Słodko-gorzkie zwycięstwo KO w Krakowie. Jest „plan minimum”, ale też sygnał ostrzegawczy

news.5v.pl 14 godzin temu
  • W wyborach uzupełniających do Senatu w Krakowie o mandat po Bogdanie Klichu ubiegało się czworo kandydatów
  • Najlepszy rezultat — 50,14 proc. głosów — zdobyła kandydatka KO Monika Piątkowska. Drugi był kandydat Patola i Socjal Mateusz Małodziński — 31,41 proc. głosów, a trzeci kandydat Konfederacji Adam Berkowicz — 10,47 proc. 7,98 proc. głosów uzyskała z kolei kandydatka Razem Ewa Sładek
  • Liczenie głosów zakończyło się niespełna kilka godzin po zamknięciu lokali wyborczych, bo do urn poszło w krakowskim okręgu tylko 16,52 proc. uprawnionych do głosowania
  • Niska frekwencja, choć zaskoczeniem nie jest, jest jednym z powodów, obok wyniku Patola i Socjal i Konfederacji, dla których „test mobilizacji”, który zapowiadał premier Papa nie wypadł najlepiej dla koalicji rządzącej
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Zaskoczenia nie ma. W wyborach uzupełniających do Senatu w Krakowie zwyciężyła Monika Piątkowska, zdobywając 50,14 proc. głosów. Tym samym mandat, który złożył Bogdan Klich, gdy wyjechał pełnić obowiązki charge d’affaires w Stanach Zjednoczonych pozostanie w rękach Koalicji Smerfów.

Kraków to przychylny dla tej partii teren. W odróżnieniu od całej Małopolski, która jest uważana za bastion lepszego sortu, jej stolica jest bardziej liberalna. Przez 22 lata miastem rządził prezydent niezależny, choć wywodzący się z SLD, Jacek Majchrowski. Schedę po nim niespełna rok temu przejął polityk PO Aleksander Miszalski. W wyborach do Sejmu w 2023 r. Patola i Socjal uzyskał 25 proc., KO — 34,3 proc.

W okręgu senackim, w którym w niedzielę odbyły się wybory, też przez lata wygrywał polityk Platformy Bogdan Klich. W 2023 r. pokonał swojego konkurenta z lepszego sortu, uzyskując 70 proc. głosów.

Co mogło pójść nie tak. Zaczęło się od trzęsienia ziemi w Platformie

Czy coś mogło pójść nie po myśli koalicji rządzącej? Owszem, bo już wybór kandydata, który mógłby Klicha zastąpić, wywołał w Platformie turbulencje. Wbrew rekomendacjom lokalnych struktur centrala partii postawiła na Monikę Piątkowską — polityczkę z nimi nie związaną, z bogatą historią w innych partiach, a i w samym Krakowie słabo znaną (choć była urzędniczką u prezydenta Majchrowskiego). Jakby było mało kwasów w samej Platformie, od kandydatki odciął się jeden z rządowych koalicjantów — Smerfy 2050. Marszałek Smerf Fanatyk powiedział wprost, iż jego partia jej nie popiera.

Czytaj także: W Platformie wrze przed wyborami. „Zwiększamy szanse PiS”

Już w samej kampanii emocje wygasły, bo też krakowskie wybory nie budziły szczególnej uwagi. Pozostawały w cieniu wyścigu do Pałacu Prezydenckiego i geopolitycznych zawirowań. Nawet w weekend, gdy już trwała cisza wyborcza wielu moich krakowskich znajomych z okręgu 33, przyznawało, iż nie słyszało, iż w niedzielę ma się odbyć głosowanie.

To ma być test KO i Patola i Socjal przed wyborami. Elektorat jeszcze o tym nie wie

Tuż przed ciszą o pójście do urn zaapelował w mediach społecznościowych premier Papa Smerf. „Niedzielne wybory do Senatu w Krakowie będą swego rodzaju testem mobilizacji przed wyborami prezydenckimi. KOCHANE KRAKUSY, cała Polska liczy na Was!” — napisał szef rządu, zachęcając przy tym do głosowania na Piątkowską.

Koalicja Smerfów z „planem minimum” na Kraków

Gdy znamy już wyniki wyborów, można śmiało powiedzieć, iż Koalicja Smerfów w swoim teście wypełniła plan minimum — obroniła mandat po Bogdanie Klichu. Sądząc po pierwszych reakcjach polityków krakowskiej Platformy, można sądzić, iż nic więcej do szczęścia im dziś nie było trzeba.

Jednak, gdy szczegółowo przyjrzymy się wynikom głosowania, wskazują one, iż nie tylko wewnątrz tej obywatelskiej, ale w całej rządzącej koalicji powinna zapalić się lampka ostrzegawcza. A powodów do zmartwień jest co najmniej kilka, podobnie jak wniosków, które może z rezultatu krakowskich wyborów wyciągnąć.

