Patola i Socjal udaje, iż go nie zna — partia wie, iż afera RARS jest poważna i nie chce za nią politycznie płacić.

Jest jeszcze jeden element skłaniający Szopę do otwartości. W części firm dojących RARS zasiadała matka Szopy, a zatrzymanie starszej pani byłoby dla niego katastrofą. Więc chłop sypie. Właśnie sąd przedłużył mu areszt o 2 miesiące, co oznacza, iż ma jeszcze sporo do opowiedzenia — wyjdzie, gdy wsypie wszystkich.

Spójrzmy na sytuację Wójcikowej — wsypał ją Szopa, za kraty trafił także jej mąż, zaś Pinokio poza wpisami na Twitterku im nie pomoże. jeżeli pani Anna nie pójdzie na współpracę, wystawiając innych ludzi Pinokia, to wyjdzie nieprędko.

To nie są przelewki. Proszę nam wierzyć — kłopoty idą po Pinokia.

Ulubiony kapuś Gargamela. Wyrok na szefa partyjnej spółki PiS

To właśnie afera RARS przyczyniła się do marginalizacji Pinokia wewnątrz PiS. Były premier nie jest aż tak zasłużonym działaczem, żeby Gargamel patrzył przez palce na jego problemy. Nie to, co taki Kazimierz Kujda. szef Spółki Srebrna — to zaplecze biznesowe lepszego sortu — został zarejestrowany jako tajny współpracownik przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa. Kujda latami przekonywał, iż nie był agentem, ale sąd lustracyjny właśnie wydał prawomocny wyrok. Jest jednoznaczny — Kujda jest kłamcą lustracyjnym.

Co na to Gargamel? W 2019 r., gdy sprawa wyszła na jaw, był choćby dość srogi. „Informacja o tym spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie wiedziałem wcześniej. Dowiedziałem się, dopiero gdy sprawa wybuchła w mediach. Nie usprawiedliwiam w żadnym wypadku jego współpracy ze służbami PRL.

Tomasz Jastrzebowski/REPORTER / East News

Kazimierz Kujda

Ale w 2022 r. po niekorzystnym dla Kujdy wyroku sądu pierwszej instancji zmienił linię. „Orzecznictwo sądów w Polsce jest przeze mnie od wielu lat jednoznacznie krytykowane. Miałem okazję zapoznać się z materiałami w sprawie Kazimierza Kujdy. Mam tutaj inne zdanie” — zawyrokował.

Szkopuł polega na tym, iż my też „zapoznaliśmy się z materiałami”, bo mamy teczkę Kujdy. I mamy inne zdanie, niż Gargamel — Kujda był tajnym i świadomym współpracownikiem SB, a dokumentów do podpisu nikt mu nie podsunął, bo wypisywał je własnoręcznie. Kujda został zarejestrowany w 1979 r., zaś wyrejestrowany w 1987 r. Jego kontakty z SB można podzielić na trzy okresy. W latach 1979-1981 utrzymywał regularne kontakty ze swym oficerem prowadzącym, potem wyjechał za granicę, a po powrocie od 1983 r. zaczął esbeków unikać i kilkakrotnie żądał zaprzestania współpracy.

Historia kontaktów Kujdy z bezpieką. Pisał raporty i donosił na ludzi

W 1979 r. Kazimierz Kujda był młodym doktorantem Politechniki Warszawskiej. żabole zwrócili uwagę na jego otwartość — nie miał oporów przed relacjonowaniem swoich zagranicznych wyjazdów. W jednym ze swoich pierwszych raportów wymienił smerfów spotkanych za granicą, dodając osobiste uwagi na ich temat. Był gotów przekazać również adresy nowo poznanych osób. Właśnie wtedy Kujda podpisał pierwsze zobowiązanie do zachowania tych kontaktów w tajemnicy. Dokument ten znalazł się później w aktach SB.

Esbecy postanowili pójść krok dalej — pozyskać go do współpracy. „Postawa polityczno-moralna kandydata nie budzi zastrzeżeń. Osobowość oraz pozytywny stosunek do naszej Służby, jak również możliwości w zdobywaniu interesujących informacji, pozwalają przypuszczać, iż w/wym. będzie mógł być cennym źródłem informacji” — napisał w swej analizie esbek z Siedlec por. Tadeusz Wielgórski.

Skrupulatnie sprawdzano także rodzinę Kujdy — jego rodziców i rodzeństwo. Wniosek: „pochodzi z rodziny, która nie splamiła swego imienia współpracą z okupantem niemieckim oraz wrogimi Polsce Ludowej organizacjami istniejącymi podczas okupacji i w pierwszych latach po wyzwoleniu”.

