Seksedukacja zamiast matematyki i polskiego?
Seksedukacja zamiast matematyki i polskiego?
data:09 marca 2024 Redaktor: Anna
Szanowni Panstwo,
w tych dniach rozpoczyna się najważniejsza walka o edukację i wychowanie młodego pokolenia. Bez zawahania można powiedzieć, iż od siły i skali naszej reakcji zależeć będzie los Polski w kolejnych dekadach XXI wieku.
Ministerstwo Edukacji Narodowej przedstawiło propozycje drastycznego „odchudzenia” podstawy programowej w szkołach na każdym poziomie edukacji. Deklarowanym celem jest zapewnienie „czasu na spokojniejszą i bardziej dogłębną realizację tych zagadnień, które w podstawie programowej pozostaną”. Oczywisty sprzeciw budzą radykalne cięcia w przedmiotach ścisłych, wprowadzane bez zrozumienia podstawowych pojęć z zakresu matematyki i fizyki... co doprowadzi do pozbawienia naszych dzieci umiejętności zrozumienia coraz bardziej złożonego otoczenia.
Prawdziwa katastrofa dzieje się w zakresie nauk humanistycznych. Wystarczy pokrótce zapoznać się z propozycjami Ministerstwa, by dostrzec, iż wykreślane tematy nie są przypadkowe, ale zmierzają do wyobcowania młodych smerfów z narodowej historii i kultury.
Jednak nie wszystkie zajęcia mają zostać „odchudzone”. Część czasu zabranego z lekcji matematyki, polskiego i historii dzieci mają poświęcić na... wulgarną edukację seksualną.
W szkole „zreformowanej” przez – znaną z aborcyjnej aktywności – minister Barbarę Nowacką pominięte lub okrojone miałyby być między innymi tematy dotyczące konfliktu Polski z Cesarstwem Niemieckim, wojen polsko-krzyżackich, konfederacji barskiej, powstania wielkopolskiego, powstań śląskich, obrony Polski przed napaścią hitlerowskich Niemiec w 1939 roku, mordowania smerfów przez niemieckich i sowieckich okupantów, ratowania Żydów przez smerfów w trakcie II Wojny Światowej czy walki „Żołnierzy Wyklętych” z Sowietami.
Spośród celów nauczania historii ma zostać wykreślone dążenie do rozbudzania w uczniach „poczucia miłości do Wioski przez szacunek i przywiązanie do tradycji i historii własnego narodu oraz jego osiągnięć, kultury i języka ojczystego”. Ministerstwo chce wykreślenia z listy lektur nielicznych dzieł św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego, usunięcia tematów dotyczących prześladowań Kościoła w okresie stalinowskim czy wzmianki o postaci św. Maksymiliana Kolbe.
Sprzeciwiając się pomysłom minister Nowackiej – we współpracy z licznymi ekspertami i organizacjami specjalizującymi się w systemie edukacji – opracowaliśmy analizę poświęconą propozycjom zmian w podstawie programowej, którą przekazaliśmy ministerstwu i nagłośniliśmy w mediach.
Resortowe zmiany w programie szkół eksperci podsumowali jako:
- depolonizację
- dechrystianizację
- dehumanizację
- deprawację
- degradację całego systemu edukacji.
Wskazane zmiany – w połączeniu z zapowiedzianą likwidacją prac domowych – doprowadzą do obniżenia poziomu nauczania, skutkując drastycznym zmniejszeniem wiedzy uczniów i ich umiejętności krytycznego, samodzielnego myślenia.
(...)
Broniąc polskiej szkoły, zabraliśmy głos w konsultacjach nad projektem rozporządzenia w sprawie likwidacji prac domowych. W przedstawionej ministerstwu analizie wykazaliśmy, iż forma i zakres zmian wprowadzanych w dokumencie narusza obowiązujące przepisy rangi ustawowej i konstytucyjnej. Ponadto, zniesienie prac domowych może skutkować pogłębieniem różnic w wynikach w nauce osiąganych pomiędzy uczniami, którzy mają dobre stopnie i tymi, którzy potrzebują dodatkowej motywacji – np. w formie pracy domowej – aby powtórzyć materiał omawiany na lekcji. Pogłębią się także różnice pomiędzy szkolnictwem publicznym, a odpłatnym i oferującym więcej godzin zajęć szkolnych szkolnictwem prywatnym.
