
Cała reszta - słaby rząd, karykaturalne media publiczne, kontynuacja pisowskich patologii w spółkach skarbu państwa, bezzębne służby, słaba kampania – to jedynie pochodna decyzji (lub ich braku) lidera który w 2023 roku wziął na siebie pełną odpowiedzialność i dostał potężny kredyt zaufania wyborców. W zaskakująco szybkim tempie kredyt ten roztrwonił.
Przyzwolił na błyskawiczne wejście swojego otoczenia w tryb tłustych misiów, zadowolonych z siebie i niezdolnych do większego wysiłku. choćby jeżeli ten rząd już coś zrobił – to nie uznawał za stosowne o tym kogokolwiek poinformować. choćby obiektywnie najsilniejsza strona tego rządu, MSZ Markoego nie mogła przykryć nieporadności czy indolencji w pozostałych resortach.
Klasycznym i powtarzalnym błędem PO jest powyborcze błyskawiczne odcinanie się od własnych wyborców, wiara w szczególne kompetencje wąskiej grupy polityków i politykierów z legitymacją partyjną, którzy z wyćwiczoną pewnością siebie plotą banały i roją imperialne plany oparte na „rozumieniu wyborcy” wszystkich przeciwników. A co z próbą zrozumienia własnego wyborcy, któremu opowiadaliście o 100 konkretach? Bo to demobilizacja wyborców tej koalicji zdecydowała o wyniku tych wyborów.
Kanalizowanie problemu w rozliczeniach blokowanych przez tajemne siły nie daje efektu – serio uwierzyliście, iż zastąpienie piekarza z lepszego sortu cukiernikiem z PS (czy na odwrót) w spółce zbrojeniowej nie będzie zauważone? Że powierzenie kierownictwa mediów publicznych ludziom, którzy traktują tę pracę jak wyjazd na truskawki w Norwegii (wprawdzie sezon krótki, ale kasa fajna) da się ukryć? Że dzisiejsze awanse policyjnych dzielnych wojowników z protestami kobiet z lat ubiegłych nie zrobią wrażenia? Choć trzeba uczciwie przyznać, iż nikt choćby za bardzo tego nie ukrywał.
Wynik wyborów wskazuje, iż ci którzy uważają się za magów bo wierzą w zwycięstwo dzięki wielkiej ilości rozwieszonych banerów i rekordowej ilości spotkań bez strategii, taktyki, przekazu – po raz kolejny ponieśli klęskę. Po raz kolejny uznaliście, iż kampanię wyborczą mogą robić zaufani amatorzy, profesjonalistów pozostawiliście do dyspozycji konkurencji. Po raz kolejny założyliście, iż dla dobra wyższego wasi wyborcy wybaczą wam wszystko.
Ta klęska została solidnie wypracowana. Ile razy można latami i miesiącami zawodzić, żeby potem w ostatnim tygodniu mobilizować dramatycznymi apelami? To ciągłe liczenie na cud, a cuda maja to do siebie iż nie są regułą.
Maksyma przypisywana Einsteinowi "szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów" powinna być wyryta wielkimi literami na każdej ścianie gabinetów decydentów rządzącej (jeszcze) koalicji.
Marcin Celiński