Monografia autorstwa Beaud i Pialoux jest wynikiem wieloletnich badań jakościowych i ilościowych, przeprowadzonych w fabryce Peugeota, i wyrasta z francuskiej tradycji badań socjologicznych i etnologicznych. Fabryka, w której codziennie spotykają się menedżerowie i robotnicy, pozwoliła autorom zestawić, skonfrontować i pokazać rozdźwięk między dwoma odmiennymi etosami pracy – kierowników, odwołujących się do nowoczesności, mobilności i kreatywności, oraz robotników, którym warunki pracy nie oferują możliwości sięgania po nowe dobra kulturowe, takie jak samorealizacja czy bycie innowacyjnym. Mimo iż diagnozy autorów odnoszą się do realiów Francji, większość identyfikowanych przez nich problemów i paradoksów ma bez wątpienia charakter uniwersalny.
Wydawnictwu Oficyna Naukowa dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.
Wprowadzenie
[…]
Decyzje rządów, lobbing, deregulacje projektowane przez środowiska prawnicze, zmiany w organizacji pracy, przepisy imigracyjne, osłabienie kontroli kapitału przez instytucje państwowe czy legitymizacja zmian przez powoływanie się na naukę to tylko niektóre z działań, które uczyniły z globalizacji proces naturalny i konieczny. Złożoność tego, co się nazywa globalizacją, sekwencje decyzji rządów i ich natychmiastowe, a także odsunięte w czasie skutki ujawniają zamiar realizacji pewnego projektu społecznego, nakierowanego na stworzenie nowego społeczeństwa, w którym robotnicy przestaną być klasą wpływową z tego powodu, iż ich protesty czy strajki mogą w kilka dni doprowadzić do sparaliżowania życia w kraju¹².
A zatem zmiany systemowe w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, obiecujące dogonienie Zachodu, zachodziły równolegle do neoliberalnych reform przeprowadzanych na Zachodzie.
Wszystkie paradoksy i nieNiezrozumienia związane z określeniem i nazwaniem kierunku zmian zachodzących w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wnikliwie opisuje David Ost w Klęsce Solidarności (Defeat of Solidarity: Anger and Politics in Postcommunist Europe, 2005)¹ł. W oficjalnej, dominującej narracji politycznej przeprowadzane reformy miały przybliżać kraje Europy Środkowej i Wschodniej do Zachodu, tymczasem w krajach zachodnich dokonywał się wówczas proces demontażu państwa dobrobytu. Neoliberalizm, jak się mawia, jest jak wstęga Möbiusa: rewolucja i adaptacja są w tym programie synonimami, dlatego wywołują dezorientację ludzi co do istoty i kierunku wprowadzanych reform. Z tego powodu Ost pisze, iż pierwsza „Solidarność” mogła być wzorem i impulsem do zatrzymania tego procesu i kształtować myślenie ekonomiczne w innych społeczeństwach. Głos tego autora nie jest odosobniony. W istocie bowiem, jeżeli odłożyć na bok to, co często zbyt pochopnie nazywa się nieustępliwą, twardą rzeczywistością, nagimi faktami, koniunkturą polityczną itp., to — jak wynika z wielu interpretacji — w latach dziewięćdziesiątych narastało w Europie przekonanie, iż oświeceniowy nurt idei wysycha i potrzebuje jakiegoś zasilenia czy odmiany. Inaczej mówiąc, niezależnie od tzw. realiów politycznych Zachód, a w każdym razie zachodni świat idei, spodziewał się po Europie Środkowej i Wschodniej nie imitacji czy zwykłego przyłączenia się, ale wniesienia różnicy i podkopania hegemonii myśli neoliberalnej. Możliwe zresztą, iż dynamikę wielu aktualnych sporów politycznych w Polsce, zwłaszcza dyskusje o wstydzie i dumie z polskiej tożsamości, organizuje niejako od spodu ta niejasna świadomość czy przeczucie, iż w tamtych latach sprawy mogły przybrać inny, zupełnie inny obrót. Podczas lektury książki Beaud i Pialoux trudno się oprzeć wrażeniu, iż neoliberalizm ostatecznie uniformizuje odmienne społeczeństwa i kultury. Widać to na przykład w jakby nieuchronnej ewolucji nastrojów politycznych, będącej skutkiem programu neoliberalnego: do rynkowego indywidualizmu prędzej czy później w odruchu protestu dołącza to, co wcześniej stanowiło zaledwie margines postaw politycznych — kolektywizm narodowy i fundamentalizm¹⁴.