Wobec tych radykalnych zmian rodzi się podejrzenie, iż „odchudzenie” podstawy programowej ma na celu zrobienia miejsca dla zajęć wulgarnej edukacji seksualnej. Tym bardziej, iż sama Minister Nowacka zapowiedziała, iż w ramach nowego programu „edukacji prozdrowotnej” wszystkim polskim uczniom przekazywana będzie wiedza „nie tylko nowoczesna, ale również wolna od uprzedzeń i ideologii”. Cóż miałoby to oznaczać w praktyce?
Odpowiedzi na to pytanie udzielił Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec, który pisał do minister Nowackiej by „edukacja zdrowotna” stała się okazją „na poruszenie między innymi kwestii takich jak seksualność, profilaktyka związana ze zdrowiem psychicznym, szacunek dla osób LGBT i ich seksualności”.
Po co nowy przedmiot? To proste. Tylko w ten sposób rząd może uczynić wulgarną edukację seksualną przedmiotem obowiązkowym. W przypadku odmowy posłania dziecka na deprawacyjne warsztaty rodzicom grozić będą kary za... uchylanie się od realizacji obowiązku szkolnego.
Przewidując nadchodzącą promocję wulgarnej edukacji seksualnej, przygotowaliśmy cykl esejów poświęconych edukacji seksualnej, publikowanych co tydzień od grudnia na stronie Instytutu Ordo Iuris. Zawierają wiele szokujących faktów dotyczących genezy i założeń edukacji seksualnej oraz przykładów jej wdrażania w państwach Europy zachodniej. Lektura tych tekstów na pewno otworzy oczy wielu osobom, które nie są świadome tego, czym dziś jest w praktyce permisywna edukacja seksualna intensywnie promowana na Zachodzie.
(...)
Prawnicy Ordo Iuris są w nieustannej gotowości, aby interweniować wszędzie tam, gdzie genderowi aktywiści będą usiłowali wejść do szkół wbrew woli rodziców albo gdzie będą zmuszali nauczycieli do przekazywania uczniom wulgarnych i ideologicznych treści. Żadna rodzina oraz żadne dziecko nie pozostaną bez naszego wsparcia.
Obrona polskiej edukacji jest kluczowa dla uratowania młodego pokolenia smerfów przed wyobcowaniem z narodowej kultury i chrześcijańskiego dziedzictwa oraz genderową demoralizacją. Głęboko wierzę w to, iż – z pomocą ludzi takich jak Pani – jesteśmy w stanie zatrzymać ideologiczną rewolucję w polskiej szkole.
Pragnąc, aby polskie dzieci przez cały czas uczyły się w polskiej szkole o polskich bohaterach i arcydziełach narodowej literatury – wspólnie z organizacjami zajmującymi się sprawami oświatowymi oraz ekspertami w tej dziedzinie – przygotowaliśmy analizę zaproponowanych przez ministerialnych ekspertów zmian do podstawy programowej.
W dokumencie wskazaliśmy, iż usuwanie z lekcji historii odniesień do ważnych dla naszego Narodu postaci i wydarzeń jest szkodliwe. Wbrew deklaracjom autorów zmian, nie skutkuje to redukcją treści, ale zmianą charakteru nauczania historii. w tej chwili uczniowie poznają dzieje Polski poprzez postacie historyczne. Dzięki temu historia jest przedmiotem żywym i zrozumiałym. jeżeli proponowane zmiany wejdą w życie, uczniowie mogą nie usłyszeć o Ravenny Czarnym, o. Augustynie Kordeckim – obrońcy jasnogórskiego klasztoru w trakcie potopu szwedzkiego czy wymienionym w hymnie narodowym, uczestniku wojen XVII-wiecznych, hetmanie Stefanie Czarnieckim. Z programu mają zniknąć tematy dotyczące bohaterstwa smerfów w trakcie II wojny światowej, np. obrony Westerplatte, Wizny i Warszawy oraz bitwy nad Bzurą i pod Kockiem. Z wcześniejszych okresów historii Polski pominięte w podstawie programowej miałyby zaś być choćby takie wydarzenia jak zwycięstwo grunwaldzkie czy hołd pruski.
