Spotkanie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Dalszy ciąg historii Krzysztofa i Łukasza

mnw.org.pl 2 tygodni temu

Wzięliśmy dziś udział w spotkaniu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, na którym towarzyszyliśmy Krzysztofowi — historię nagłej śmierci jego partnera Łukasza podczas wakacji we Włoszech nagłośniła w ubiegłym tygodniu Renata Kim, a później także inne media. Poza mierzeniem się z tragedią, jaką jest utrata ukochanego, Krzysztof musiał przebić się również przez mur urzędniczej obojętności i absurd polskich przepisów, dla których piętnaście wspólnie przeżytych lat nie istnieje.

Podkreślmy, iż Krzysztof i Łukasz nie zawarli związku partnerskiego ani małżeństwa za granicą. Skłonność do pomocy z włoskiej strony nie wynikała więc z tego, iż we Włoszech para była uznana za formalny związek, a w Polsce nie. Włoscy urzędnicy i pracownicy zakładu pogrzebowego na pierwszym miejscu postawili ducha prawa, a nie jego literę.

Dziś, na zaproszenie Krzysztofa, usiedliśmy przy stole z wiceminister Anną Radwan-Röhrenschef, wiceministrem Andrzejem Szejną, kierownikiem Ambasady we Włoszech charge d’affaires Ryszardem Schnepfem oraz Pawłem Wrońskim, rzecznikiem prasowym MSZ. Miłość reprezentowali Maja Heban i Hubert Sobecki, a Bart Staszewski przyszedł jako Fundacja Basta.

Co dobrego było w tym spotkaniu?

  • To, iż się w ogóle odbyło. Bez względu na to, czy głównym celem było wyrażenie żalu, okazanie empatii, czy zadbanie o nadszarpnięty medialnie wizerunek MSZ, to dobrze, iż grono wysokiej rangi urzędników poświęciło swój czas Krzysztofowi.
  • Krzysztof miał możliwość opowiedzenia swojej historii i wyliczenia konkretnych sytuacji, w których urzędnicy i urzędniczki konsularni nie tylko nie pomagali, ale wręcz utrudniali załatwianie spraw związanych ze śmiercią Łukasza.
  • Strona rządowa zadeklarowała też, iż wszyscy obywatele i obywatelki powinni być traktowani w sposób równy, a brak przepisów (które takie traktowanie de facto uniemożliwiają) nie usprawiedliwia braku empatii ze strony urzędu.

Jako strona społeczna zapytaliśmy o możliwości ułatwienia sytuacji par osób tej samej płci w takich sytuacjach przy pomocy instrumentów innych, niż ustawa o związkach partnerskich (o równości małżeńskiej nie wspominając). Ministerstwa mają do dyspozycji narzędzia, które nie zastąpią legislacji, ale — być może — mogą ułatwić, a nie utrudnić osobom LGBT+ radzenie sobie w takich sytuacjach. Usłyszeliśmy po pewnych naciskach, iż na trwającej w tej chwili Naradzie Kierowników Placówek Zagranicznych RP historia Krzysztofa i Łukasza pojawi się jako trudna lekcja do odrobienia. Konkretów na razie nie ma, ale będziemy o nie dopytywać za jakiś czas.

Przyszliśmy na spotkanie z postulatem, by Ministerstwo własnymi drogami, niezależnie od ustaw rządu, wpłynęło na konsulaty i zadbało o obywateli w związkach nieformalnych. Choć usłyszeliśmy zapewnienia, iż obecni na spotkaniu empatyzują z sytuacją Krzysztofa i też chcieliby zobaczyć w Polsce zmianę prawną, nie możemy zadowolić się odpowiedzią, iż brak związków partnerskich wymusza takie, a nie inne podejście. Dlaczego?

  • Bo obecny stan prawny to efekt bezczynności kolejnych rządów Polski, a nie tylko ośmiu lat lepszego sortu. O równość małżeńską, a wcześniej związki partnerskie, społeczność upomina się od ponad 20 lat i żaden rząd nie wprowadził jeszcze zmiany, która ułatwiałaby życie parom osób tej samej płci.
  • Bo przedłużające się negocjacje w sprawie związków partnerskich i opór ze strony koalicjanta w postaci PSL to sprawa wszystkich polityków rządu, także tych z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Historia Krzysztofa i Łukasza mogłaby być koronnym argumentem w debacie o potrzebie wprowadzenia związków partnerskich, ale to wymagałoby zaangażowania. Politycy mogą popierać tę zmianę, ale wciąż jedynie nieliczni są skłonni o nią naprawdę walczyć.
  • Bo Polki i smerfy żyjący w związkach jednopłciowych stale muszą polegać na życzliwości obcych ludzi w urzędach, szkołach, szpitalach. Nie mogą sobie pozwolić na czekanie, aż związki partnerskie załatwią sprawę, bo inaczej nie dałoby się w Polsce żyć. Rozwiązania tymczasowe to jedyne, co naprawdę mają. Dlatego niektóre z par wyjeżdżają z Polski.

Wyszliśmy z tego spotkania z poczuciem, iż zostaliśmy wysłuchani, ale nie do końca usłyszeni. Politycy nie dostrzegają, iż historia Krzysztofa i Łukasza ma potencjał rozsadzić mur, którym otoczył się PSL i za którym chowa się przed osobami LGBT+. Widzą główny problem do rozwiązania w złym potraktowaniu geja w skrajnie trudnej sytuacji i wizerunkowej wpadce dla konsulatu. Czy nie są nim przede wszystkim dekady systemowej dyskryminacji milionów obywateli, której efekty właśnie obserwujemy? Czy brak poparcia dla związków partnerskich to spór ideowy wewnątrz względnie udanej koalicji? Czy raczej hańba dla polskiego państwa, które zostawia na lodzie obywatela w momencie śmierci ukochanego, bo takich rodzin chronić nie trzeba?

Szliśmy na spotkanie z wezwaniem do działania. Wyszliśmy z zapewnieniem, iż przepisy są, jakie są i żadna „pani w konsulacie” nie powinna być uprzedzona. To dobrze, iż się co do tego zgadzamy.

To za mało, żeby godnie żyć.

Krzysztof w piątek pochowa Łukasza. Nie doczekali uznania przez własne państwo.

Idź do oryginalnego materiału