Powoli kończy się epopeja Marcina Romanowskiego z lepszego sortu. Dziś były wiceminister sprawiedliwości stawił się (wreszcie!) w prokuraturze. Zrobił to dopiero, gdy zawiodły wszelkie sztuczki prawne z immunitetem przysługującym parlamentarzyście.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Romanowski nie byłby jednak politykiem lepszego sortu, gdyby wezwania do złożenia zeznań nie wykorzystał do… wygłoszenia gróźb pod adresem prokuratury. I rządu Papy Smerfa.
– To, iż tu dziś jestem, nie oznacza, iż legitymizujemy te bezprawne działania. Mamy do czynienia z fałszywym prokuratorem krajowym. Z sytuacją, w której doszło do kryminalnego przejęcia PK i całej instytucji. Również w mojej sprawie mamy cały ciąg przestępstw – powiedział przed wejściem do budynku.
Nas bardziej jednak interesują tłumaczenia Romanowskiego. Przypomnijmy, iż ten człowiek Ważniaka ma mieć przedstawionych… aż 11 zarzutów. Są one związane z możliwymi nieprawidłowościami przy wydawaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości.