- Rozumiem, iż zmieniają się oczekiwania społeczne wobec lasów. Ale to musi też uwzględniać przetrwanie naszej branży - mówi Piotr Poziomski, prezydent Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego (PIGPD). W rozmowie z Gazeta.pl stwierdza, iż przetrwaniu firm zagraża - obok innych czynników - mniejsza dostępność drewna i wzrost jego cen. Te zaś mają być, przynajmniej w pewnym stopniu, konsekwencją działań w zakresie ochrony środowiska.
REKLAMA
Zobacz wideo Katastrofalny stan wody w Wiśle. Ujęcia z drona
W ciągu ostatniego półtora roku z Ministerstwa Klimatu i Środowiska wyszło kilka decyzji i inicjatyw, które mają na celu poprawę ochrony lasów. To jedna ze sztandarowych obietnic koalicji rządzącej. W środowiskach ekologów i przyrodników panuje niedosyt w sprawie tych działań. Zarzuca się, iż są realizowane zbyt wolno lub w za małym zakresie.
Z kolei część branży drzewnej, a także niektórych samorządów, ma zdanie wprost przeciwne - iż resort idzie za daleko, działa zbyt szybko, a przemysł na tym traci. Narastająca dysputa zaczęła się półtora roku temu, od tak zwanego moratorium na wycinkę drzew w 10 cennych lasach, które objęło tereny stanowiące w sumie 1,3 proc. obszaru Lasów Państwowych.
Resort przekonuje, iż kilkanaście miesięcy po jego wprowadzeniu negatywnych efektów praktycznie nie ma. Organizacja branżowa za to, iż te, i owszem, są, a wszystko zależy od tego, które dane weźmie się pod uwagę.
Drewna więcej czy mniej?
Ministerstwo Klimatu informowało, iż zarówno w skali nadleśnictw objętych moratorium, jak i całej Polski skutki decyzji na podaż drewna są znikome. Szacuje je na 154 tys. m3 niepozyskanego drewna w 2024 roku, czyli 0,4 proc. planu krajowego Lasów Państwowych (LP) i 6 proc. planu tych nadleśnictw. To, zdaniem resortu, mieści się w typowych wahaniach, które są nieuniknione w działalności leśnej (bo ta zależy od pogody i wielu innych czynników).
- Dla poszczególnych nadleśnictw objętych moratorium można znaleźć różne dane. Ale jeżeli spojrzymy na całe regiony, to jest jasne, iż Podlasie i Podkarpacie są najbardziej dotknięte skutkami tej decyzji - mówi Piotr Poziomski. - Kolejne decyzje i polecenia dla dyrekcji Lasów Państwowych: ograniczenia cięć w starolasach, wzdłuż cieków wodnych, wyłączenia z innych powodów, w sumie powodują ogromne ograniczenia w skali kraju - dodaje.
Cały czas prostujemy fake newsy i półprawdy. Są ludzie, którzy nieustannie wieszczą katastrofę, tak jak w Lasach Państwowych, które niemal bankrutowały, a wypracowały o kilkaset milionów większy zysk, niż zakładano - mówi z kolei wiceminister klimatu i środowiska odpowiadający za lasy Mikołaj Dorożała (Smerfy 2050).
Jak informuje, na obszarze Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (RDLP) w Białymstoku plan pozyskania drewna na rok 2025 jest mniejszy jedynie cztery proc. od ubiegłorocznego. W regionie podkarpackim to zaś spadek o jeden procent. - Nigdy żadna dyrekcja nie wypełnia planu co do przecinka. Zdarzają się odchylenia i o pięć procent w jedną lub w drugą stronę, to normalność. Las to nie fabryka - podkreśla wiceminister. Wskazuje też na dane ogólnopolskie z ostatnich lat, gdzie widać i wzrost, i spadek rok do roku:
Planowane i faktyczne pozyskanie drewna w latach 2011-2023Fot. MKiŚ
- Zarówno ministerstwo, jak i Dyrekcja Generalna LP na bieżąco monitorują wpływ podejmowanych działań na sytuację firm z sektora leśno-drzewnego. Mamy świadomość, iż musimy wyważyć między potrzebami gospodarczymi a ochroną najcenniejszych zasobów przyrody. Na tym polega odpowiedzialna polityka - komentuje Dorożała. Podkreśla też, iż na przykład działania takie jak ograniczenie cięć wzdłuż cieków wodnych "wynikają wprost z doświadczeń powodzi". - Wiadomo, iż wezbrana woda, której nic nie ogranicza, toczy się wartko. Inaczej jest, gdy napotyka na naturalne przeszkody, wsiąka w podłoże - mówi i dodaje, iż na projekty retencji wody Lasy przeznaczają setki tysięcy złotych.
