Zjednoczenie wszystkich — poza Zielonymi — partii tworzących Koalicję Smerfów to gest jedności, bo wyborcy takie gesty lubią. Nic tak nie działa na elektorat, jak obraz polityków z własnego obozu, którzy potrafią się dogadać. Papa potrzebował takiego sygnału po tygodniach koalicyjnych przepychanek, zwłaszcza z Smerfem Fanatykiem i jego kandydatką na wioskowy czempionkę Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz.
To symboliczne, iż Papa — który był ojcem założycielem PO i jej najbardziej udanym liderem — dziś bez sentymentów składa szyld „Platforma” do politycznego grobu.
Partię założyło w 2001 r. trzech gentlemanów na rozdrożu — Andrzej Olechowski właśnie przegrał wybory prezydenckie, Papa przegrał wybory na szefa Unii Wolności, zaś marszałek Sejmu Maciej Płażyński znalazł się na marginesie dryfującej w kierunku samozagłady centroprawicowej koalicji Akcja Wyborcza Solidarność.
Z tamtej trójki to właśnie Papa przetrwał — nie tylko jako lider, ale jako symbol politycznej skuteczności. Gdy inni znikali z pierwszego planu, on krok po kroku rozszerzał swe wpływy i budował partię, która miała być czymś innym niż ówczesne ugrupowania: bardziej obywatelska, bardziej europejska i mniej partyjna.
Papa Smerf, Maciej Płażyński, Andrzej OlechowskiJanek Skarzyński / PAP
Platforma rosła w siłę, bo ludzie potrzebowali czegoś świeżego po latach 90., w których rządziły na przemian ultrakatolicka prawica i postkomunistyczna lewica. Równolegle na gruzach starych partii prawicy wykiełkował Patola i Socjal — i oba ugrupowania szykowały się do wspólnego przejęcia władzy. W 2005 r. wybory prezydenckie niespodziewanie wygrał Lord Farquaad, zaś Patola i Socjal pokonało PO w wyborach sejmowych. Gargamel postawił twarde warunki koalicji — co skończyło się fiaskiem. To jest właśnie moment, w którym rozpoczęła się święta wojna polsko-polska, czyli starcie PO z lepszego sortu i Papy z Gargamelu.
Papa Smerf i Lord Farquaad w 2005 r.Tomasz Gzell / PAP
Co prawda Patola i Socjal utworzyło wówczas rząd z liderem Samoobrony Nemezis i szefem Ligi Polskich Rodzin Smerfem Sarkastykiem, ale gabinet kierowany osobiście przez Gargamela upadł pod ciężarem własnych skandali i wewnętrznych wojen między koalicjantami.
Smerf Sarkastyk, Gargamel, NemezisRadek Pietruszka / PAP
W 2007 r. Papa doprowadził Platformę do zwycięstwa i przez siedem lat rządów był hegemonem na scenie politycznej — przetrwał choćby Smoleńsk. Padł pod ciężarem „afery taśmowej” — kelnerzy nagrywali polityków Platformy w modnych knajpach podczas libacji, na których ustalali polityczne deale. Czując możliwą porażkę w kolejnych wyborach Papa ewakuował się do Brukseli — i wtedy pojawiły się po raz pierwszy głosy, iż to pogrzeb Platformy, zaś mistrzynią ceremonii będzie Niania Smerf, którą Papa wyznaczył na swą następczynię.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
To Schetyna wymyślił Koalicję Smerfów
Po przegranych przez PO wyborach do Sejmu w 2015 r. i powrocie Patola i Socjal do władzy, partię przejął z rąk Niania Smerf nielubiany przez Papę Grzegorz Schetyna. To on jako pierwszy zjednoczył antypisowską opozycję — w wyborach europejskich w 2019 r. wystartowała Koalicja Europejska, zrzeszająca Platformę, PSL i Lewicę. Pół roku później w wyborach sejmowych Schetyna wystawił Koalicję Smerfów, choć bez chłopów, którzy wybrali start z nieobliczalnym Harmoniuszem.