Neoliberalne reformy przeprowadzane we Francji w latach osiemdziesiątych przyczyniły się do wzrostu bezrobocia i prekaryzacji pracowników. Erozję działalności związkowej wywołało zarówno tworzenie przeszkód działaczom, powoływanie lojalnych wobec dyrekcji związków zawodowych, jak i przyjęcie przez niektórych działaczy związkowych i partyjnych w kontaktach z robotnikami menedżerskiego stylu klasy średniej.
Politycy lewicy w kontaktach z robotnikami przyjęli ton wyższościowy i przemawiali z pozycji kogoś, kto ma wiedzę i prawo do pouczania. Z przeprowadzonych przez autorów wywiadów wynika, iż opuszczeni przez lewicę robotnicy najpierw skłonni byli głosować na tych polityków, którzy podczas spotkań nie są wyniośli, przynajmniej się przywitają i podadzą rękę. Już od połowy lat osiemdziesiątych widać we Francji odpływ klas ludowych od partii lewicowych. Partie lewicowe wybrały się bowiem na poszukiwanie nowego, wielkomiejskiego elektoratu, wyborców i wyborczyń z dobrze zapowiadającymi się karierami zawodowymi, dla których chwytliwa i tak wieloznaczna jak to tylko możliwe formuła „otwierania się na świat” stała się zarówno programem politycznym, jak i programem „rozwoju osobistego”. Inaczej mówiąc, skutki, ale i znaczenie dokonującej się relokalizacji produkcji były zagłuszane przez nową klasę średnią, która przyjęła rolę rewolucjonistów i dla której globalizacja (oferująca nowe miejsca pracy i poszerzająca możliwość zatrudnienia w dziedzinie komunikowania się, reklam, nowych usług, zarządzania, kultury, turystyki, projektów międzynarodowych) stała się nie tylko postępem, ale także nową koniecznością historyczną¹⁵. W medialnych, ale i naukowych analizach kognitariat stał się w pewnym sensie nowym proletariatem — forpocztą, klasą postępową i podmiotem historii. Ponieważ neoliberalizm na zmianę odwoływał się albo do ducha rewolucji, albo do konieczności adaptacji, kwestia społeczna mogła się stać sprawą „wzrostu” i magii „rosnącego ciastka”¹⁶.
Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.
Wzmocnij kampanie obywatelskie Instytutu Spraw Obywatelskich
Przekaż swój 1,5% podatku:
Wpisz nr KRS 0000191928
lub skorzystaj z naszego darmowego programu do rozliczeń PIT.
Przez dekady wszystkim pojawiającym się problemom społecznym i ekonomicznym można było przypisać charakter przejściowy, ponieważ slogan o „rosnącym ciastku” miał dawać nadzieję, iż każdy w przyszłości otrzyma jego większy kawałek.
