Przepisy o recyklingu wycofanych aut wprowadziła unijna Dyrektywa 2000/53/EC o “End-of-Life Vehicle” (ELV). Wymogi obejmowały zagospodarowanie samochodów, które uległy np. wypadkowi lub po prostu nie nadają się do jazdy ze względu na wiek i zużycie. Zgodnie z przepisami producent samochodu ma zagwarantować nie tylko jego darmowy odbiór, ale też przekazać auto do demontażu i recyklingu. Regulacja miała pomóc w ochronie środowiska naturalnego m.in. przed wyciekami smarów, oleju i innych płynów, które zawierają wiele szkodliwych substancji.
Dyrektywa spotkała się z oporem producentów samochodów, którzy uważają, iż taki odbiór mógłby się odbywać na rynkowych zasadach – bez konieczności dokładania do tego pieniędzy motoryzacyjnych koncernów (te narzekały, iż muszą zapłacić kilkaset euro za każdy odebrany pojazd).
Zmowa gigantów
W związku z tym na początku XXI w. zawiązał się kartel 16 wielkich producentów samochodów, którzy znaleźli sposób, jak uniknąć ponoszenia opłat. Uczestnicy zmowy podjęli wspólną decyzję, iż nie będą płacić recyklerom i stacjom demontażu za ich usługi. To miało postawić przedsiębiorców zajmujących się przetwarzaniem ELV w sytuacji, w której nie mogą liczyć na otrzymanie pieniędzy od producentów. Dlaczego? Umowę zawarły m.in. takie koncerny, jak BMW, Ford, Stellantis, Toyota i VW. W starciu z takimi gigantami trudno jest wywalczyć dobrą pozycję negocjacyjną.
Producenci aut ustalili także, iż nie będą publikować ani promować danych dot. tego, jaka część wyposażenia samochodów jest zdatna do recyklingu. Umowa miała doprowadzić do tego, iż konsumenci nie będą podejmować decyzji zakupowych na podstawie tego, czy wybrane przez nich auto będzie się nadawało do ponownego zagospodarowania.
Kartel ukarany
Zmowa trwała przez 15 lat, od maja 2002 r. do września 2017 r. Co interesujące uczestniczył w niej także koncern Mercedes-Benz, jednak ten uniknął kary, ponieważ poinformował Komisję Europejską o umowie zawartej przez producentów. Gdyby tak się nie stało, niemiecki potentat zapłaciłby ok. 35 mln euro.
Najwyższe kary otrzymały Volkswagen (127,7 mln euro), Renault (81 mln euro) oraz Stellantis (74,9 mln euro). Najniższa została przyznana ACEA (0,5 mln euro), czyli Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów, które organizowało spotkania przedstawicieli producentów.
Kary nakładała nie tylko Unia Europejska (ok. 460 mln euro), ale też Wielka Brytania, która była wtedy członkiem wspólnoty.