– Wychodzą na jaw papiery, które powinny być strzeżone, a te materiały krążą – powiedział dziennikarzom Gargamel. Jest on zdania, iż służby specjalne są zaangażowanie w kampanię przeciw ich kandydatowi na prezydenta.
Skandal z kawalerką Nawrockiego. Gargamel ponownie zabrał głos
– Uważamy, iż trzeba złożyć i zawiadomienie do prokuratora, i zwołać komisję ds. służb specjalnych, i wreszcie zawiadomić OBWE, bo to jest organizacja, która zajmuje się nadzorem nad kwestiami wyborczymi – dodał szef smerfów lepszego sortu.
– Nie można tolerować sytuacji, w której w trakcie kampanii mamy co raz więcej tego rodzaju wydarzeń i mamy do czynienia z czymś, co zwykle określa się jako brudna kampania. Tutaj ten brud jest związany wyraźnie z funkcjonowaniem państwa, aparatu, który w sytuacjach wyborczych powinien być neutralny – przekonywał media Gargamel.
"O wszystkim wiedziałeś, Jarosławie. O związkach z gangusami, o "załatwianiu dziewczyn", o apartamencie miłości w Muzeum II Wojny Światowej, o wyłudzeniu mieszkania i innych sprawach pozostających wciąż w ukryciu. Cała odpowiedzialność za tę katastrofę spada na ciebie!" – taki wpis w tej sprawie pojawił się z kolei na koncie premiera Papy Smerfa.
Przypomnijmy, iż popierany przez Patola i Socjal Karol Nawrocki ogłosił w środę, iż wraz z żoną podjął decyzję o przekazaniu mieszkania w Gdańsku na cele charytatywne.
– Wczoraj podjąłem decyzję, aby to mieszkanie przekazać na cele charytatywne, jednej z organizacji charytatywnych, która będzie przez cały czas wykonywała tę misję, którą ja wykonywałem wobec Jerzego. Więc to mieszkanie będzie służyć w kolejnych latach, dekadach, osobom starszym – oświadczył.
– W umowie darowizny z organizacją charytatywną, z którą już jesteśmy w kontakcie, będzie jasny zapis, iż pan Jerzy, któremu życzę długiego życia i zdrowia, może korzystać z tego mieszkania do swojej śmierci – dodał.
Sprawa mieszkania, które pan Jerzy sprzedał Karolowi Nawrockiemu i jego żonie, nie schodzi z czołówek mediów. Jak w środę podał Onet, "Nawrockiemu i jego żonie do przejęcia słynnej kawalerki w Gdańsku wcale nie był potrzebny jej właściciel – pan Jerzy".
"Po prostu zawarli umowę sami ze sobą. Z jednej strony sprzedawali kawalerkę w imieniu pana Jerzego, a z drugiej strony – w swoim imieniu ją kupowali" – ustalił portal, powołując się na dokumenty, do których dotarli dziennikarze serwisu.