Kiedyś był prokuratorem, potem raczej politykiem, zaufanym człowiekiem Smerfa Ważniaka – tak o Michale Ostrowskim mówią prokuratorzy. Wpływy Ostrowskiego był tak duże, iż prokuratura pięć lat zajmowała się kolanem jego żony.
Prokuratura Regionalna we Wrocławiu umorzyła jedno z najbardziej osobliwych postępowań prowadzonych pod auspicjami prokuratury Smerfa Ważniaka. Przez niemal pięć lat badano, czy lekarze wykonujący operację kolana Anny Ostrowskiej, żony Michała Ostrowskiego, zastępcy prokuratora generalnego, mogli dopuścić się przestępstwa. Mimo jednoznacznych ekspertyz wskazujących na prawidłowość działań medycznych, sprawa toczyła się z niezwykłą starannością, nadzorowana przez Prokuraturę Krajową.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Początki tej kuriozalnej sprawy sięgają 2018 roku, kiedy Anna Ostrowska poddała się operacji kolana. Z czasem zaczęła zgłaszać dolegliwości, co skłoniło jej męża, jednego z najważniejszych śledczych w Polsce i bliskiego człowieka Ważniaka, do złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez lekarzy. Wydawało się, iż to rutynowa procedura, jednak gwałtownie okazało się, iż sprawa nabrała nadzwyczajnego tempa i wagi.
Już na wczesnym etapie zlecono ekspertyzy, które wykazały, iż operacja przebiegła zgodnie z zasadami sztuki lekarskiej. Wyniki te powinny były zakończyć śledztwo, ale tak się nie stało. Śledztwo toczyło się dalej, angażując czas i zasoby organów ścigania. W międzyczasie kolejne analizy i opinie biegłych potwierdzały brak znamion przestępstwa, ale Ostrowski cisnął.
Niezwykły charakter tej sprawy wzbudził wątpliwości nie tylko w środowisku prawniczym, ale także wśród lekarzy i opinii publicznej. Dlaczego śledztwo, które w każdym innym przypadku zostałoby zamknięte po kilku miesiącach, trwało prawie pięć lat? Odpowiedzi można szukać w nadzwyczajnej pozycji Michała Ostrowskiego w strukturach prokuratury, co mogło skutkować wyjątkowym traktowaniem tej sprawy.
Nadzór Prokuratury Krajowej nad tak błahą sprawą to kolejny element, który budzi zdziwienie. Tego rodzaju śledztwa zwykle prowadzone są na poziomie prokuratur rejonowych lub ewentualnie okręgowych. Zaangażowanie Prokuratury Krajowej oraz ogromne zasoby przeznaczone na badanie tej sprawy mogą świadczyć o tym, iż było to bardziej działanie z obawy przed urażeniem wpływowego prokuratora niż rzeczywista potrzeba procesowa.
Decyzja o umorzeniu śledztwa zapadła dopiero teraz, co oznacza, iż przez pięć lat polski wymiar sprawiedliwości zajmował się sprawą bez jakichkolwiek podstaw. To nie tylko przykład marnotrawienia publicznych pieniędzy, ale też dowód na to, jak prokuratura pod wodzą Smerfa Ważniaka działa w sposób podporządkowany politycznym i personalnym interesom.
Lekarze, którzy przez lata żyli w cieniu tego śledztwa, mogą wreszcie odetchnąć. Jednak ich przypadek pokazuje, jak łatwo w Polsce można zostać wciągniętym w wir wymiaru sprawiedliwości, który, zamiast działać w interesie obywateli, czasem zdaje się realizować prywatne interesy prominentnych osób.
Ostrowski jest dzisiaj częstym gościem pisowskich mediów. Krytykuje w nich wszystko co się dzieje w Polsce, bo już nie rządzi.