Niejako siłą rozpędu, jak mówi Gaël Giraud, możliwe było utrzymanie, przez dekadę, czasem choćby dwie, przynajmniej niektórych systemowych zabezpieczeń przed darwinizmem społecznym ¹⁷. Z czasem jednak staje się oczywiste, iż proces znikania wywalczonych po wojnie praw społecznych jest nieodwracalny, a choćby przyspiesza. Przemocy odbierania praw wywalczonych przez poprzednie pokolenie tym trudniej się przeciwstawić czy po prostu ją ujawnić, ponieważ przybiera ona postać owego moralizującego otwierania się na nowe możliwości, a jeżeli ten argument nie wystarcza czy zawodzi, to natychmiast odwołuje się do racjonalności, polityki liczb, liczb, dla których choćby bezrobocie może być zdrowe. Gorycz ekonomicznego lekarstwa, jak się mawia, miała jednak świadczyć o jego skuteczności. „Zdrowe” bezrobocie, a także modernizacja zarządzania przyczyniają się do zwiększenia rywalizacji wśród robotników. Powoływane zespoły, liczne zebrania miały włączać robotników do pracy nad usprawnianiem produkcji. Jednak w doświadczeniu robotników, jak piszą Beaud i Pialoux, stają się też strategią sondowania nastrojów, badania dyspozycyjności i osobowości zatrudnionych oraz ich skłonności do mieszania się w „sprawy polityczne”. Nowe formy zatrudnienia, zwiększenie nadzoru, nowe, mniej transparentne drogi awansu, wypychanie na emerytury starszych robotników, bezustanne reformy i innowacje wypierające wypracowane przez robotników sposoby radzenia sobie w sytuacjach konfliktu, rearanżacje pomieszczeń i zakazywanie przerabiania skrzynek narzędziowych, narzucanie i pozorowanie stylu demokratycznego przez wymuszanie zwracania się do kierownictwa po imieniu w ramach „skracania dystansu” to część działań, które demontują kawałek po kawałku cały stworzony przez robotników i robotnice świat — materialny i emocjonalny. Podczas lektury wywiadów przeprowadzonych przez autorów z robotnikami i robotnicami z pewnością przyjdzie na myśl książka Elisabeth Dunn Prywatyzując Polskę ¹⁸. Autorka pokazuje, iż apelowanie o innowacyjność, kreatywność, poprawę konkurencyjności, elastyczność, gotowość na zmiany stanowi w istocie część procesu „mielenia” ludzi. Menedżeryzm to nie tylko kierowanie pracownikami, ale zamiar sięgania do najgłębszych warstw osobowości, a w każdym razie sugerowanie, iż modernizacja produkcji i pracy wymaga modernizacji człowieka i iż jest ona zarazem procesem opartym na nauce i kwestią moralności. Dzisiaj już niektórzy autorzy opisują tego rodzaju warsztaty i zebrania jako najnowszy przejaw sekciarstwa. Przykładowo, podczas kursów opisywanych przez Dunn można się było dowiedzieć, iż nie wystarczy słuchać i rozumieć, ale najpierw trzeba wywołać w sobie „chęć” słuchania i rozumienia, co przejawia się w pozycji ciała, jego rozluźnieniu, następnie jego akceptacji itd.¹⁹. Długo można by było rozważać, czym się różni zwykłe słuchanie od słuchania niewyszkolonego i co się traci, jeżeli przypadkiem zrozumienia nie poprzedziło wzbudzenie w sobie owej chęci, można jednak z łatwością na tym przykładzie pokazać, iż nie chodzi tu o zwykłą reorganizację pracy, ale o kawałkowanie człowieka na potrzeby ambicji dotknięcia i przebudowy rdzenia osobowości. Również z tego powodu reorganizacja pracy — jak widać w wywiadach — budzi wściekłość i poczucie bezsilności wobec stylizującej się na ugruntowaną naukowo i moralnie retoryki. Jej celem było przeniesienie ciężaru odpowiedzialności, powiązanie jej z indywidualnymi zasobami i dyspozycjami. Prawom społecznym zabezpieczonym dzięki solidarności przeciwstawiono program zindywidualizowanej formacji zawodowej nastawionej na rywalizację i karierę.
Wielka rezygnacja polityczna (porzucenie walki o lepszy świat lub socjalizm), która określiła atmosferę lat dziewięćdziesiątych, wzięła się zatem z nadziei na to, iż zgoda na prekarność, akceptacja strat i odrzucenie solidarności zwiększą szanse na awans, na dołączenie do świata, co w wyobraźni dziecka robotniczego oznacza zwykle pracę biurową²⁰.
Od lat dziewięćdziesiątych wybuchają na francuskich przedmieściach zamieszki, po których jednak „wszystko wraca do normy”. W przywoływanej już pracy Violences urbaines, violence sociale, którą Beaud i Pialoux określają jako kontynuację Powrotu kwestii robotniczej, można już we wstępie przeczytać, iż w 2000 roku po dwóch dekadach kryzysu wojna społeczna wisiała w powietrzu, a posępna atmosfera no future doprowadziła w końcu do wybuchu zamieszek²¹. Jest to bowiem czas, kiedy prekarność nie dotyczy już tylko zatrudnienia, ale rozciąga się na wszystkie dziedziny i zatruwa bez mała całe życie — sąsiedztwo, mieszkanie, szkołę, ulicę. Surowe warunki życia w prekarnym świecie nie oszczędzają ciał i zawracają je do „dzikości”. Przechadzanie się po mieście „bandami”, zasłonięte kapturami twarze, agresywny język, wybuchy rozpaczliwego śmiechu i zamaszyste gesty dotkniętych kryzysem ludzi stają się zagrażające, zaczepne, terroryzują przechodniów i wywołują popłoch wśród spokojnych obywateli, ale są jakby publiczną ripostą i jedyną możliwą formą adaptacji do świata, w którym trzeba „walczyć o swoje”, w którym nie ma czasu przyszłego, ale nie ma też przeszłości, bo nic dobrego się w niej nie wydarzyło²². Posępna, odstraszająca estetyka „miejskich wojowników” jest jedyną reprezentacją ich nastrojów i staje się formą uprawianej przez nich polityki — dystrybucji strachu.