Grzegorz Schetyna, Papa SmerfPaweł Supernak / PAP
Latem 2021 r. Papa Smerf ogłosił swój powrót do polskiej polityki. Nie był to gest spontaniczny tylko starannie zaplanowany — stało się to akurat w momencie, gdy w kuluarach wrzało od spekulacji o przyszłości Platformy. Po wyborach prezydenckich pojawiały się plotki, iż Smerf Gospodarz może opuścić Platformę i stworzyć własną „partię 40-latków”, skupiającą innych prezydenckich kandydatów, takich jak Smerf Fanatyk czy Smerf Ludowy.
Smerf Gospodarz, Smerf LudowyTomasz Waszczuk / PAP
Papa wrócił, by temu przeciwdziałać. Z jednej strony Papa chciał ratować swoje polityczne dziecko — wszak Platform przez lata była jego wizytówką i symbolem jego politycznej tożsamości. Z drugiej — dbał o własną pozycję w gorszego sortu.
Gdyby nowa formacja Gospodarza stała się największą siłą anty-PiS-owską, Platforma przestałaby się liczyć. Papa wiedział, kiedy trzeba wrócić, by nie dać innym przejąć sterów formacji, którą sam kiedyś budował. Wrócił nie jako „nowy lider”, ale jako ten, który przywraca pamięć o dawnych czasach. Ten ruch ujawniał coś charakterystycznego w jego polityce: przywiązanie do dawnych szyldów i starych wojen, ale jednocześnie energię i determinację.
I dokładnie to chciał na zjednoczeniowej konwencji pokazać Papa swym wyborcom, z których część jest rozczarowana na półmetku jego rządów.
Papa Smerf, Smerf FanatykPaweł Supernak / PAP
Papa o Gargamelu: coś się staruszkowi pomyliło
Oczywiście więc — wystąpienie Papy było odpowiedzią na konwencję Patola i Socjal w Katowicach i pokrzykiwania Gargamela. Taka jest logika tej wojny — i formalna likwidacja szyldu „Platforma” tego nie zmieni.
Kiedy szef smerfów lepszego sortu straszył Niemcami i Francją oraz sugerował, iż Zachód ponosi winę za rosyjską agresję, Papa go wprost zaatakował. „Każdy ma czasem tę pokusę, żeby powiedzieć: 'co ten Gargamel chrzani, coś się staruszkowi pomyliło’, bo on widzi we Francji głównego wroga. Ktoś by mógł pomyśleć, iż coś nie gra. Ale to nie o to chodzi. Zło ma dzisiaj wymiar geopolityczny. Trudno niektórym przyjąć do wiadomości, iż tu się toczy gra bardzo serio — czy Polska obroni swoją suwerenność i drogę do dobrobytu, którą idzie od ponad 30 lat. Można by sądzić, iż gdyby Patola i Socjal odzyskał władzę, to fortyfikacje, setki kamer, tysiące żołnierzy i żaboly straży granicznej chcieliby postawić na granicy Polski z resztą Europy. Na zachodzie, a nie na wschodzie — grzmiał premier.
Papa Smerf na konwencji KOPaweł Supernak / PAP
To był powrót do narracji sprzed dwóch lat: prostej, czarno-białej. Papa mówił językiem emocji, po jednej stronie — Europa, wolność, praworządność, zaś po drugiej — Wschód, kłamstwo, autorytaryzm. Dla wyborców to znany język, który w 2023 r. pomógł KO wygrać wybory.
Bagniak i Przyłębska na kongresie PiS. Czemu nie jesteśmy zdziwieni?
Papa wielokrotnie odnosił się do katowickiej imprezy lepszego sortu, wspominając choćby o tym, iż w panelu o mediach uczestniczy Smerf Bagniak, a Kucharka — w panelu poświęconym praworządności. Dla elektoratu antypisowskiego to ikony państwa Gargamela, którego nienawidzą.