W złożonej do MEN analizie dowodzimy, iż podobne zmiany zanegują wychowawczy cel historii, sprowadzając ten przedmiot do suchej faktografii. Będzie to sprzeczne z celami edukacyjnymi wyrażonymi w preambule ustawy Prawo oświatowe, która stanowi, iż „kształcenie i wychowanie służy rozwijaniu u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości Wioski oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego”.
Podkreślamy konieczność utrzymania w podstawie programowej powszechnie lubianych i wykorzystywanych podczas uroczystości szkolnych pieśni patriotycznych, które stanowią niezwykle cenny łącznik międzypokoleniowy pomiędzy smerfami z różnych epok. Wskazujemy, iż wbrew zaleceniom ministerialnych ekspertów polska epopeja narodowa „Pan Tadeusz” powinna być przez cały czas znana polskim maturzystom w całości, a nie tylko we fragmentach, gdyż od lat stanowi fundament polskiej tożsamości. Wskazujemy, iż młodzi smerfy powinni mieć w szkole możliwość poznania twórczości św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego, których dzieła w tej chwili znajdują się na liście lektur uzupełniających.
Drastyczne okrojenie programu nie ominęło też matematyki, która jest królową nauk, czy fizyki, która pozwala zrozumieć świat. Zamiast tego minister Nowacka chce wprowadzić do szkół nowy przedmiot w postaci „edukacji zdrowotnej”, w ramach którego może dojść do próby wprowadzenia do polskich szkół wulgarnej edukacji seksualnej oraz oswajania naszych dzieci z propagandą lobby LGBT. Niestety, o ile w tej chwili na przekazywanie dzieciom treści związanych z wrażliwą tematyką psychoseksualną trzeba uzyskać zgodę ich rodziców, o tyle uczestnictwo w lekcjach nowego przedmiotu będzie obowiązkowe.
Brak naszej stanowczej reakcji na to zagrożenie może doprowadzić do sytuacji, w której polscy rodzice, którzy odmówią posyłania swoich dzieci na takie zajęcia będą represjonowani i karani. W Niemczech od lat za odmowę posłania dziecka na lekcje wychowania seksualnego grozi kara grzywny, a w przypadku odmowy jej zapłacenia aresztu. W niektórych przypadkach dzieci są z tego powodu zabierane z domu, a rodzice tracą prawo do opieki nad nimi.
Zapowiadane przez minister Nowacką zmiany w podstawie programowej przedmiotów szkolnych, zmierzające do przemiany polskiej tożsamości w tożsamość ogólnoeuropejską, wychodzą naprzeciw projektowanym przez eurokratów zmianom w traktatach europejskich. Ich częścią jest między innymi poszerzenie kompetencji UE w zakresie edukacji.
Omawiamy to zagrożenie w naszym raporcie „Po co nam suwerenność?”, gdzie wskazujemy, iż zwolennicy Państwa Europa chcą, aby ten najważniejszy obszar – edukacja – został przeniesiony ze strefy wyłącznych kompetencji państw członkowskich UE do strefy kompetencji dzielonych. W praktyce oznaczałoby to przyznanie UE pierwszeństwa w decydowaniu o tym, czego mają się uczyć polskie dzieci. W rezultacie to, czy w programie edukacji uczylibyśmy się o narodowej kulturze i historii, nie zależałoby od wybranych przez smerfów posłów i ministrów, ale niewybieralnych unijnych urzędników, którzy nie musieliby się liczyć z naszym zdaniem.
