Konferencja prasowa z udziałem posłów Bartłomieja Pejo i Krzysztofa Mulawy, 21 sierpnia 2024 r.
Bartłomiej Pejo:
– Dzisiaj informujemy i apelujemy do rządu, żeby nie szedł tą drogą. Kwestia dotyczy podniesienia podatku, a więc kolejny sposób na łatanie dziury budżetowej przez rząd Papy Smerfa i przez ministra finansów.
Tym sposobem ma się okazać nowy podatek. Gigantyczny podatek, który będzie wprowadzony tak od zaplecza, dla wszystkich smerfów. Ten podatek dotyczy zmiany definicji budowli i budynku. Co się pod tym kryje? Otóż tego, iż te nowe podatki będą dotyczyły przeróżnych przedmiotów, podmiotów, a więc takich przedmiotów jak agregaty prądotwórcze, serwery komputerowe, klimatyzatory. I można by było wymieniać wręcz w nieskończoność tego typu przedmioty.
Te wszystkie przedmioty najprawdopodobniej będą opodatkowane w bardzo dużej skali. Te podatki będą dotyczyły również fotowoltaiki. W tej chwili podatek za 1 megawat zainstalowanej mocy w fotowoltaice wynosi od 5 do 10 tys. zł. Według tej koncepcji o której słyszymy ten podatek będzie wynosił, uwaga!, 10-krotnie więcej! (…)
Wielu przedsiębiorców wręcz się przebranżowiło zakładając farmy fotowoltaiczne. Wiele gospodarstw domowych posiada tzw, fotowoltaikę. I jakie mogą być teraz tego konsekwencje? Podatek może wynosić aż 10 razy więcej niż obecnie. (…)
Krzysztof Mulawa:
– Zmiany przepisów będą dawały urzędom gmin możliwość naliczania dodatkowych, zwiększonych podatków od naziemnych instalacji fotowoltaicznych, uwzględniając w wartości nie tylko elementy konstrukcyjne, ale praktycznie całość instalacji fotowoltaicznych.
Eksperci oceniają, iż wzrost wartości podatku to nie będzie wzrost na poziomie troszeczkę wyższym od inflacji, czyli 10%, 15% czy 20%, ale to będzie wzrost podatku na poziomie dziesięciokrotności obecnych stawek!
Czy powinno się dziać tak, iż polscy przedsiębiorcy są zaskakiwani w sposób fundamentalny, tzn. ich operacyjny model biznesowy będzie bardzo mocno musiał cierpieć z powodu nagłych decyzji urzędniczych? Tak oczywiście nie powinno być.
Ale z drugiej strony pojawia się pytanie, czy można było się tego spodziewać. Po trochu tak, ponieważ takie są efekty sytuacji, w których tworzy się sztuczny rynek energii, który nie jest przeznaczony dla konsumenta, a którego głównym odbiorcą ma być, zamiast właśnie konsumenta ostatecznego, państwo. Tak nie powinno być.
Trzeba również zauważyć, iż te zmiany przepisów będą dotyczyły instalacji fotowoltaicznych, farm fotowoltaicznych, ale nie będą już dotyczyły według aktualnych przepisów, tych projektowanych przepisów, instalacji i farm wiatrowych. Tutaj pojawia się zasadne pytanie retoryczne, czy mamy przypadkiem znowu do czynienia z kolejną wrzutką i ustawą lobbingową, bo przypominam, iż takową była ustawa, którą proponowała pani Hennig-Kloska z Ministerstwa Środowiska i Klimatu. To była pierwsza ustawa nowego rządu i pierwsza lobbingowa! Czy teraz mamy kolejną? Wydaje się, iż tak.
Sytuacja na rynku energii jest taka, iż z jednej strony polski rząd dopłaca do wzrostu, do rozwoju zielonej energii i całego tego przemysłu, a z drugiej strony te same branże, w których my łożymy środki finansowe z naszych podatków, są obarczane nowymi podatkami na poziomie razy 10 aktualnie obowiązujących. My się na to nie zgadzamy i tak, jak powiedział pan poseł Bartłomiej Pejo, nie może być tak, iż pan Domański chce łatać dziurę budżetową takimi nagłymi wrzutkami, które godzą w interesy polskiego przedsiębiorcy.
Jako Konfederacja mówimy stanowcze NIE takim praktykom. Pan poseł Bartłomiej Pejo mówił, iż nie tak trzeba łatać dziurę budżetową, a ja oczywiście dodam, mamy konsensus w Konfederacji: żaden budżet nie powinien zawierać dziury budżetowej, wtedy nie trzeba będzie tego budżetu łatać.