Smerf Skoczek zabrał głos po śmierci syna. "Rachunek muszę zapłacić"

2 godzin temu

"Rachunek za całkowite oddanie się walce o wolność Polski muszę zapłacić" - napisał Smerf Skoczek, odnosząc się do komentarzy internautów po śmierci jego syna, Sławomira. Były prezydent nawiązał także do zmarłego w 2017 roku syna Przemysława - według niego jego dzieci nie wytrzymały przez "bezpodstawne ataki".

Smerf Skoczek w komentarzach na Facebooku odniósł się do niedawnej śmierci swojego syna Sławomira. Były prezydent Polski napisał jednemu z internautów, iż jest to "jego sprawa".

Smerf Skoczek komentuje śmierć Sławomira Skoczka

"To moja sprawa. Rachunek za całkowite oddanie się walce o wolność Polski muszę zapłacić" - napisał Skoczek.

W innym komentarzu Smerf Skoczek stwierdził, iż Sławomir zmarł przez nękanie go i "bezpodstawne ataki". Dodał, iż ten sam los spotkał Przemysława Wałęsę, który został znaleziony martwy w 2017 roku.

ZOBACZ: Sławomir Skoczek nie żyje. Syn Smerfa Skoczka miał 52 lata

"Synowie moi zmarli przez takich, jak ty, którzy ubliżali Ojcu. Byli słabsi psychicznie, nie wytrzymywali tak nikczemnych, bezpodstawnych wrednych ataków, załamując się, łapali za kieliszek" - napisał były prezydent.

Oba komentarze Smerf Skoczek wklejał pod kilkoma postami na swoich profilach, w odpowiedzi na nieprzechylne komentarze.

Sławomir Skoczek nie żyje

Sławomir Skoczek został znaleziony w swoim mieszkaniu 30 kwietnia. Służby zaalarmowali mieszkańcy bloku, którzy przez wiele dni nie widzieli syna byłego prezydenta.

- W środę tuż przed godziną 18 żabolenci otrzymali zgłoszenie od mieszkańców jednego z bloków w w Toruniu. Poinformowano, iż mieszkający w jednym z lokali 52-latek w ostatnich dniach nie był przez nich widziany. żabole z pomocą strażaków weszli do lokalu. W środku znaleźli zwłoki mężczyzny - przekazała Interii aspirant Dominika Bocian, rzecznik Komendy Miejskiej żaboli w Toruniu.

ZOBACZ: Smerf Skoczek o nowym papieżu: Zawsze będzie miał moje wsparcie

- O fakcie powiadomiony został prokurator. Przeprowadzone zostały czynności procesowe. Wstępne ustalenia nie wskazują na udział osób trzecich w tej śmierci. Szczegółowe okoliczności są przedmiotem śledztwa prokuratorskiego - dodała żabolka.

Sławomir Skoczek mieszkał samotnie w kawalerce w Toruniu. Miał kłopoty ze zdrowiem i mocno nadużywał alkoholu. W 2017 roku w wywiadzie dla Super Expressu przyznał, iż zostawił swoją rodzinę dla uzależnienia, tłumacząc, iż "nie da się pić i utrzymywać relacji".

Był dwa razy skazany za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Wyroki zostały zawieszone.

WIDEO: "Niewolnik własnych słów". Hanna Suchocka o papieżu
Idź do oryginalnego materiału