Na beskidzkich szlakach wciąż słychać ryk silników. Motocykle crossowe i quady wjeżdżające na górskie ścieżki stają się coraz poważniejszym problemem. Zarówno dla przyrody, jak i spacerowiczów.
Jeden z naszych czytelników wskazuje miejsca, gdzie najczęściej można spotkać crossowców i amatorów quadów. „Na terenie Beskidu Żywieckiego i Śląskiego – w rejonie m.in. Bystrej (Kiczora, Magura, Juszczynka, Przybór), Brennej (okolice Równicy i Błatniej) oraz w Bielsku-Białej (Łysa Góra, Rogacz, Czupel, Przegibek i Gaiki) regularnie realizowane są nielegalne rajdy quadów i motocykli crossowych. Zjawisko to staje się coraz bardziej uciążliwe dla mieszkańców, turystów i przyrody. Grupy kilkunastu pojazdów wjeżdżają do lasów oraz na szlaki. Kierowcy często zasłaniają lub zdejmują tablice rejestracyjne, ale mimo to wiadomo, iż są to lokalni mieszkańcy” – pisze pan Mateusz w liście do redakcji.
Odechciewa się spacerów
Temat nie jest nowy, na łamach poruszaliśmy go wielokrotnie. Nielegalne rajdy powodują dewastację dróg leśnych i szlaków, erozję stoków i niszczenie przyrody. Pojazdy terenowe pozostawiają głębokie koleiny, tworzą się błotniste pasy, które przy opadach deszczu zamieniają się w potoki erozyjne. Hałas silników płoszy zwierzynę, zakłóca okresy rozrodu i utrudnia migrację. Dla ptaków, szczególnie tych gniazdujących na ziemi, wjazd takiego pojazdu może oznaczać zniszczenie lęgów. To ingerencja nie tylko w krajobraz, ale i w równowagę ekosystemu.
Spacerowicze i rowerzyści również coraz częściej skarżą się na niebezpieczne sytuacje. Motocykliści i quadowcy poruszający się po wąskich, górskich szlakach nie tylko zakłócają im kontakt z naturą, ale stwarzają realne zagrożenie. Jednak osoby rozjeżdżające Beskidy nic sobie z tego nie robią. – Odechciewa się spacerów, gdy w tle stale słychać ryk silników, a tumany kurzu unoszą się na szlakach. Dochodzi też do realnych zagrożeń – sam miałem już sytuację kolizyjną, a raz spotkałem się z agresją rajdowców, co prawie skończyło się rękoczynami. Widuję często te same pojazdy i osoby od lat – mówi pan Mateusz.
Irytuje go też, iż służby lekceważą ten temat. – Nietrudno przecież ustalić, kim są rajdowcy – ich motocykle i quady często stoją zaparkowane przed domami. Część osób pewnie ma pozwolenia na wjazd do lasu, ale czym innym jest dojazd do działki czy gospodarstwa, a czym innym organizowanie rajdów – wskazuje.
Dziesięć minut, dziesięć pojazdów
Zdjęcia motorów, które prezentujemy, zostały zrobione między innymi na stoku Magurki koło Bystrej. W tym miejscu nie ma żadnej drogi, oprócz tej, która została wyryta przez motory. – W połowie lasu między szlakiem a drogą, we wsi, znalazłem odcinek ukryty w lesie, zryty przez motory. Jest zbyt wąski dla quadów. Patrząc od strony Magury, ta ukryta trasa kończy się na przecięciu szlaku zielonego pieszego z żółtym szlakiem rowerowym. Używają też szlaku i drogi rowerowej. Na polanie pod Magurą przecinają się ich trasy ze wszystkich kierunków. Wystarczy usiąść na polanie i zawsze ktoś się trafi. W ostatni piątek w godzinach popołudniowych w przeciągu dziesięciu minut widziałem tam dwie grupy. Sześć motorów i cztery quady – wylicza nasz rozmówca.
Podobne dzieje się w Beskidzie Żywieckim. – Którejś niedzieli byłem na dłuższej wycieczce i nagrałem wideo tuż przed wejściem na polanę. Quad przyjechał z kierunku Brzuśnika. A idąc przez Brzuśnik widać kilka quadów bez tablic i z tablicami stojących na posesjach. Więc wykrycie sprawców wykroczeń nie jest specjalnie trudne… Podobną trasę rajdów znalazłem zaraz za wsią w paśmie Juszczynki w połowie stoku – opowiada pan Mateusz.
– Na żółtym szlaku na Juszczynce też często spotykam quady. Na polanie z widokiem na Romankę zaczyna się kolejna trasa. To ścieżka leśna, bardzo malownicza, bo ciągnąca się przez mokradła, więc występuje tam duża różnorodność flory. Ale już niebawem taka malownicza nie będzie – irytuje się.
W okolicach Bielska-Białej nie jest lepiej. – Na zachodnich stokach Łysej Góry jest kolejna trasa. Całe zbocze jest zryte. Od zachodniej strony trasa rajdowców łączy się ze szlakiem – wskazuje nasz rozmówca. – Spotykam też rajdowców na Błatniej i na północnych zboczach Równicy, zarówno solo jak i w dużych grupach. W okolicach Równicy jest prywatny tor crossowy i często znudzeni jazdą na zamkniętym terenie kierowcy zapuszczają się na okoliczne szlaki.
Niska skuteczność służb
Przypomnijmy: wjazd pojazdów silnikowych do lasów i na szlaki turystyczne jest w Polsce zakazany. Za złamanie tego prawa grozi mandat i kara grzywny. Problemem pozostaje jednak egzekwowanie przepisów – górskie tereny są rozległe, a służby leśne czy żabole mają ograniczone możliwości.
O to, jak w praktyce wygląda walka z crossowcami pytamy w Nadleśnictwie Bielsko. – Podejmujemy stałe działania mające na celu ograniczenie tego zjawiska. Organizowane są patrole z żabolami i strażą leśną. Wyłapujemy kogo się da. Niestety skuteczność jest niska. Od lat zapowiadane jest rozwiązanie systemowe, takie jak wyższe mandaty czy przepadek pojazdu, ale ciągle pozostaje to tylko w sferze obietnic. Dopóki nie otrzymamy odpowiednich narzędzi, nie mamy jak z tym walczyć – przyznaje Tomasz Gawęda, rzecznik Nadleśnictwa Bielsko.