Dezindustrializacji i jej skutków, jak przekonują autorzy, nie powinno się badać bez uwzględnienia tego, co się działo w tym czasie w systemie edukacji, ponieważ miał on udział w tworzeniu aspiracji dzieci i młodzieży z rodzin robotniczych. Jakkolwiek konstatacja ta może się wydawać niezbyt odkrywcza, to warto mieć na względzie, iż najczęściej asymilację kultury klas średnich przez klasy ludowe zwykło się wiązać z kulturą masową. Reorganizacje i niekończące się reformy miejsc pracy i edukacji to kwestie, które autorom udało się szczegółowo zbadać i powiązać, a polski czytelnik z pewnością nie raz zobaczy w tych analizach wiele zjawisk typowych także dla polskiej rzeczywistości po 1989 roku. Reformy edukacji z lat osiemdziesiątych, przypadające na czas polityki neoliberalnej, nie tylko nie uczyniły ze szkoły instytucji „zbawiającej” (tym pojęciem w kontekście szkoły posługują się autorzy za Pierrem Bourdieu), ale spowodowały ostateczne zacięcie się windy społecznej. Szkoła stała się dla dzieci robotników „czyśćcem” wywołującym poczucie winy i uczącym wstydu za kulturę rodziców. Wraz z dezindustrializacją szkoła zaczęła je wysyłać wprost do piekła bezrobocia, zasiłków, prekarności, upokorzeń, publicznego zawstydzania, zaniedbanych dzielnic, małych mieszkań i rywalizacji zabijającej solidarność. Choć już całkiem oficjalnie przyznaje się, iż nastąpiła „awaria windy społecznej” (i trzeba korzystać ze schodów), proces reformowania szkoły dla potrzeb rynku się nie zatrzymał. Jakkolwiek po latach niepowstrzymanego reformizmu szkoła naprawdę wymaga reformy, to mało kto zastanawia się nad tym, jaką ma ona w istocie pełnić funkcję w systemie. Poprawa atmosfery, tolerancja, uwzględnienie zdolności i osobowości, uczenie empatii, miłości do natury, wychowywanie świadomych obywateli — to tradycyjny już bez mała zestaw postulatów dotyczących naprawy szkoły, choć z tego rejestru zdaje się wynikać, iż chodzi o jakąś terapię zajęciową. Nie wiadomo też, czy wszystkie te szlachetne cele pozostają w jakimś związku z celem nadrzędnym, jakim oficjalnie przecież jest przede wszystkim „przygotowanie do potrzeb i wyzwań rynku pracy”. Nikt ani nie bierze pod uwagę, ani nie postuluje oczywistej, koniecznej reformy, która uwzględniałaby nierówności kapitałów kulturowych — zmniejszenia liczebności klas o połowę²ł — bo bardziej się opłacają ataki na szkołę i mgliste obietnice „zwiększenia wsparcia”, wdrożenia programu „rozwoju kompetencji społecznych” czy „poprawy atmosfery”. Takie obietnice mogą się podobać klasie średniej, ponieważ pokrywają się z jej etosem. Czy i jak można pogodzić te dwa postulaty — dobrej atmosfery i przygotowania na rynek pracy? Nikt przecież nie ma wątpliwości, iż chodzi o brutalny rynek pracy, na którym trzeba zaciekle konkurować, korzystając ze wszystkich swoich atutów.
