Skarbonka na 54mln dolarów? Nie klikaj, czego popadnie!

2 miesięcy temu

Narzekamy na spadek kultury w Internecie, na zalew agresji i znieczulicy wokół nas. Narzekamy na niską, prymitywną rozrywkę oraz kłopoty ze zdrowiem psychicznym i koncentracją uwagi u młodzieży, która przesiaduje godzinami w Internecie. Ale czy wiemy, iż każdym kliknięciem z czystej ciekawości lub dla żartu podbijamy popularność rozmaitych trendów i motywujemy producentów, aby produkowali właśnie taki, a nie inny kontent? Czy więc sami jesteśmy sobie winni? Po części tak. Co możemy z tym zrobić? Nie klikajmy, czego popadnie!

Niewiele osób zdaje sobie sprawę albo zdaje sobie sprawę zbyt słabo z tego, jak funkcjonuje świat wirtualny, świat mediów i popkultury.

54 miliony dolarów i równanie w górę czy w dół?

To do popularności, a nie do kryterium społecznej użyteczności, mądrości czy dalekowzroczności albo choćby zwykłego bezpieczeństwa są dopasowywane nowe treści w Internecie, które ot tak sobie klikamy. Te same, popularne treści będą premiowali z kolei reklamodawcy, bo na takich treściach da się najlepiej …zarobić.

W 2021 roku youtuberem-rekordzistą był 23-letni Mr Beast (“Pan Bestia”, ewentualnie “Pan Bydlak”), który w ciągu roku zarobił 54 milliony dolarów. Czym się zasłużył dla świata? „W zeszłym roku spędził 50 godzin pogrzebany żywcem i zaoferował 10 000 dolarów każdemu, kto chce usiąść w wannie pełnej węży” – czytamy na stronie Forbes. Z takimi zarobkami on i kilku innych youtuberów zmieściliby się w pierwszej czterdziestce rankingu 100 najlepiej opłacanych gwiazd ze wszystkich dziedzin rozrywki, wyprzedzając takie osoby jak Billie Eilish, Kim Kardashian czy Angelina Jolie.

Jak podsumował Forbes w 2015 roku – jeden z czołowych YouTuberów, PewDiePie (49 mln subskrybentów), wzbogacił się o 12 mln dolarów dzięki przechodzeniu z wulgaryzmami na ustach różnych gier. Jeden z polskich liderów, Sylwester Wardęga, który w 2014 roku przebrał swojego psa za pająka, powiększył swój stan posiadania o 400 tys. zł.

CZYTAJ TAKŻE: Wesprzyj nasz nowy projekt. Zapraszamy na kanał Afirmacja Extra

W imperium popularności, ale nie pożytku i mądrości

Z medialnych rankingów przeziera jednak mimochodem przerażający obraz naszej kultury, która zniża się raczej do najprostszych instynktów, niż ciągnie nas w górę. Co gorsza, dopasowuje się raczej do zastanej już świadomości społecznej, niż ją kreuje, a to już poważny problem strategiczny. Popularność wulgaryzmów i prymitywnych produkcji dobitnie o tym wszystkim świadczy. Nie tylko cała kultura, ale każdy z nas z osobna musi się także zmierzyć z wyzwaniem: mam być aktorem czy widzem?, kreatorem swojego życia czy rybą na wędce? – bez względu na to, po której stronie ekranu jesteśmy.

Rządzi nami świat algorytmów

Rządzi nami de facto świat algorytmów, które pracowicie monitorują, jakie treści stają się najbardziej poczytne i popularne, i dodatkowo je wzmacniają, tworząc clickbaity. Analitycy social mediów, internetowego marketingu oraz doradcy reklamowi dokładnie sprawdzają, które treści cieszą się największym „wzięciem”. Powstały specjalne narzędzia, jak Google Trends, Google Analitics, analizy SEO, czy Youtube Trends, które precyzyjnie mierzą popularność poszczególnych treści i internetowe trendy. Mnożą się oferty monitoringu mediów, które pomagają usprawnić przełożenie najbardziej angażujących publikacji na ekwiwalent reklamowy. Sami dobrze wiemy, iż każde medium społecznościowe jest zaopatrzone w lajki i inne wskaźniki, które choćby zwykłym użytkownikom Internetu gwałtownie unaoczniają, co/kto jest popularny, a kto nie. Jak bardziej angażować odbiorców – doradza TikTok.