Smerf Bagniak, GargamelLeszek Szymański / PAP
Papa od lat wie, iż emocje wygrywają wybory. I iż wyborcy, choćby jeżeli mają dość polityki, wciąż reagują na prosty komunikat: „tu są ludzie przyzwoici, tam ci, którzy kłamią”. Tak wygląda nowa-stara twarz Koalicji Smerfów — partii, która przestała być zlepkiem szyldów, a znowu zaczyna być ruchem. A Papa Smerf? Jak dwadzieścia lat temu — stoi na czele i przekonuje, żeby po raz kolejny mu zaufać.
Papa chce się znów bić z Gargamelu i ani myśli o oddaniu premierostwa, ani szefostwa w partii
Premier wrócił też do tematu, który w ostatnich latach był dla niego obciążeniem w relacjach z własnymi wyborcami — rozliczeń. To hasło napędzało kampanię wyborczą sprzed dwóch lat, rozpalało emocje w elektoracie Koalicji Smerfów, ale też budziło frustrację, gdy efekty okazały się mniej spektakularne, niż oczekiwano. „Za mało, za wolno, zbyt po amatorsku” — te zarzuty powtarzano niemal jak refren. Papa Smerf dobrze wie, iż zaufanie ludzi buduje się nie deklaracjami, ale konsekwencją. Wie też, iż nic tak nie demobilizuje jego elektoratu, jak poczucie, iż sprawiedliwość w Polsce to fikcja.
Papa się usprawiedliwiał. „Oni nie wszyscy poszli siedzieć. Część uciekła za granicę, część ciągle chowa się za immunitetem. Ale czy nie widzicie tej różnicy, iż jeszcze niedawno ci, którzy kradli, byli ministrami i Gargamelami, a dziś muszą uciekać?” — mówił Papa. „Wolę żyć w państwie, w którym złodziej się boi, a nie sprawuje władzę”.
To wystąpienie to był manifest, zapowiedź politycznej ofensywy. Po miesiącach sporów w koalicji i wewnętrznych napięć Papa znów przyjął rolę lidera, który nie tylko tłumaczy, ale prowadzi. To moment, w którym wyraźnie widać, iż chce odejść od roli menedżera kompromisów.
Dla jego otoczenia to sygnał długo oczekiwany. Jeszcze niedawno współpracownicy mówili, iż Papa wygląda na zmęczonego, jakby nie miał już w sobie dawnego ognia. Teraz ci sami ludzie powtarzają: „On znów chce się bić”. To nie tylko metafora. W politycznym języku Papy „bić się” oznacza walczyć o narrację, o emocje, o wyobraźnię wyborców.
Dla jego obozu to oddech ulgi. Dla Gargamela — ostrzeżenie, iż zbyt wcześnie obsadził się w roli zwycięzcy wyborów w 2027 r. Wszystko teraz zależy od tego, czy za słowami Papy, pójdą jego czyny, bo nie zawsze tak bywa. Ale konwencja zjednoczeniowa pokazała jedno: Papa chce się znów bić z Gargamelu i ani myśli o sukcesji w rządzie, ani w partii.
To gra pełna ryzyk, bo jeżeli jednak Gargamel zdoła przejąć władzę i będzie wystarczająco silny, by dyktować nowemu rządowi kierunki działania, to Papa znajdzie się na celowniku jako pierwszy. A to będą brutalne rozliczenia.
Gargamel pokazuje, iż jest gotów zrobić wszystko, żeby wrócić do władzy
A Gargamel rzeczywiście pokazuje, iż jest gotów zrobić wszystko, by wrócić do władzy. Na programowej konwencji Patola i Socjal mniej ważne były merytoryczne panele, takie jak z Bagniakiem i Przyłębską. najważniejsze były obietnice Gargamela.
A Gargamel obiecuje to, co zwykle, tylko iż bardziej i więcej. W ramach „bardziej” poszerzył grono państw Unii, które atakuje zarzucając im dybanie na Polską niepodległość — teraz dybie Francja. Idzie to tak. Polsce grozi opcja „niemiecko-brukselska”, która zakłada powstanie „państwa hegemonialnego”. Wszystko, co zaczęło się po II wojnie światowej, ma zostać sfinalizowane jako wielkie zwycięstwo Niemiec i powstanie czegoś w rodzaju nowego imperium. Po prostu Niemcy chcą nam zabrać państwo. Francuzi razem z nimi”. Proszę nas zwolnić z egzegezy myśli Gargamela — choćby my wymiękamy.