Klasa średnia (przynajmniej jej niektóre frakcje) nie naciska na reformę przywracającą szkole jej funkcje, na przykład na zmniejszenie liczby uczniów w klasie, ponieważ poprawa funkcjonowania szkoły sprawiłaby, iż zwiększyłaby się pula tych, którzy będą rywalizować najpierw na studiach, a potem o najlepsze miejsca pracy.
We Francji „wyrównywanie szans” wcale nie jest zresztą popularnym czy oczywistym ideałem. Wielu badaczy uważa bowiem, iż jest to projekt bałamutny, afirmujący bezwzględną rywalizację i ostatecznie legitymizujący hierarchię merytokratyczną, która sztywnością może dorównywać hierarchii feudalnej. Z kolei słaba szkoła paradoksalnie służy klasie średniej i działa w jej dobrze pojętym interesie, ponieważ zmniejsza szanse dzieci z rodzin klas ludowych, a ujmując rzecz brutalnie, eliminuje te dzieci na wczesnych etapach rywalizacji szkolnej, dzięki czemu zwiększa znaczenie kapitału kulturowego, społecznego i finansowego klas dominujących. Osłabienie szkoły wzmacnia zatem znaczenie i wartość tych wszystkich atutów, które pozwalają stosować i rozwijać indywidualne strategie w rywalizacji szkolnej, a potem na rynku pracy.
Szkoła nie działa więc w myśl umowy społecznej o możliwości „zbawienia” dla wszystkich, ponieważ system edukacji nastawiony jest na przesiewanie i selekcję i wydaje prawomocne wyroki rozstrzygające, kto „idzie dalej”, a kto ląduje na „zdrowym” bezrobociu. Jej wyroki pokrywają się z wielkością kapitału rodzinnego, co od lat pokazują dane statystyczne mówiące o reprodukcji społecznej.
Szkoła „nie działa”, ponieważ wyroki zapadają znacznie wcześniej i gdzie indziej. Szkoła jedynie przypieczętowuje wyroki wynikające z nierówności klasowych. Dzieci pochodzące z klas ludowych i niższej klasy średniej nie pokładają nadziei w szkole, która, „nie przygotowuje na rynek pracy” i „nie przygotowuje do życia” (co dziś na jedno wychodzi), dlatego przebywanie w niej doświadczane jest jak wieloletni wyrok. Oczywiście można by było odpuścić sobie i edukację, i awans. I postanowić, iż pracuje się i żyje jak rodzice. Jednak po pierwsze nie ma już pracy w fabryce. Po drugie zaś praca i życie rodziców-robotników są bezlitośnie piętnowane i wyszydzane w mediach. Fikcja i poczucie bezsensu lat spędzanych w szkole sprawiają z kolei, iż instytucje państwowe stają się wrogiem i opresorem. Latami trzeba chodzić do szkoły i udawać, iż wyrok jest nieznany albo iż można niejako złożyć apelację. Tymczasem od pierwszego bez mała dnia w szkole wiadomo, iż są uczniowie, którzy jak się postarają, to choćby napiszą dobre wypracowanie, ale otrzymają wskazówkę, iż mają poprawić „styl” i „kompozycję”. I wiadomo, iż nigdy ich nie poprawią tak, jak tego sobie życzy nauczyciel, ponieważ nie wiedzą, na czym polega ten „styl” i dlaczego tak duże znaczenie przypisuje się „kompozycji”. Miękkie, opisowe sposoby oceniania uczniów i uczennic oficjalnie mają za cel „niepodcinanie skrzydeł”. Jakkolwiek ten sposób oceniania osiągnięć szkolnych chroni uczniów przed utratą marzeń i aspiracji, to okazuje się zgubny, bo dezorientuje zarówno dzieci, jak i rodziców z klasy robotniczej. Ostatecznie rodzice nie wiedzą, czy ich dzieci „nadają się na studia” i czy zachować oszczędności, by je wspierać podczas studiów, czy też raczej pożegnać się z marzeniami o awansie dziecka i kupić dom, by uciec z degradującej się z roku na rok dzielnicy. To, co nazwano w latach osiemdziesiątych demokratyzacją edukacji, musiało zatem — jak pokazują autorzy — skończyć się klęską.