Spór o dane
Według organizacji branżowej dane dot. całkowitego pozyskania drewna wcale nie oddają pełnego obrazu sytuacji, bo "drewno drewnu nierówne". - W ostatnim czasie rosło lub przynajmniej nie spadało pozyskanie drewna cienkiego. Jednak to jest przydatne np. producentom papieru i płyt. To nie to samo, co drewno trafiające do tartaków - wskazuje Poziomski.
Jak mówi, jest to szczególnie odczuwalne dla "firm skupiających się na surowcu liściastym". - Podaż tego drewna została radykalnie okrojona. I ten segment nie jest może dużą częścią całej branży, ale to drewno jest niezbędne do niektórych produktów. Są grupy produktów, których nie wykona się z drewna iglastego, jak np. podłogi - stwierdza.
- Na przestrzeni kilku lat mamy spadek o ponad połowę. Ten trend nie rozpoczął się wraz z moratorium, ale decyzje ministerstwa radykalnie pogorszyły sytuację - mówi. Jak przyznaje, spadek pozyskania drewna dębowego we wcześniejszych latach był związany m.in. z warunkami pogodowymi. - Susza osłabiła drzewostan iglasty i duża część zasobów była przekierowana na jego pozyskanie, a w konsekwencji drewna dębowego pozyskano mniej - wyjaśnia.
Dane, które uzyskaliśmy z Lasów Państwowych, rzeczywiście pokazują, iż w ostatnich kilku latach pozyskano mniej tego typu drewna, a w roku 2025 drewna wielkowymiarowego liściastego będzie ok. 10 proc. mniej niż rok temu.
- Ograniczenia, które wynikają z moratorium, pilotażu tzw. lasów społecznych i wzmacniania ochrony starolasów, dotyczą zaledwie kilku procent powierzchni Lasów Państwowych. To nie są wielkości, które mają wpływ na rynek drewna i na poziom jego pozyskania - przekonuje wiceminister Dorożała. Jak dodaje, mniejsza ilość drewna liściastego i więcej sosny to zjawisko obserwowane także w innych krajach Europy, które wynika m.in. działań wobec zmian klimatu, przebudowy gatunkowej lasów i wycinek w tych sadzonych po II wojnie światowej (które wchodzą teraz w tzw. "wiek rębności").
Prognozy Lasów Państwowych na ten rok pokazują, iż w RDLP Białystok pozyskanie drewna liściastego będzie takie samo, jak w roku ubiegłym. Z kolei w RDLP Kielce plan jest kilka procent wyższy niż pozyskanie w roku 2024.
Wiceminister klimatu mówi też, iż niedługo ma wejść w życie przygotowane przez resort rozporządzenie o zakazie spalania pełnowartościowego drewna w energetyce zawodowej. - To będzie kilka milionów metrów sześciennych drewna, które trafią na rynek, do przemysłu tartacznego, meblarskiego, zamiast wylecieć kominem - stwierdza. - W elektrowniach możemy palić biomasą i odpadami drzewnymi, na tym polega racjonalna polityka i kaskadowe wykorzystanie drewna - dodaje.
Drewno drożeje?
Spór między organizacją branżową a rządzącymi dotyczy także cen drewna. Zdaniem PIGPD rosnąca cena drewna jest "jednym z kluczowych czynników pogarszającej się kondycji finansowej branży".
Resort wskazuje też, iż w 2024 roku średnia ceny sprzedaży drewna spadła (uwzględniając inflację) o 15 proc. w ujęciu rok do roku (z 327,4 zł w 2023 r. do 277,4 zł w 2024 r.). O tych danych mówił niedawno w rozmowie z nami wiceminister Mikołaj Dorożała.
- Minister Dorożała wyrywa liczby z kontekstu, na przykład w kontekście średnich cen drewna indeksowanych inflacją. To, co robi, ma populistyczny charakter. A prawda jest taka, iż radykalnie spadła podaż surowca drzewnego. Szczególnie tego, które trafia do polskiego tartacznictwa, do rodzinnych firm, czyli w większości z sektora małych i średnich przedsiębiorstw - mówi Poziomski. I wskazuje, iż właśnie wzrost drewna wielkowymiarowego, szczególnie liściastego, jest problemem dla firm.
