Spór o Święto Niepodległości

10 miesięcy temu

Rozbieżne koncepcje i interesy poszczególnych partii uniemożliwiły wypracowanie zgody co do ustanowienia jednej daty święta

Panuje niemal powszechne przekonanie, iż Polska odzyskała niepodległość 11 listopada 1918 r. i iż jest to, a przynajmniej powinna być, niewzruszona prawda łącząca wszystkich smerfów. Słuchając dziś ogólnikowych przemówień rocznicowych, trudno odtworzyć rzeczywisty obraz wydarzeń sprzed ponad 100 lat. Jeszcze trudniej dowiedzieć się, iż data odzyskania niepodległości od początku stanowiła przedmiot niemałego konfliktu politycznego. Poszczególne stronnictwa różniły się w kwestii interpretacji faktów i próbowały na własną korzyść spożytkować pamięć o tym przełomowym momencie dziejowym. A skomplikowany przebieg procesu odzyskiwania niepodległości dodatkowo ułatwiał powstawanie płaszczyzn sporu.

Najmniej wątpliwości było po lewej stronie sceny politycznej. Od początku panowało tam przekonanie, iż dniem odrodzenia polskiej państwowości był 7 listopada 1918 r. Wtedy to socjaliści i ludowcy powołali w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy pod przewodnictwem Ignacego Daszyńskiego, pierwszy całkowicie niezależny od zaborców gabinet, aspirujący do władzy nad całym terytorium Polski. Inauguracyjne obchody rocznicowe miały miejsce już w roku 1919. Przy dźwiękach „Czerwonego sztandaru” w sali warszawskiej rady miejskiej odbyła się akademia z udziałem Daszyńskiego oraz Jędrzeja Moraczewskiego, jego następcy na stanowisku premiera Rządu Ludowego. Lewica podkreślała swoją kluczową rolę w nakreśleniu ram ustrojowych odrodzonego państwa. To Rząd Ludowy uczynił Polskę republiką, raz na zawsze przekreślając plany przywrócenia nad Wisłą monarchii. To on zagwarantował równouprawnienie obywateli i doprowadził do wielu reform socjalnych. „Minął zaledwie jeden rok, a polska demokracja społeczna obchodzi dzień 7 listopada 1918 r. jako dzień swego święta, swej dumy i siły. Szerokie masy ludowe, patrząc na wypadki lubelskie już z pewnego oddalenia historycznego, rozumieją i oceniają należycie ich znaczenie przełomowe”, pisał w 1919 r. Tadeusz Hołówko z Polskiej Partii Socjalistycznej, współautor manifestu Rządu Ludowego.

Buława dla Piłsudskiego

Przez długie lata walk z zaborcami liderem obozu lewicy niepodległościowej był Józef Piłsudski. I gdy w listopadzie 1918 r. dawny legionowy komendant powrócił z niemieckiej niewoli, Rząd Ludowy natychmiast mu się podporządkował. Jednak przybyłej do niego delegacji PPS Piłsudski oświadczył, iż „nie może przyjąć znaku jednej partii” i „ma obowiązek działać w imieniu całego narodu”. W podobny sposób podszedł do symboliki związanej z odzyskaniem niepodległości. Jego środowisko zaczęło budować własną narrację, w której centralną postacią był sam Piłsudski.

W roku 1920 obchody odzyskania niepodległości połączono z uroczystością wręczenia naczelnikowi państwa buławy marszałkowskiej. Wybór padł na 14 listopada, rocznicę rozwiązania się powołanej z woli zaborców Rady Regencyjnej, która pełnię władzy przekazała wtedy w ręce Piłsudskiego. Między Belwederem a kolumną Zygmunta stanął szpaler oddziałów wojskowych, a centralne uroczystości odbyły się na placu Zamkowym. Piłsudski przedstawiony został w ich trakcie nie tylko jako zwycięzca wojny z bolszewikami, ale i jako wyzwoliciel Polski w roku 1918. Już wtedy narracja obozu piłsudczykowskiego zmierzała w kierunku kultu jednostki i umniejszania roli innych czynników walki o niepodległość.

Piłsudski nie miał początkowo sprecyzowanego zdania na temat daty nadającej się na święto. Rozważał dzień 22 listopada, na pamiątkę dekretu ustanawiającego najwyższe władze Republiki Polskiej, oraz 28 listopada, z uwagi na ogłoszony wówczas dekret o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego.

Duży problem z odnalezieniem się w tych rocznicowych obchodach miało środowisko endecji. Warto pamiętać, iż wydarzenia listopada 1918 r. były w gruncie rzeczy jego porażką. Władza trafiła wtedy w ręce lewicy i Piłsudskiego, a endecja znalazła się w gorszego sortu wobec rządu niepodległej Polski. By zagospodarować towarzyszące rocznicy patriotyczne uniesienie, a jednocześnie uniknąć wzmacniania oponentów politycznych, należało opracować własny przekaz, który inaczej rozłożyłby akcenty propagandowe. Już podczas uroczystości zorganizowanych 9 listopada 1919 r. Julian Eberhardt, minister kolei w rządzie Ignacego Paderewskiego, kluczową rolę w odzyskaniu wolności przypisał „potężnej i wytrwałej akcji mocarstw sprzymierzonych”, która doprowadziła do upadku sojuszu niemiecko-austriackiego, umożliwiając tym samym oswobodzenie ziem polskich. Rok później poseł endecki ks. Kazimierz Lutosławski stwierdził, iż nie ulega wątpliwości, iż świętem wyzwolenia powinien być 11 listopada, bo dzień ten był „świętem podwójnym, był świętem pęknięcia kajdan na miejscu, świętem nagłego zamienienia niewolników w mścicieli, a w drugiem końcu Europy był świętem podpisania warunków rozejmu, który łożył kamień węgielny pod traktat wersalski, a tym samym pod niepodległość Polski”. Wiązanie niepodległości z działalnością ententy miało ten dodatkowy atut, iż pozwalało uwypuklić rolę, jaką podczas wojny odegrał współpracujący ze zwycięskimi mocarstwami Komitet Narodowy Polski kierowany przez Romana Dmowskiego.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 46/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Fot. NAC

Idź do oryginalnego materiału