Od kilku dekad polityki publiczne są nastawione nie na działania systemowe, ale na regulowanie nastrojów opinii publicznej, zalecanie i modelowanie rozmaitych „kompetencji społecznych”, czyli sposobów bycia i mówienia eufemizujących poczucie desperacji, złości, nienawiści i strachu związanych z narastającą rywalizacją. Cywilizowani obywatele powinni bowiem, niezależnie od tego, jaką i czy w ogóle mają przyszłość, panować nad swoimi emocjami, umieć okazywać empatię i szacunek dla tych, z którymi bezwzględnie rywalizują, i nie złorzeczyć, jeżeli przegrają. Deklarowane upodobanie do wielokulturowości, co pokazują badania, nie przekłada się jednak na chęć mieszkania na wieloetnicznym osiedlu. Treningi, warsztaty, ćwiczenia, popularyzowane w mediach porady po prostu przenoszą na poziom codziennych kontaktów problemy systemowe, które pojawiają się przy byle okazji²⁴.
Silne związki zawodowe zapewniały solidarność w oporze wobec wyzysku, ale także łagodziły konflikty, powstrzymywały agresję i dawały ochronę słabszym. Wspólne protesty czy strajki solidarnościowe były możliwe dlatego, iż także w codziennych relacjach normą było braterstwo.
Trzeba pamiętać, iż nie ma jednego rasizmu czy seksizmu. Istnieją one w wielu odmianach i formach — ostentacyjnych i zakamuflowanych, codziennych i instytucjonalnych, odwetowych, stałych i sytuacyjnych, językowych i zapadających w konkretnych decyzjach. Zgubne jest więc zwłaszcza budowanie wszelkiego rodzaju programów naprawiających relacje w szkole czy w miejscu pracy na podstawie wyników sondaży, ponieważ zwykle zadaje się w nich pytania, których ludzie na co dzień sobie nie zadają, a ponadto wiele osób udziela odpowiedzi strategicznych, tj. takich, jakich się oczekuje, bądź prowokacyjnych²⁵. choćby empatia czy szacunek mogą się stać strategiami komunikacyjnymi i strategiami rywalizacji, jak pisze Eva Illouz, ponieważ pozwalają kontrolować i neutralizować nastroje innych, skłaniać innych do rezygnacji ze swoich interesów czy unikać groźnych dla siebie konfliktów. Poradniki czy szkolenia dostarczają pewnych wzorców kulturowych, które podpowiadają jednostkom, jak się zachowywać na „scenie”, jak mają zaplanować performance, by się adaptować do konkurowania w pracy z innymi²⁶. Pożądane formy cywilizowania stały się również biznesem kulturowym, o czym świadczy banalizacja rozmaitych form „uczestnictwa”, „interaktywności” i „dialogu”. Spostrzeżenia Claire Bishop²⁷ dotyczące tej kwestii pokazują w dodatku, iż współczesna misja edukacyjna ma na celu różne kategorie odbiorców. Lepiej widoczny kierunek to misja wpływania na postawy wobec wykluczonych. Jednocześnie, jak zauważa Bishop, ukrytym obiektem tej polityki są także wykluczeni. W przekazach edukacyjnych i artystycznych słyszy się, iż godność należy się wszystkim. W istocie, pisze autorka, z treści tych przekazów wynika, iż poczucia godności nie da się utracić i niezależnie od tego, w jakich warunkach się żyje i czy ma się dostęp do usług publicznych, nie pomniejsza to godności człowieka. Ostatecznie więc każda rzeczywistość jest do zaakceptowania, bo nie narusza niczyjej godności. Dobrze by było, gdyby inni ludzie chcieli okazywać wykluczonym szacunek, i na to nakierowana jest właśnie misja. Nic zatem nie trzeba zmieniać w rzeczywistości, która sprowadza na ludzi rozmaite nieszczęścia, wystarczy jedynie zmienić postawy wobec wykluczonych. Mobilizuje się więc pośrednio również wykluczonych do tego, by swoje nieszczęścia znosili z godnością, niezależnie od tego, jak bardzo są zrozpaczeni i zdesperowani.
Wykluczeni dowiadują się, iż bezwzględnie przysługuje im szacunek, ale nie mogą się spodziewać, iż w ramach ubezpieczeń zdrowotnych będą im przysługiwać protezy zębowe, aparat słuchowy czy okulary.