Dane*, które otrzymaliśmy z Lasów Państwowych, pokazują gwałtowny wzrost cen w latach 2022-2023. To miało związek z wojną w Ukrainie i sankcjami na Rosję i Białoruś (m.in. na import drewna). W ubiegłym roku ceny spadły, choć ich poziom pozostał znacznie wyższy niż przed 2022 rokiem. Według dostępnych danych na rok 2025 ceny wielkowymiarowego drewna dębowego i sosnowego kształtują się na poziomie podobnym co w ubiegłym roku.
- Średnie ceny drewna w Polsce są długoterminowo jednymi z najbardziej stabilnych i najmniej zmiennych w Europie - mówi wiceminister Dorożała.
Jaka rola drewna?
Poziomski zwraca uwagę, iż kiedy mowa o ekologii, to drewno ma swoją rolę do odegrania jako surowiec do wytwarzania najróżniejszych produktów.
- Drewno jest materiałem odnawialnym, a alternatywą są tworzywa sztuczne, wytwarzane z ogromnym zużyciem energii. A kiedy podaż drewna spada, cena rośnie, to konsument chętniej wybierze np. krzesło z plastiku. Kto na tym zyskuje, gdzie tu ekologia? - pyta.
Jego zdaniem bez branży drzewnej "nie ma mowy o realnym procesie dekarbonizacji". - Potrzeby konsumenckie rosną, jest tylko pytanie, jakie surowce je będą zaspokajały - mówi. I dodaje, iż jeżeli na przykład podłogi dębowe staną się zbyt drogie, to coraz częściej ludzie będą sięgać po tworzywa sztuczne.
Oczywiście są obszary, w których walory przyrodnicze i turystyczne powinny być dominujące. Ale nie może to być tak, iż w całej Polsce ogranicza się pozyskanie najistotniejszego dla nas surowca. Poza tym takie działania muszą być rozłożone w czasie, i zaopatrzone w proces transformacji sprawiedliwej - postuluje szef organizacji branżowej.
"Pominięto głos lokalnych społeczności"
Szef organizacji branżowej zarzuca ministerstwu nie tylko "wciąganie danych z kontekstu", ale także "brutalne pominięcie głosu lokalnych społeczności" w decyzjach dotyczących lasów.
- Brałem udział w organizowanej przez ministerstwo Ogólnopolskiej Naradzie o Lasach, przez cztery dni siedziałem na rozmowach w Warszawie. I rzeczywiście w trakcie spotkań wywiązał się merytoryczny dialog, choćby jeżeli nie wszystkie padające tam wnioski były dla nas jako branży korzystne. I wszystko byłoby super, gdyby nie to, iż te wnioski najwyraźniej nie odpowiadały z góry postawionym tezom i nie zostały wzięte pod uwagę - opowiada Piotr Poziomski.
- Byłem w grupie zajmującej się lasami społecznymi i naszym wnioskiem było to, iż jeżeli mają powstawać, to powinny być to inicjatywy oddolne. Tymczasem dzień później, wbrew zapewnieniom, iż nic takiego się nie stanie, minister ogłosił projekt utworzenia lasów społecznych wokół dziewięciu miast. Między innymi dlatego wycofaliśmy się z tej narady - mówi.
Co na to organizujący naradę resort klimatu? - Przede wszystkim, jeszcze dwa, trzy lata temu nikt sobie nie zawracał głowy żadnymi debatami i dyskusjami. Protestujących na ziemię, dla NGO slappy**, i tak wyglądał dialog - mówi Dorożała.
Jak podkreśla, w ubiegłorocznej naradzie "uczestniczyły przeróżne podmioty o często sprzecznych interesach i poglądach". - Naszym celem jest ich wysłuchanie, przyjęcie argumentów, ale też podjęcie decyzji. Nie może być tak, iż brak jednomyślności będzie paraliżował - mówi.
- Wszystkie decyzje podejmowane przez MKIŚ w 2024 i 2025 roku opierają się na modelu partycypacyjnym, co nie oznacza, iż każdy głos zostanie uwzględniony. Musimy brać pod uwagę potrzeby ochrony przyrody, bo po to jesteśmy: zmiany klimatu, potrzeby gospodarcze, a przede wszystkim oczekiwania społeczne. I to robimy - stwierdza wiceminister.
* Dane dot. cen drewna to średnioważone ceny sortymentu reprezentatywnego w latach 2019-2025 w uzyskane w procedurach długoterminowych (sprzedaż ofertowa i aukcje systemowe).
** SLAPP to skrót od angielskiego terminu "Strategic Lawsuit Against Public Participation". To rodzaj pozwu ukierunkowanego na zastraszenie i cenzurowanie np. aktywistów lub dziennikarzy przez obarczenie ich wysokimi kosztami lub groźbą bardzo dużych sankcji.