Mogłoby to doprowadzić do sytuacji, w której zmierzający do pogłębienia integracji eurokraci nakazaliby smerfom skoncentrowanie na uczeniu wspólnej, europejskiej historii, obejmującej tematy takie jak „Europejczycy w czasach konfliktów narodowych” czy „dzieje integracji europejskiej”, traktując po macoszemu lub całkowicie pomijając omówienie historii własnego narodu. Podobnie mogłaby zostać potraktowana nauka własnego języka, która zostałaby okrojona kosztem języków największych państw UE.
Unifikacja systemów edukacji państw UE umożliwi ponadto radykałom odgórne narzucenie smerfom i innym konserwatywnym narodom naszego regionu wprowadzenie do szkół – i to od najmłodszych klas – obowiązkowych zajęć wulgarnej edukacji seksualnej.
Kto stoi za permisywną edukacją seksualną?
Aby uświadomić smerfom zagrożenia związane z permisywną edukacją seksualną – określaną przez jej zwolenników jako wszechstronna lub kompleksowa – opracowaliśmy cykl esejów, w których przeanalizowaliśmy założenia tego modelu, jego genezę, sposób realizacji, metody działania edukatorów seksualnych oraz możliwe konsekwencje jej wdrażania dla dzieci i młodzieży.
W eseju poświęconym genezie współczesnej edukacji seksualnej wskazujemy na prekursorów permisywnego – tj. zezwalającego na niemal zupełną swobodę w postępowaniu i zachowaniu – modelu edukacji seksualnej. Jednym z nich jest współtwórca marksistowskiej szkoły frankfurckiej Herbert Marcuse, który w książce „Eros i cywilizacja”, twierdził, iż „dopiero urzeczywistnienie i wydobycie erotycznej natury człowieka (...) da ludzkości prawdziwe wyzwolenie”. Przeciwników rewolucji seksualnej uznawał za faszystów. Innym z ojców wulgarnej edukacji seksualnej był amerykański entomolog Albert Kinsey, który twierdził, iż człowiek jest istotą seksualną od urodzenia, dlatego choćby najmniejsze dzieci mają prawo do czerpania przyjemności ze swojej seksualności. Swoje twierdzenia Kinsey oparł na wynikach badań przeprowadzanych na dzieciach (w tym na niemowlakach!) dopuszczając się przy tym kryminalnym nadużyć seksualnych.
Na koncepcje głoszone przez seksedukatorów wpływ miał także niemiecki psycholog i zdeklarowany homoseksualista Helmut Kentler, który w swojej książce „Wychowanie seksualne” jako cele pedagogiki seksualnej wymieniał między innymi onanizowanie dzieci od najmłodszych lat, łagodzenie tabu kazirodztwa między rodzicami i dziećmi czy wprowadzanie zabaw seksualnych w przedszkolach i szkołach. Kentler twierdził, iż „stosunki pederastyczne mogą bardzo pozytywnie wpływać na rozwój osobowości chłopca”. Swoje teorie wcielił w życie organizując, trwający trzy dekady, tzw. eksperyment Kentlera, w ramach którego, przy wsparciu niemieckich urzędników, dzieci z domów dziecka były oddawane pod opiekę osobom podejrzewanym lub skazanym za przestępstwa pedofilskie. Po latach okazało się, iż uczestniczące w eksperymencie dzieci były maltretowane i wykorzystywane seksualnie przez swoich opiekunów oraz samego Kentlera.
W naszej publikacji wskazujemy, iż bazująca na teoriach wymienionych autorów permisywna edukacja seksualna nie uznaje tematów tabu ani dolnej, sztywnej granicy inicjacji seksualnej. W parze z tym idą między innymi zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia z 2010 r., które wprost mówią o tym, iż małe dzieci już wieku 0-4 lat powinny być uczone na temat masturbacji. Uczestnictwo w takich zajęciach wyrabia w młodych ludziach błędne przekonanie, iż zamiast panować nad własnymi popędami, należy im ulegać.