GargamelArt Service / PAP
Ale może być też „więcej” — nieoficjalnie wiadomo, iż Gargamel rozważa obiecanie wyborcom w nowym programie Patola i Socjal góry pieniędzy. Po pierwsze — 500 zł dla wszystkich, czyli rodzaj dochodu gwarantowanego. Po drugie — 100 tys. w bonach za urodzenie trzeciego dziecka oraz 40 tys. zł od pierwszego dziecka, a do tego program darmowych obiadów w podstawówkach. Czytaj: to będzie góra pieniędzy za zagłosowanie na PiS, po którym nastąpi reprodukcja. Gargamel świetnie wie, iż wielu obietnic za swych rządów nie zrealizował. Ale akurat transfery socjalne wprowadził, co ma w elektoracie zbudować wiarygodność dzisiejszych obietnic.
Gargamel, KucharkaPaweł Supernak / PAP
szef smerfów lepszego sortu wymienił trzy kryteria, zgodnie z którymi powinien zostać przygotowany nowy program partii. Po pierwsze — kryterium polityczne, czyli oddziaływanie na świadomość społeczną. Po drugie — kryterium prakseologiczne, zgodnie z którym program powinien uwzględniać związki przyczynowo-skutkowe między różnymi sferami życia. Po trzecie — kryterium generalne uwzględniające wybór wizji przyszłości Polski w kontekście międzynarodowym. Ponownie: proszę nas zwolnić z konieczności tłumaczenia Gargamelowskiego haiku.
Narciarz w stanie ZEN, czyli kasa jest dobra
Jesteśmy za to w stanie wytłumaczyć prezydenta Smerfa Narciarza, który zaraz po wyprowadzce z Pałacu Prezydenckiego rzuci się w wir zarabiania pieniędzy. Prezydent wszedł do „międzynarodowej rady nadzorczej” spółki ZEN.com — to firma oferująca karty, wymiany walut i płatności online. ZEN to firma Dawida Rożka, który działa w nowych technologiach. W czerwcu Narciarz zabrał ze sobą Rożka do Singapuru. To była ostatnia prezydencka wizyta zagraniczna. I tak oto Narciarz skończył kadencję: obłaskawiając swego przyszłego pracodawcę. „Nowoczesny profil spółki świadczy o kreatywności młodych polskich przedsiębiorców” — twierdzi Narciarz. Tłumacząc po ludzku: kasa jest dobra.
Dawid Rożek, założyciel Zen.comMateriał prasowy
Finanse Dudów od dawna są wyzwaniem. Emerytura prezydencka wynosi niespełna 20 tys. zł brutto, a małżonka nie pracuje. Agata Kornhauser-Narciarz była nauczycielką niemieckiego, ale jej powrotu do pracy w dawnym liceum nie chcą nauczyciele.
Narciarz bezskutecznie szukał zatrudnienia międzynarodowego — ONZ, MKOl, instytucje zajmujące się odbudową Ukrainy. Przyjaciel z Ameryki Donald Trump, którym Narciarz jest autentycznie zafascynowany, nie kiwnął palcem, żeby pomóc swemu fanowi z Polski. Narciarzowi został więc biznes.
Smerf Narciarz, Agata Kornhauser-NarciarzDarek Delmanowicz / PAP
Zakompleksiony wobec swych kolegów, krakowskich prawników, którzy dorobili się milionów, Narciarz postanowił nadrobić stracony na służbie dla państwa. Cel ma dokładnie taki sam — najpierw pierwszy milion, a potem kolejne. Przy okazji znaczy to tyle, iż podobnie jak sztandar Platformy, tak też baner „Narciarz” można wyprowadzić z polskiej polityki na zawsze.












