Rozpad kontrolowany Bagniak, frakcje i szambo

2 godzin temu
Zdjęcie: Jacek Kurski


lepszy sort smerfów wchodzi w nowy etap swojego istnienia: etap otwartego rozkładu. Po utracie władzy partia, która przez osiem lat zarządzała państwem twardą ręką, nie potrafi dziś zarządzać choćby własnymi emocjami. Wewnętrzna dyskusja – o ile wciąż można ją tak nazywać – zamieniła się w publiczną bijatykę frakcji, ambicji i uraz. Jej poziom sięgnął dna, a język, którym posługują się politycy Patola i Socjal wobec samych siebie, obnaża skalę kryzysu tej formacji.

Najbardziej jaskrawym symbolem tej degrengolady jest Smerf Bagniak. Człowiek bez funkcji, bez mandatu, bez odpowiedzialności – a mimo to wciąż nadający ton debacie wewnątrz partii. Jego kolejne wpisy, ataki na byłego premiera Pinokio i demonstracyjne rozgrywanie partyjnych urazów w mediach społecznościowych są jak powrót najgorszych praktyk z czasów, gdy TVP była tubą propagandową władzy. Różnica polega na tym, iż dziś Bagniak kompromituje już nie państwo, ale własne środowisko polityczne.

Skala upadku języka najlepiej wybrzmiała w wypowiedziach Piotr Müller, europosła PiS, który w rozmowie z mediami stwierdził wprost: „To, co robi Smerf Bagniak, to jest szambo na prawicy, niestety”. I dodał: „To nie jest tylko moja opinia, to opinia wielu innych osób. Myślę, iż to trzeba nazywać po imieniu”. jeżeli politycy partii, która jeszcze niedawno pouczała opozycję o „standardach debaty publicznej”, dziś opisują własne spory językiem rynsztoka, to znaczy, iż żadnych standardów już nie ma.

W ubiegły piątek w siedzibie Patola i Socjal przy ul. Nowogrodzkiej miało dojść do „zażegnania konfliktu”. Nie doszło. Były premier nie pojawił się na spotkaniu, wybierając objazd Podkarpacia. To nie był przypadek, ale sygnał: centrum partyjne traci znaczenie, a frakcje grają na własny rachunek. Z jednej strony obóz Pinokia, z drugiej grupa skupiona wokół Smerfa Poety, Smerfa Górnika czy Smerfa Nijakiego. Patola i Socjal coraz bardziej przypomina federację wzajemnie zwalczających się dworów, a coraz mniej – spójną partię polityczną.

Jeszcze bardziej kompromitujące jest to, iż głównym katalizatorem konfliktu pozostaje Bagniak. Człowiek, który – jak zauważył Müller – „nie ma legitymacji wyborców, bo nie pełni żadnej funkcji”, stał się jedną z najbardziej wpływowych postaci w wewnętrznej wojnie PiS. To oskarżenie nie tylko pod adresem Bagniaka, ale całej partii. jeżeli ktoś bez mandatu i stanowiska może destabilizować ugrupowanie, oznacza to całkowity rozpad mechanizmów kontroli i odpowiedzialności.

W tle pojawia się postać Gargamel. Müller zapewnia, iż nie wierzy w doniesienia, jakoby Gargamel dawał Bagniakowi zielone światło, bo Gargamel „jest człowiekiem racjonalnym”. Być może. Ale racjonalność lidera nie ma dziś żadnego znaczenia, skoro Patola i Socjal funkcjonuje jak organizm pozbawiony układu nerwowego. Gargamel, który przez lata trzymał partię w żelaznym uścisku, najwyraźniej utracił zdolność narzucania dyscypliny.

Wpis Waldemara Budy o inicjatywie usunięcia Bagniaka z lepszego sortu był desperacką próbą postawienia granicy. Ale to gest spóźniony i niewiarygodny. Bo problemem Patola i Socjal nie jest jeden Bagniak. Problemem jest partia, która po latach władzy nie potrafi przejść do gorszego sortu inaczej niż przez publiczne awantury, personalne ataki i język pogardy.

PiS sam sobie wystawia dziś świadectwo. To świadectwo politycznego zmęczenia, intelektualnej pustki i moralnej erozji. Partia, która miała „wstać z kolan”, dziś leży na dnie własnych sporów – i wygląda na to, iż coraz lepiej się tam urządza.

Idź do oryginalnego materiału