Słoneczny rekord. Panele fotowoltaiczne nigdy dotąd nie dały nam tyle prądu

1 tydzień temu
Panele fotowoltaiczne "wykręciły" rekord produkcji energii w Polsce. W słoneczne, majowe południa już regularnie produkują więcej niż węgiel i gaz. Zielonego prądu możemy mieć więcej, ale zmieniać się musi cały system energetyczny.
Padł rekord produkcji energii z paneli fotowoltaicznych - poinformowały Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Liczba paneli na dachach oraz większych instalacji stale rośnie, a to przynosi efekty. W ostatnich dniach od kilkunastu do choćby 23 proc. prądu w naszych gniazdkach mogło pochodzić z ze słońca.
REKLAMA






Zobacz wideo Hubert Różyk: Szczyty klimatyczne diametralnie wpływają na nasze życie, spójrzmy na OZE, pompy ciepła



W środę około godziny 12:30 po raz pierwszy produkcja energii z paneli fotowoltaicznych przekroczyła 11 gigawatów. W czwartek rekord ten został jeszcze poprawiony, a w pełnej godzinie (11-12) mieliśmy prawie całe 11 gigawatogodzin elektryczności ze słońca. Jak dużo to energii? W tej godzinie panele fotowoltaiczne dawały aż 54 proc. całej produkcji prądu w Polsce. W tym samym czasie z węgla mieliśmy 36 proc. energii.



Początek maja przyniósł dłuższe, słoneczne dni, a to pozwoliło na większą produkcję z fotowoltaiki. Tej mamy coraz więcej. Między początkiem 2023 a lutym tego roku ilość mocy w fotowoltaice wzrosła o 35 proc.
Na poniższym wykresie Fundacji Instrat widać, ile prądu dawała fotowoltaika w ostatnim tygodniu (fioletowa część wykresu) - w ciągu dnia to już regularnie więcej niż elektrownie węglowe i gazowe razem wzięte:





Zmianę w produkcji energii bez emisji gazów cieplarnianych (ze słońca, wiatru i wody) widać też na przestrzeni lat. W kwietniu tego roku - pokazuje wykres Fundacji Instrat - mieliśmy ok. 31 proc. produkcji prądu z "zielonych" źródeł. Rok temu w kwietniu było to 24 proc., a w kwietniu 2020 roku - niecałe 14 proc.








Wzrost produkcji prądu z fotowoltaiki wiąże się z wyzwaniami. Praca paneli jest przewidywalna (dzięki prognozom pogody), ale zmienna - i to gwałtownie - z oczywistych powodów. Najwięcej wytwarzają w południe, w nocy wcale. A między tymi dwoma momentami generacja elektryczności gwałtownie wzrasta i później spada, za czym musi nadążać cały system.
Niestety elektrownie węglowe - a to one wciąż dają nam większość prądu w skali roku - nie są dobrze przystosowane do tego, żeby bardzo gwałtownie zwiększać i zmniejszać produkcję, a już szczególnie do tego, by być włączane i wyłączane dwa razy dziennie. Skoro tych elektrowni wyłączyć nie możemy, a zdarza się - szczególnie w słoneczne weekendy - iż prądu ze słońca mamy aż za dużo, dochodzi do przymusowego odłączania paneli fotowoltaicznych.
Czy to oznacza, iż Polska doszła do ściany, jeżeli chodzi o energię odnawialną? Niekoniecznie, bo jest szereg rozwiązań, które mogą sprawić, iż nasz system będzie bardziej "elastyczny". Z jednej strony możemy zmieniać konwencjonalne źródła energii (te oparte o gaz czy biogaz lepiej dostosowują się do gwałtownych zmian niż elektrownie węglowe). Z drugiej - trzeba szukać możliwości zmagazynowania nadwyżek energii ze źródeł odnawialnych. Takie magazyny energii mogą wykorzystywać baterie, ale też inne technologie (np. elektrownie szczytowo-pompowe), z nadwyżkowego prądu można wytwarzać też wodór.
Idź do oryginalnego materiału