Każdy właściciel strony, platformy ma do dyspozycji statystyki odwiedzin, szczegółowo rozpisane na kategorie, a choćby może podejrzeć statystyki odwiedzin u konkurencji. W Internecie znajdziemy także porady, jak zwiększyć współczynniki klikalności (CTR). Badania słuchalności publikuje Polskie Radio, a podobne wskaźniki centrum reklamy każdego medium. Ciasteczka (pliki cookies) zliczają wejścia na stronę i śledzą nasze kroki w Internecie, dzięki czemu otrzymujemy spersonalizowany garnitur reklam (nie zdziwcie się więc Państwo, iż jeżeli ostatnio szukaliście kurtki, to reklamy kurtek będą widoczne na każdej witrynie).

CZYTAJ TAKŻE: Dzieci „królami” YouTube’a?

Co najbardziej się klika? …czyli jacy jesteśmy?

Prosty refren, wyliczanki, dancowy rytm, erotyczne skojarzenia i disco polo – to przepis nie tylko na smerfa (okiem YouTube’a). jeżeli humor, to prymitywny, przewrotny, wręcz idiotyczny – to sprawdza się i w Polsce, i na świecie. O patostreamingu choćby wspominać nie będę. Według zestawienia wszechczasów najpopularniejszych filmów na YouTubie na świecie, przygotowanego przez portal Nano.komputronik.pl, prym wiodą treści płytkie. Po odsianiu utworów, najczęściej wyliczanek dla dzieci (pisałam już o tym, iż „Dzieci są królami Youtuba”), widzimy dużo treści tanecznych.

“Despacito” to letni hit z 2017 roku, w którym roi się od damskich pośladków i ledwo osłoniętych biustów oraz jawnie erotycznych póz. Piękne kobiety w skąpych strojach zostały sportretowane dla kontrastu na tle ulicy, czasem slamsów, mrocznych spelunek. To plus latynoska, taneczna muzyka, owszem na przyzwoitym poziomie, wpadająca w ucho, dały drugie miejsce i 8 mld odtworzeń. Triumfuje taneczny “Gangnam Style” – dance’owy, dynamiczny, szokujący i bazujący także na erotycznych ruchach czy skojarzeniach. Nieco “ambitniejszy” repertuar to „Shape of you” Eda Sheerana (5 miejsce): „Zakochałem się w twoim ciele” i „kocham twoje kształty” – powtarza Ed Sheeran. Wybiło się także „See you again” wykonywane przez Wiza Khalifę i Charliego Putha – nostalgiczna rapowana piosenka w hołdzie dla zmarłej gwiazdy serii „Szybcy i wściekli”, Paula Walkera. „Uptown Funk” to kolejny na liście utwór dance’owy, wpadający w ucho, z nutą humoru (5 mld wyświetleń).

W Polsce, po odsianiu produkcji dla dzieci, widzimy na YouTubie hegemonię disco polo. „Miłość w Zakopanem” Sławomira to nr 4 w Polsce (252 mln odtworzeń). Ranking top 10 zamykają jeszcze dwa utwory disco polo: „Ona by tak chciała”, witający nas przekleństwami i zawierający prymitywną erotykę, (211 mln wyświetleń w ciągu 4 lat) i „Przez twe oczy zielone” z Zenkiem w roli głównej (208 mln widzów czy raczej słuchaczy).

CZYTAJ TAKŻE: “Lektury domowe”: Daj się wypluć z trzewi Lewiatana. Jak pokonać uzależnienie od ekranów?

Niestety, trendy wskazują, iż będzie gorzej

Mamy jeszcze do dyspozycji analizę trendów: „47% pokolenia Z oglądało w ciągu ostatnich 12 miesięcy filmy stworzone przez fanów o określonych treściach, artystów lub osoby publiczne” – czytam na stronie YouTube Trends z danymi za rok 2023. Co to oznacza? Tyle mianowicie, iż młodzi szukają swoistych „przewodników” i tkwią po uczy w kulturze fanowskiej.

Na topie topów tematów w USA znalazł się prymitywny utwór (bo trudno nazwać to piosenką) o głowie śpiewającej w toalecie (“Skibidi Toilet”). Nie, nie będę go podlinkowywać. „Grymasowy wstrząs” to druga w rankingu produkcja o japońskiej (prawdopodobnie) babci, która, po podaniu przepisu na shake, wymiotuje nim. Na trzecim miejscu widzimy polityczny news o ataku Hamasu w Izraelu, jako czwarty trend króluje prymitywna w treści piosenka o brzoskwiniach zrealizowana w podniosłym nastroju i prześmiewczej stylistyce. Na kolejnym miejscu znajduje się materiał na temat gier video, dalej – emocjonalny komentator gier video, a potem film „Barbie”.

