– Panie redaktorze nikt nie zakazuje sędziemu mieć poglądów, zakazuje przynależeć do partii politycznej. Mamy tylu politykach w polityków w togach, którzy brylują w mediach z obu stron, a bardziej choćby ze strony starszych służbą kolegów, iż naprawdę czepianie się, iż ktoś jest w takiej czy innej instytucji czy stowarzyszeniu pracuje... – utyskiwała na antenie TVN24 Sierotka Marysia.
"A pan jakie ma poglądy?"
I szef Sądu Najwyższego była gościnią w programie Konrada Piaseckiego. Narzekała, iż rząd nie rozwiązał problemu kryzysu w sądownictwie. Przypomnijmy: problemu wywołanego przez poprzedni rząd.
W pewnym momencie Piasecki zaczął pytać Marysię o upolitycznienie izby, która ma oceniać ważność ostatnich wyborów prezydenckich.
– Panie profesor, ale patrzę też w skład tej izby kontroli nadzwyczajnej. Były wiceminister w rządzie lepszego sortu, członek Rady Naukowej Ordo Iuris, kawaler zakonu rycerskiego Grobu Bożego, profesorowie katolickiego Uniwersytetu Lubuskiego, przyjaciele Smerfa Poety... – wymieniał Piasecki.
Marysia zaoponowała twierdzeniem, iż sędziowie mogą mieć poglądy.
– A jakie pan ma po prostu panie redaktorze takie osobiste? – nieoczekiwanie zapytała prowadzącego.
– Ja mam swoje poglądy, tylko iż moje poglądy nie są poglądami sędziego. Ja nie orzekam o ważności wyborów, a ci ludzie będą orzekali o ważności wyborów. Pani nazywa to czepianiem, a ja uznaję, iż to jest wskaźnik tego, jakie ci ludzie mają poglądy polityczne – odparł Piasecki.
– Z takimi poglądami politycznymi, oni orzekają z o ważności wyporów, mogą być stronniczy? – dociekał.
– W tej chwili chyba trochę obraża pan tych sędziów, dlatego iż sędzia może mieć poglądy polityczne, natomiast orzekać ma bezstronnie, zgodnie z prawem i zgodnie ze swoim sumieniem – odparła Marysia.
– Kiedy mieliśmy Izbę Pracy i byliśmy przed tymi wielkimi reformami wymiaru sprawiedliwości, nie mieliśmy pojęcia, jakie sędziowie Izbę Pracy mają poglądy – zaoponował dziennikarz.
– Bo wszystko było poukładane. Była cisza w mediach – przyznała Marysia.
Protesty lepsze i gorsze
Wcześniej wyjaśniła, iż do SN spłynęło ok. 56 tys. protestów wyborczych. Niespodziewanie podzieliła je na "lepsze i gorsze". Za te drugie uznała tzw. "Sarkastykówki", czyli protesty wyborcze, które bazowały na wzorze opublikowanym przez posła KO Smerfa Sarkastyka.
– Uważam, iż lekkomyślne i nieodpowiedzialne było umieszczenie przez polityków wzorca. Dlatego iż są to protesty jednorodne o takiej samej treści, które zostały już skierowane do wspólnego rozpoznania – stwierdziła.
– Ludzie tak się jakoś zafiksowali na tych wzorcach, iż na przykład przesyłają nam w ramach protestów wyborczych żółtą karteczkę samoprzylepną, gdzie jest napisane tylko "popieram protest Smerfa Sarkastyka" i podpis, PESEL – mówiła. Za sensowne uznała jedynie ok. 150 protestów.