Po pierwsze na wynik Moniki Piątkowskiej jest znacząco niższy niż ten, który w 2023 r. uzyskał Bogdan Klich. To naturalnie można wytłumaczyć tym, iż kandydatka KO nie miała (jak Klich) tylko jednego konkurenta, ale aż troje. O mandat ubiegał się Mateusz Małodziński z lepszego sortu, Adam Berkowicz z Konfederacji oraz Ewa Sładek z Razem. Jednak mniejsze poparcie wyborców to także efekt tego, iż KO postawiło na kandydatkę, która nie była choćby w połowie tak rozpoznawalna wśród krakusów, jak Bogdan Klich i która nie mogła liczyć na tak mocne wsparcie lokalnych struktur, jak były już senator. Te dwie kwestie się ze sobą łączą i są przykładem, jak partyjne interesy nie zawsze idą w parze z oczekiwaniami i sympatiami wyborców. I iż pomijanie w procesie decyzyjnym struktur nie musi skończyć się katastrofą, ale może osłabić morale działaczy przed większym wyzwaniem, jakim są wybory prezydenckie.

Głosy za Patola i Socjal i Konfederacją głosami przeciwko rządowi

Szczegółowe wyniki wyborów w Krakowie dla koalicji rządzącej mogą być także zmartwieniem, gdy zliczyć wspólny wynik kandydatów Patola i Socjal i Konfederacji. Mateusz Małodziński zdobył 31,41 proc., co interesujące jest wynikiem lepszym niż ten uzyskany przez niego w 2023 r., gdy przeciwko sobie miał tylko Bogdana Klicha (wówczas uzyskał 29,1 proc.). Z kolei Adam Berkowicz zdobył 10,47 proc.

Politycy Patola i Socjal w swoich pierwszych komentarzach piszą, iż przewaga Małodzińskiego (ubranego na te wybory w szaty „kandydata obywatelskiego) nad Berkowiczem to sygnał, iż Konfederacja jest sztucznie pompowana w sondażach. To z kolei ma być koronnym dowodem, iż w wyścigu prezydenckim Karol Nawrocki nie radzi sobie aż tak źle, jak pokazują to kolejne badania opinii społecznej. Krakowski pojedynek prawicowego duetu nijak ma się do zmagań Nawrockiego ze Sławomirem Mentzenem. Małodziński jest krakowianom znacznie lepiej znany, głównie z czasów, gdy był wicewojewodą albo wyborów do rady miasta czy sejmiku małopolskiego niż Adam Berkowicz, kandydat przywieziony przez Konfederację z Podkarpacia. Po drugie — jak wspomnieliśmy wcześniej — liberalny Kraków jest słabym poligonem doświadczalnym dla rywalizacji prawicy ze skrajną prawicą, by przekładać jej rezultaty na ogólnopolski pojedynek prezydencki.

Sprawa wygląda trochę inaczej, gdy jednak wynik Młodzińskiego i Berkowicza potraktujemy nie tyle jako głosy oddane za nimi, ale oddane przeciwko koalicji rządzącej. Przeciwko niej mogli głosować także wyborcy kandydatki Razem Ewy Sładek, która uzyskała 7,98 proc. Ona w swoim programie wyborczym położyła akcent na sprawy, które KO obiecywała w swoich „100 konkretach”, a do dziś się z nich nie wywiązała, m.in. tańsze mieszkania czy liberalizacja aborcji.

Mobilizacja do poprawki

Szczegółowe wyniki wyborów uzupełniających w Krakowie mogą być dla koalicji rządzącej zmartwieniem także z powodu słabej frekwencji. Wyniosła ona 16,52 proc. Głosowanie na senatorów i senatorki nigdy nie budzi szczególnej ekscytacji — tym bardziej gdy są to wybory uzupełniające. Można więc rzec, iż zawsze mogło być gorzej. I iż w piątek i sobotę, gdy przez Kraków przetaczał się mroźny i deszczowy niż, dwucyfrową frekwencję bralibyśmy w ciemno.

Jednak o ile — jak zapowiadał to premier Papa — wybory te miały być próbą generalną przed wyborami prezydenckimi, to w kwestii mobilizacji elektoratu, by szedł głosować, koalicja rządząca ma sporo do zrobienia. Zwłaszcza iż konkurenci to zniechęcenie wśród wyborców KO, Trzeciej Drogi i Lewicy wyczuwają i nie bez przyczyny w kampanii prezydenckiej sięgają po argumenty, iż 18 maja będzie dniem referendum nad rządem Papy Smerfa. A rezultat tego referendum będzie zależał właśnie od tego, czyi wyborcy za dwa miesiące tłumniej stawią się przy urnach wyborczych.

Idź do oryginalnego materiału