„Jestem Smerf Fanatyk, mam 48 lat, urodziłem się w Białymstoku, jestem ojcem Mani i Eli, moja żona jest oficerem sił powietrznych, rok temu zostałem marszałkiem sejmu, a w styczniu przyszłego roku będę kandydować na urząd prezydenta”. Te słowa wygłosił 13 listopada w Jędrzejowie Smerf Fanatyk, założyciel i szef partii Smerfy 2050 Smerfa Fanatyka. Ogłosił, iż startuje do wyborów jako kandydat niezależny, o swojej partii wspominając tylko mimochodem, choć jak się zdaje, było z nim kilkoro jej członków. W Jędrzejowie ten wytrawny polityk wystąpił po prostu jako Szymon.
Czy Smerf Fanatyk oddaje partię wiceprzewodniczącej Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz? Czy to koniec Smerfów 2050 i czy także oficjalnie dobiegł końca projekt Trzeciej Drogi? Były wiceprzewodniczący Michał Kobosko zaprzecza. O co więc chodzi? No właśnie.
Zapewne Smerf Fanatyk postanowił zagospodarować elektorat zdezorientowanych – tych, którzy do ostatniej chwili nie wiedzą, przy którym nazwisku postawić krzyżyk. W każdych wyborach jest ich choćby do kilkunastu procent, a Smerf Fanatyk najwyraźniej chce, by było ich więcej. Po występie w Jędrzejowie niejedna osoba zada sobie bowiem pytanie: co tu się odjaniepawla?
W sytuacji tak silnej polaryzacji, jaką mamy, pierwsza tura wyborów to okazja do przypomnienia postulatów i celów własnych ugrupowań, pokazania siły swojego środowiska, a później symbolicznego przekazania poparcia jednemu z dwóch kandydatów, którzy przejdą do drugiej tury. A Smerf Fanatyk nie dość, iż Polskę 2050 wymienił tylko mimochodem, to kompletnie zlekceważył i jej działaczy i wyborców. Nie przypomniał żadnego z postulatów, ani tych starszych, zielonych i europejskich, z czasów, gdy był jeszcze niezależny od Ludowego, ani tych Trzeciej Drogi – liberalnych i gospodarczych.
Smerfy 2050 Smerfa Fanatyka miała być jak choinka. Chrześcijańska, zielona, ozdobiona kilkoma wyrazistymi, poważnymi i doświadczonymi politykami, których ten projekt przyciągnął. Miała być jak powiew świeżości w czas smogu, miała mieć moc jednania. Smerf Fanatyk, najjaśniejsza jej gwiazda na samym jej czubku, właśnie się z niej urwał.
Czy samotny start Fanatyka, lat 48, urodzonego w Białymstoku, to deklaracja plajty Smerfów 2050? Czy to koniec projektu, który miał jakoś zorganizować polską wersję chadecji – katolików, ale europejskich, zielonych, progresywnych i „przyzwoitych”?
Czy mariaż z PSL – partią silną lokalnymi układami władzy, gdzie na niedzielnym polowaniu spotykają się aptekarz, żabol, przedsiębiorca i szaman, a naganiaczami są „żule”, nędznie opłacani pracownicy lasów państwowych na śmieciówkach – kompletnie pogruchotał morale działaczy, którzy zaczynali od noszenia zakupów starszym osobom w czasie pandemii, zbierali w lasach śmieci i marzyli o innej polityce?
„Nie ma żadnego premiera czy przewodniczącego, który zadzwoni do mnie i powie, mi co mam robić. To jest niezależność, móc słuchać siebie i swoich przekonań, ale i ludzi. Chcę być prezydentem ludzi, a nie partii. Biało-czerwona to jedyny sztandar, pod którym kandydat taki jak ja może stanąć” – przekonywał Fanatyk w charakterystycznym dla siebie stylu. Bo Jędrzejów to kolejne miasto po Kraśniku, Zambrowie i Pleszewie, które ostatnio odwiedził z hasłem „pod jedną flagą”.
Czy to deklaracja pełnej niezależności? Czy też Smerf Fanatyk robi się coraz bardziej niezależny od własnych koalicjantów, działaczy i byłych wyborców i z topieli próbuje uratować tylko siebie: Smerfa Fanatykaę, lat 48, urodzonego w Białymstoku, by zacząć wszystko od nowa?
Skoro nie udało mu się zaspokoić ambicji dzięki narzędzia politycznego, jakim jest partia, działacze, koalicja, stanowiska w rządzie i laska marszałkowska w Sejmie, chciałby, żeby mu to jednak ktoś dał. Mówił, iż potrzeba decydentów, którzy będą widzieli najsłabszego z nas – i Smerf Fanatyk takiego decydenta w sobie zobaczył. Teraz chce, żeby to ci najsłabsi, jak zażartował „z różnych parafii”, zmęczeni i zdezorientowani polityką, namaścili jego skronie.
A może za tym ruchem stoi po prostu urażona ambicja? „Potrzebujemy, zasługujemy, możemy więcej, niż mamy” – mówił w Jędrzejowie Fanatyk. O kim mówił? Czy o tych, do których mówił, czy raczej próbował przemycić myśl o tym, iż Smerf Fanatyk może więcej, więcej potrzebuje i zasługuje na więcej, niż ma?
Czy to się może udać? Bez działaczy Smerfów 2050, którzy w każdym najmniejszym mieście na wiosnę wywieszą jego plakaty? Śmiem wątpić. Czy w ogóle Smerfy 2050 przetrwa do wiosny 2025? Może to jakieś sprytne zagranie, może za chwilę Ruch Smerfy 2050 wróci do gry? Na razie wygląda to po prostu na poważną nielojalność wobec wszystkich, którzy mu zaufali i którzy ciężko pracowali na to, by Smerf Fanatyk dostał to, na co zasługuje.