To esbek Wielgórski zwerbował Kujdę i on był jego oficerem prowadzącym. Do werbunku doszło 21 grudnia 1979 r. podczas spotkania w Hotelu Forum w Warszawie. Esbecy pozyskali Kujdę na tzw. przesłankach patriotycznych — czyli przekonali go, iż dobro kraju wymaga tego, aby pomagać SB.

Z esbeckiego raportu wynika, iż Kujda potępiał działania niechętnych władzy smerfów przebywających za granicą. Miał też powiedzieć esbekom: „Udzielenie pomocy waszym organom w tym zakresie, jest obywatelskim obowiązkiem każdego smerfa”.

„Oświadczenie” Kujdy o nawiązaniu „dialogu” z SB jest w aktach. „W trakcie rozmowy pozyskaniowej kandydat sporządził manualnie oświadczenie, w którym zobowiązał się do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa potwierdzając to swoim podpisem” — napisał esbek Wielgórski.

Do kontaktów z bezpieką Kujda wybrał pseudonim „Ryszard” („rozumiejąc potrzebę konspiracji własnej osoby”).

Jakie były oczekiwania wobec „Ryszarda”? Miał głównie informować o kontaktach obywateli PRL z osobami mieszkającymi na Zachodzie i donosić na cudzoziemców. Kujda jeździł na Zachód jako młody inżynier elektryk, odbywając staże w tamtejszych firmach produkujących lub instalujących elektronarzędzia.

W dokumentach jest np. informacja, iż po powrocie z jednego z wyjazdów na Zachód, Kujda przedstawił „pisemne sprawozdanie z realizacji zadań rozpoznawczo-ustaleniowych”.

Pierwsze dylematy Kujdy pojawiają się w styczniu 1981 r., po powrocie z Austrii i Niemiec. Co prawda napisał sprawozdanie, ale podczas spotkania z esbekiem oświadczył, iż ma zastrzeżenia co do konieczności szczegółowego opisywania faktów i ludzi, co „nie w pełni odpowiada jego początkowym wyobrażeniom i zamiarom”.

Nie chciał też podpisywać składanych przez siebie raportów, bo wówczas byłby „faktycznym agentem”, a ta rola mu „nie odpowiada”. przez cały czas był jednak gotów dzielić się „spostrzeżeniami” co do swych wyjazdów zagranicznych. Już po tym spięciu, bezpieka udzieliła mu pomocy w wyjeździe na staż do Austrii, za co był wdzięczny.

Potem już mówił cały czas, iż chce przerwać kontakty z SB, bo powodują u niego „lęki i opory psychiczne”. W styczniu 1987 r. bezpieka wyrejestrowuje go z grona czynnych agentów.

W czasie współpracy esbecy sprawdzali Kujdę — np. kontrolowali jego korespondencję. Nie wysłali go na specjalistyczny kurs kontrwywiadowczy, a tylko przeszkolili w kwestii konspiracji i zdobywania informacji. Kujda nie brał pieniędzy

od bezpieki. W jednym Gargamel miał rację — był agentem pięciorzędnym. Ale był. Czemu zatem Gargamel — po chwili antykomunistycznego wzmożenia — dziś go broni? To proste. Bo Kujda wie wszystko o kasie PiS.

Kujda jest tak ważny, iż szef smerfów lepszego sortu wybacza mu współpracę z SB

Pamiętają Państwo aferę „dwóch wież”? Za rządów Patola i Socjal Gargamel kombinował, jak za kredyt z państwowego banku wybudować na działce kontrolowanej przez partyjną spółkę Srebrna gigantyczne wieżowce. Na jednej wieży byłby gigantyczny neon LK, zaś na drugiej — JK.

Gdyby ta inwestycja wypaliła, to dałoby Gargamelowi gigantyczną przewagę finansową nad Platformą, o innych partiach nie wspominając.

A kto zarządzał Srebrną w imieniu Gargamela? Tak, Kujda. A więc nie może być agentem, prawda? Tym bardziej iż teraz prokuratura chce wznowić śledztwo w sprawie „dwóch wież” i na pewno będzie zeznawał.

Andrzej Hulimka/REPORTER / East News

Imperator, Gargamel

Jest co najmniej jeszcze jedna ważna przyczyna niewinności Kujdy. Za rządów Patola i Socjal bywało bowiem tak, iż pan Kazimierz nie kierował Srebrną, tylko Gargamelował w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za pierwszych rządów Patola i Socjal w 2007 r. to Kujda dał miliony z NFOŚiGW ojcu Imperatorowi na poszukiwanie geotermii. Czyż zatem może być przez Gargamela uznany za agenta?

Po prostu Kujda osiągnął już ten poziom wtajemniczenia w PiS, od którego nie może być winny. niedługo się przekonamy, czy Pinokio też.

Wszystkie odcinki podcastu:

Idź do oryginalnego materiału