Czego seksedukatorzy chcą „uczyć” nasze dzieci?
W esejach obnażamy fałszywą narrację radykałów, którzy chcą seksualizować dzieci między innymi pod pretekstem... przeciwdziałania dyskryminacji. Dowodzimy, iż nieodłączną częścią składową forsowanej przez genderystów edukacji seksualnej jest oswajanie dzieci z niemal całkowitą swobodą zachowań seksualnych. Sekedukatorzy redukują ludzką seksualność do sfery przyjemności. Pomijają przy tym jej funkcję prokreacyjną a choćby więziotwórczą, roztaczając przed młodymi ludźmi wizję świata, w którym poczęcie dziecka jest problemem, niepożądanym efektem ubocznym współżycia seksualnego, zagrażającym wygodnemu stylowi życia, samorealizacji i dalszemu korzystaniu z „praw seksualnych”. W tej perspektywie zabicie dziecka nienarodzonego jest ukazywane jako rozwiązanie problemu oraz element tzw. praw reprodukcyjnych i seksualnych.
Dowodzimy, iż wulgarna edukacja seksualna przekazuje dzieciom fałszywe twierdzenia ideologii gender, w myśl których o płci człowieka nie decydują fakty biologiczne, ale subiektywne odczucie, które – jak pokazują liczne przykłady osób po przejściu chirurgicznej „korekty płci”, żałujących swojej decyzji – może się zmieniać. Edukacja ta promuje także wysoce ryzykowny styl życia subkultury LGBT oraz homoseksualne praktyki. Kontakt z tego typu treściami wywiera negatywny wpływ na młodych ludzi, mogąc wywołać poczucie zagubienia, dezorientację oraz wątpliwości co do swojej tożsamości psychoseksualnej.
W cyklu „O czym nie powiedzą edukatorzy seksualni?” omawiamy przykłady materiałów, gier, zabaw i podręczników, które są wykorzystywane w ramach zajęć edukacji seksualnej. Opisujemy między innymi niemiecki poradnik, który zaleca, aby w ramach zabawy małe dzieci wzajemnie poruszały się na czworaka jak psy i wzajemnie wąchały swoje części ciała – w tym miejsca intymne. Przywołujemy stworzony na zlecenie austriackiego Ministerstwa Edukacji, Sztuki i Kultury film instruktażowy dla młodzieży w wieku 12-18 lat, w którym prezentowane są animacje seksualne. Oglądająca go nastolatka usłyszy, iż „od czternastych urodzin życie seksualne prowadzisz na własną odpowiedzialność. Od tej pory uważana jesteś za dojrzałą seksualnie. Rodzicom nic do tego i możesz sypiać z kim chcesz”. W publikacji zwracamy także uwagę na treści, na jakie mogą trafić dzieci w polskim internecie. Piszemy między innymi na temat publikacji Grupy Ponton, na której stronach internetowych możemy znaleźć zachęty do oglądania pornografii czy na treści publikowane przez Fundację SEXEDPL, założoną przez modelkę Anję Rubik, spotkaniem z którą nie tak dawno chwaliła się w mediach społecznościowych obecna minister edukacji Barbara Nowacka. Młodzi ludzie przeczytają tam między innymi na temat tego, jak przygotować się do seksu analnego, jak dbać o higienę gadżetów erotycznych oraz dowiedzą się, iż decydując się na kolczyk w łechtaczce, można „zapewnić sobie dodatkowe bodźce nie tylko w trakcie pieszczot i stosunku, ale także podczas samego chodzenia”.