Czyli na wyjściu mamy wulgarność + nabijanie się z ckliwości + gry video i szokujący, niespodziewany news polityczny. Czy takie, a nie inne statystyki sprawiają, iż wyszukiwarka Google, najpopularniejsza w sieci, nie chwali się zbiorowymi rankingami, ale pieczołowicie dzieli je na dziedziny i branże? Bardzo możliwe bowiem, iż okazałoby się, iż w wynikach wyszukiwania królują treści pornograficzne. Mało pocieszający jest fakt, iż na świecie wśród muzeów króluje Luwr, a w Polsce w Google najczęściej szuka się definicji słowa „heksametr” oraz, o dziwo, znaczenia słowa „wierutny”.

Clickbait, czyli ukąszenie i przynęta w jednym

Słowo „bait” to po angielsku „ugryźć”, „ukąsić”, ale i “branie” (w wędkarstwie). Suma summarum przynęta gryzie sama siebie, a ryba i wędkarz razem łapią się na haczyk (słówko click to wyraz dźwiękonaśladowczy, pochodzący od klikania). Kultura Internetu pełna jest wyrazistości i przesady, gdzie wszyscy walczą o uwagę odbiorcy. O ile jedni robią to w celach szlachetnych, a przynajmniej pożytecznych, inni dla czystego zysku, czasem dla prymitywnej zabawy, a czasem dla rozgłosu (i pieniędzy). Wyolbrzymienia, półprawdy, wykrzykniki, puste a wielkie obietnice, wyrazy nacechowane emocjami, zdania niedokończone. Tworzenie tytułu i tzw. zajawki to sztuka, która się opłaca. Chodzi o to, by wykorzystać curiosity gap, czyli mentalną lukę, która wtrąca nas w pułapkę ciekawości.

CZYTAJ TAKŻE: Lektury domowe: “Czas niewolników. Jak świat stał się własnością kilku korporacji?”

Wymarzony świat reklamodawców

Firmy wynajmują (czytaj sponsorują) influencerów, dziennikarzy (dostępne są całe bazy!), blogerów, wspierają się artystami – słowem stroszą piórka, aby sprzedać jak najszerzej swój produkt. W sugestywnych słowach, scenografii, opakowaniach przekonują nas do korzystnego (dla kogo? dla nich? dla nas?) wyboru. Media społecznościowe (chyba wszystkie), sczytując skrupulatnie wszelkie możliwe dane na nasz temat (co lubimy jeść, czego lubimy słuchać, ile mamy lat, czy kochamy zwierzaki, przepisy kulinarne i ekologiczne kosmetyki), tworzą idealne środowisko oraz idealną ofertę dla reklamodawców, których odwieczną zmorą było zawsze bezbłędne trafienie w grupę docelową, czyli tzw. targetowanie. Dziś jest ono na wyciągnięcie ręki. Pytanie tylko, dlaczego Instagram czy Facebook nie płacą nam za udostępnianie tych kluczowych dla reklamodawców treści?

Alternatywna rzeczywistość i wychowywanie samego siebie

Pora na morał. Czy tylko ja mam wrażenie, iż oto stworzyliśmy rzeczywistość nie tylko wirtualną, ale taką, która z wirtuozerią nas naciąga? Gdzie w tym wszystkim znaleźć autentyczność, prostolinijność i szczerość? …a gdzie prawdę, mądrość, człowieka przez duże „C”? To od nas zależy, jakie treści będą najbardziej popularne. Narzekamy na spadek kultury w Internecie, na zalew agresji i znieczulicy wokół nas. Narzekamy na niską, prymitywną rozrywkę oraz kłopoty ze zdrowiem psychicznym i koncentracją uwagi u młodzieży, która przesiaduje godzinami w Internecie. Ale czy pamiętamy, iż każdym kliknięciem z czystej ciekawości lub dla żartu podbijamy popularność różnych trendów i motywujemy producentów, aby produkowali właśnie taki, a nie inny kontent? Wychowujmy najpierw samych siebie, a potem nasze dzieci.

OGLĄDAJ TAKŻE:

Idź do oryginalnego materiału