Inaczej mówiąc, jest to edukacja i sztuka, które mają przekonać wykluczonych do akceptacji tego wszystkiego, co powoduje cierpienie i poniżenie. Edukacja czy — co pewnie mniej oczywiste — sztuka wcale nie są z definicji progresywne. I jedna, i druga może być regresywna, ponieważ przekaz dotyczący dystrybucji ról czy woli politycznej często jest praktykowany w ramach podbudowanej misją hierarchii, co uwidacznia się w paradoksalnej formule „to my będziemy was uczyć demokracji” (wynika to z dobrze znanego, starego przekonania „najpierw edukacja, potem demokracja”). […]
Małgorzata Jacyno
Stéphane Beaud, Michel Pialoux, Powrót do kwestii robotniczej, redakcja naukowa Małgorzata Jacyno, Oficyna Naukowa, 2022
Przypisy:
11. Jacques Rancière, Et tant Patola i Socjal pour les gens fatigués. Entretiens, Éditions Amsterdam, Paris 2009, s. 201–206.
12. Gérard Noiriel, Les Ouvriers…; Scott Lash, Celia Lury, Globalny przemysł kulturowy. Medializacja rzeczy, tłum. Jakub Majmurek, Robert Mitoraj, Wydawnictwo UJ, Kraków 2011; Jacques Rancière, En quel temps vivons-nous? Conversation avec Éric Hazan, La Fabrique, Paris 2012; Barbara Stiegler, „Il faut s’adapter”. Sur un nouvel impératif politique, Gallimard, Paris 2019; Gaël Giraud, Felwine Sarr, L’Économie à venir, Ėditions Les Liens qui Libèrent, Paris 2021.
13. David Ost, Klęska Solidarności. Gniew i polityka w postkomunistycznej Europie, tłum. Hanna Jankowska, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza S.A., Warszawa 2007; zob. też tenże, Solidarność a polityka antypolityki, tłum. Sergiusz Pierwszy w działaniu, Europejskie Centrum Solidarności, Gdańsk 2014.
14. Por. David Ost, Solidarność a polityka antypolityki…, s. 7–13.
15. Por. Pierre Bourdieu, Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia, tłum. Piotr Biłos, Scholar, Warszawa 2005, s. 435–457.
16. Éric Alliez, Maurizio Lazzarato, Guerres et Capital , Éditions Amsterdam, Paris 2016, s. 177.
17. Gaël Giraud, Felwine Sarr, L’Économie, s. 125.
18. Elisabeth Dunn, Prywatyzując Polskę. O bobofrutach, wielkim biznesie i restrukturyzacji pracy, tłum. Przemysław Sadura, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008.
19. Tamże, s. 135–141.
20. Stéphane Beaud, Michel Pialoux, Violences urbaines, violence sociale. Génèse des nouvelles classes dangereuses, Fayard, Paris 2003, s. 315.
21. Tamże, s. 16.
22. Tamże, s. 25.
23. François Dubet, Marie Duru-Bellat, L’École peut-elle sauver la démocratie? Éditions du Seuil, Paris 2020.
24. Por.: Stéphane Beaud, Michel Pialoux, Violences urbaines; ciż, „Je ne suis pas Le Pen, je vous rassure tout de suite”. Un couple d’ouvriers face à l’anomie du quartier et l’impunité des jeunes, w: Gérard Mauger, Willy Pelletier, Les Classes populaires et le FN. Explications de votes, Ėditions du Croquant, Vulaines-sur-Seine 2017, s. 149–170; ciż, Les ouvriers et le FN. L’exacerbation des luttes de concurrence, w: Gérard Mauger, Willy Pelletier, Les Classes populaires, s. 133–148; Eva Illouz, Saving the Modern Soul. Therapy, Emotions, and the Culture of Self-Help, University of California Press, Berkeley–Los Angeles–London 2008; Stéphane Beaud, Gérard Noiriel, Race et Sciences sociales
25. Stéphane Beaud, Gérard Noiriel, Race et Sciences sociales, s. 192–195.
26. Eva Illouz, Saving the Modern Soul, s. 88–104.27. Claire Bishop, Sztuczne piekła. Sztuka partycypacyjna i polityka widowni, tłum. Jacek Staniszewski, Bęc Zmiana, Warszawa 2015, s. 37–38, 57–58