Rytuały miłosne i obyczaje Słowian – refleksje po lekturze

1 miesiąc temu

Warto ubogacać się innymi perspektywami, aby zamiast bezkrytycznie powielać pewne zachowania, poddać je wpierw własnemu osądowi. Może to nas uchronić przed ośmieszeniem i pomyłkami, czego przykładem może być zalewanie social mediów obrazami ostatniej wieczerzy w reakcji na przedstawienie Dionizji na otwarciu Letnich Igrzysk Olimpijskich w 2024 roku.

Nie da się nie zauważyć, iż rośnie zainteresowanie kulturą i obyczajami Słowian. W social mediach można znaleźć coraz więcej materiałów pasjonatów tłumaczących źródła wielu obecnych zwyczajów, imiona słowiańskich bogów stają się coraz bardziej rozpoznawalne. Słowiański bestiariusz tłumaczy zjawiska marudzących dzieci i niewiernych partnerów, a półki w księgarniach zapełniają się beletrystyką z akcją, w której człowiek jest igraszką Welesa, Peruna lub Światowida. Na kanwie tego zainteresowania powstają też pozycje książkowe, których celem jest usystematyzowanie szczątków posiadanej wiedzy, snucie domysłów i porównywanie licznych dzieł, aby wydobyć z nich coś, co zbliży autorów i ich czytelników do tej odległej (ale, jakby nie było, naszej) przeszłości.

Jedną z takich propozycji jest książka Kornelii Kwajzer Rytuały miłosne i obyczaje Słowian. Co tam się znajduje? Oczywiście, jak można się spodziewać, jest sporo informacji o seksie i seksualności jako takiej. Ukazana jest ona jednak nie jako tabu, coś, czego należy się wstydzić i kontrolować. Seksualność pokazana jest jako część życia – naturalna i cóż, będąca literalnie źródłem życia. Czytelnik(-czka) znajdzie tam również wiele opisów zwyczajów Słowian. Ta deskrypcja daleka jest jednak od naukowego języka i słownikowego stylu. Bardziej przypomina to opis z obserwacji uczestniczącej. W książce znajdują się liczne przypisy, które odsyłają zainteresowanych do kolejnych źródeł. Autorka zabiera czytelnika(-czkę) do wsi, w której ukazuje codzienne życie mieszkańców. Dostosowane ono jest do pór roku i dnia, wszak nie było wówczas dzisiejszych kalendarzy i udogodnień.

Dla Słowian szalenie ważna była społeczność. Podstawową grupą była oczywiście rodzina, ale niemal z równą troską podchodzono do mieszkańców osady. Kryzysy rozwojowe (poród, dojrzewanie, ślub, śmierć) łagodzono dzięki rytuałów przejścia. Przykładowo, chłopcy przechodzili przez ceremonię postrzyżyn w wieku około siedmiu lat, dziewczynki miały kosopleciny w momencie pierwszej miesiączki. Oba święta miały swoje rytuały, modlitwy i tradycje obejmujące między innymi spędzanie czasu z osobami (z rodziny i spoza), które ów moment miały już za sobą. Dzięki temu młodzi mężczyźni i kobiety wiedzieli, jak zmieniają się ich ciała oraz jak to wpłynie na ich życie. Podobne wsparcie otrzymywały kobiety rodzące, młodzi małżonkowie i rodziny grzebiące zmarłych. Dzięki temu każdy czuł się ważnym członkiem społeczności, w której ma swoje miejsce.

Oczywiście trudno by było opowiadać o Słowianach w oderwaniu od ich duchowości i religii. Swym modelem nie różni się ona od innych mitologii. Jest sposobem wyjaśniania świata. Powodzenie jest uznawane za boże błogosławieństwo, nieszczęście wyraz bożego gniewu lub dopust. Na cześć bogów obchodzi się liczne święta. Do dziś przetrwały niektóre tradycje, jak na przykład polewanie się wodą w Jare Gody (śmigus-dyngus w święta wielkanocne) czy zostawianie jadła i nakrycia dla duchów przodków lub wędrowców, w których mogła się inkarnować ich dusza, w Szczodre Gody (dziś sławne puste miejsce przy stole wigilijnym).

Tak, Słowianie wierzyli w reinkarnację. Dusza przodka mogła się odrodzić w niemowlęciu, gdy jednak ktoś był niegodziwy lub zmarł w podejrzanych okolicznościach czy też nie dopilnowano odpowiedniego pochówku, marny miał być jego los. Zamiast się odradzać lub odwiedzać bliskich podczas dziadów, mógł stać się utopcem, wompierzem lub przy dwóch duszach strzygą (ta lista nie jest zamknięta, nie ma jednak potrzeby, aby zdradzać tu wszystkie smaczki z książki). Ze względu na te przekonania dochodziło niekiedy do makabrycznych scen, gdy przy nieprawidłowo stwierdzonym zgonie nieszczęsny człowiek wydostał się z trumny (a nie były one takie jak dziś) i brudny, wycieńczony dotarł do wioski. Nie można było przecież dopuścić, aby upiór zagrażał ludziom.

Jeśli chodzi o medycynę, stosowano głównie ziołolecznictwo i rytuały. W książce znajdują się opisy wielu roślin, które do dziś można znaleźć w polskich domach – świeżo zebrane, w postaci przypraw lub… w tabletkach jako suplementy. Słowianie jak mało kto wiedzieli, iż zawartością jednej niepozornej polskiej łąki lub lasu można komuś pomóc lub zaszkodzić, a choćby pozbawić życia.

Czy warto sięgnąć po lekturę? Cóż, z pewnością nie jest to pozycja, po której życie nie będzie takie samo i bez której nie będzie szczęśliwe i pełne. Jest to jednak spojrzenie na nasze podwórko z zupełnie innej perspektywy, pełne uroku, zaskakująco znajomych elementów i pewnego rodzaju magii. Warto też ubogacać się innymi perspektywami, aby zamiast bezkrytycznie powielać pewne zachowania, poddać je wpierw własnemu osądowi. Może to nas uchronić przed ośmieszeniem i pomyłkami, czego przykładem może być zalewanie social mediów obrazami ostatniej wieczerzy w reakcji na przedstawienie Dionizji na otwarciu Letnich Igrzysk Olimpijskich w 2024 roku. Czasem wystarczy bowiem jedna chwila zawahania, aby strach przed obcym zamienić w ubogacające poszerzenie wiedzy. Książka Kornelii Kwajzer zapewni niejedną taką chwilę.

Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności 2024 „Miasto, Europa, Przysłość”! 18-20.10.2024, EC1 w Łodzi. Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.

Idź do oryginalnego materiału