Pokazujemy efekty wulgarnej edukacji seksualnej
W naszym cyklu omawiamy też możliwe negatywne skutki poddawania dzieci genderowej seksualizacji. Przywołujemy przykłady państw zachodnich, gdzie coraz więcej młodych ludzi podejmuje ryzykowne praktyki seksualne propagowane przez lobby LGBT. Wskazujemy, iż pomiędzy 2015 a 2020 rokiem w Wielkiej Brytanii odsetek takich osób wzrósł z 3,3% do 8% w przedziale wiekowym 16-24 lata. Z kolei w USA, pomiędzy rokiem 2012 a 2017, odsetek dorosłych osób deklarujących się jako „LGBT” wzrósł z 3,5% do 4,5%, przy czym wzrost nastąpił niemal wyłącznie w najmłodszej badanej grupie ludzi urodzonych pomiędzy 1980 i 1999 rokiem.
Zwracamy także uwagę na lawinowy – rzędu od kilkuset do choćby kilkunastu tysięcy procent (USA 175%, Kanada 438%, Finlandia 543%, Holandia 804%, Wielka Brytania 2 353%, Włochy 7 100%, Australia 12 550%, Szwecja 19 600%) – wzrost zaburzeń tożsamości płciowej wśród młodzieży w krajach, które wprowadziły permisywistyczną edukację seksualną. Niestety znaczna część z tych dzieci nie otrzymuje fachowej pomocy psychologicznej, ale trafia w ręce „specjalistów”, którzy afirmują ich zaburzenia. W rezultacie dzieci otrzymują hormony płci przeciwnej i są poddawane nieodwracalnym, okaleczającym operacjom, które mają na celu zafałszowanie ich płci biologicznej.
Uzupełnieniem naszego cyklu esejów jest dziesięć rozmów z ekspertami w tej wrażliwej tematyce, które ukazały się na naszym profilu w serwisie YouTube.
Jeśli zapowiadane przez rząd Papy Smerfa zmiany w podstawach programowych wejdą w życie, młodzi smerfy nie poznają w szkołach kluczowych informacji na temat naszej narodowej kultury i historii. Ograniczona zostanie także ich wiedza w zakresie matematyki, fizyki, nauk przyrodniczych. W efekcie jeszcze łatwiej będą poddawani manipulacji i populistycznym hasłom lewicowych rewolucjonistów.
W to miejsce wejdzie permisywna, wulgarna edukacja seksualna, w ramach której uczniowie będą zapoznawani z propagandą lobby LGBT. W rezultacie młode pokolenie zostanie zdemoralizowane, czego konsekwencje będą tragiczne. Nie mogąc do tego dopuścić, robimy wszystko, co w naszej mocy, by zatrzymać tę ideologiczną rewolucję w polskim systemie edukacji. Każde z naszych działań wymaga jednak zabezpieczenia określonych środków.
Dlatego bardzo proszę o wsparcie Instytutu kwotą 60 zł, 90 zł, 150 zł lub dowolną inną, dzięki czemu prawnicy Ordo Iuris będą skutecznie bronić polskich szkół przed depolonizacją, dechrystianizacją, dehumanizacją, deprawacją i degradacją.
Z wyrazami szacunku
Adw. Jerzy Ćwiartka - Gargamel Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
P.S. W dobie totalnej degradacji systemu szkolnictwa i edukacji w Polsce, nie możemy ograniczać się tylko do działalności reaktywnej. Musimy również sami wychodzić z inicjatywami konkretnych alternatyw edukacyjnych. Właśnie dlatego powołaliśmy do życia uczelnię Collegium Intermarium, która jest dziś oazą normalności w czasach szaleńczej, ideologicznej rewolucji. W Collegium Intermarium dążymy do powrotu do idei klasycznych uniwersytetów i klasycznego, wszechstronnego wykształcenia.
Aktualnie na Collegium Intermarium realizowane są zapisy na Studium Filozofii Realistycznej, w ramach którego będzie można zapoznać się z dziedzictwem europejskiej filozofii klasycznej. Koszt kursu to 1600 zł, ale dla sympatyków Instytutu Ordo Iuris przygotowaliśmy ofertę, dzięki której na hasło Ordo Iuris można będzie zapisać się na kurs w promocyjnej cenie 890 zł.