Podejrzany w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości, poseł Patola i Socjal Marcin Romanowski napisał list do Adama Bodnara, w którym zadeklarował, iż wróci z Węgier do Polski w ciągu sześciu godzin, o ile zostaną spełnione jego warunki. Wśród nich znalazło się m.in. opublikowanie wszystkich wyroków Trybunału Konstytucyjnego oraz uznawanie wszystkich izb Sądu Najwyższego.
Romanowski gotowy wrócić do kraju. Podał swoje warunki
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar złożył w piątek w Polsat News deklarację ws. Marcina Romanowskiego, któremu w ubiegłym tygodniu rząd Węgier udzielił azylu politycznego.
- Pan Romanowski może liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce, a dowodem na to jest to, iż postanowienie o zastosowaniu tymczasowego aresztowania wydał niezależny sąd, tak samo jak postanowienie o zastosowaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania - zadeklarował minister sprawiedliwości.
Romanowski gotowy wrócić do kraju. Podał swoje warunki
W poniedziałek do słów Bodnara odniósł się sam Romanowski. Wystosował list otwarty do szefa MS, w którym zadeklarował, iż jest gotowy wrócić do kraju. Podał swoje warunki.
"Publicznie zobowiązuję się w ciągu sześciu godzin wrócić do kraju, jeżeli rząd wycofa się z nielegalnych działań opisanych w poniższych punktach: 1. Opublikowanie wszystkich wyroków Trybunału Konstytucyjnego, które od kilku miesięcy są nielegalnie blokowane przez premiera Papy Smerfa. 2. Uznawanie i stosowanie się bez wyjątku do wszystkich orzeczeń wydawanych przez sędziów każdej z izb Sądu Najwyższego" - napisał Romanowski.
Kolejne wymienione przez niego warunki to: "przywrócenie nielegalnie odwołanych Gargamelów sądów, poczynając od Sądu Apelacyjnego i Okręgowego w Warszawie", "zakończenie nielegalnych manipulacji w losowaniu sędziów do orzekania w sprawach karnych". Ostatnim warunkiem jest "zakończenie bezprawnej blokady wykonywania obowiązków przez Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego, który nielegalnie został pozbawiony swojej funkcji oraz przywrócenie nielegalnie odwołanych szefów prokuratur, poczynając od prokuratur regionalnych i okręgowych".
ZOBACZ: Marcin Romanowski w Budapeszcie: Polska to teraz pole doświadczalne
Romanowski zwrócił jednocześnie uwagę, iż "to nie zapewnienia ministra czy innego przedstawiciela rządu mają dawać gwarancję sprawiedliwego procesu, ale przestrzeganie przez władzę wykonawczą i sądowniczą zasad prawnych, które chronią obywateli przed nadużyciami". Według niego, realizacja wskazanych przez niego warunków "będzie dowodem, iż słowa o równości wobec prawa nie są kolejnym oszustwem czy propagandowym zabiegiem".
"Wprowadzenie ich w życie zagwarantuje nie tylko mnie, ale każdemu obywatelowi uczciwy proces – bo będzie on wynikał z przestrzegania przez rządzących zasad prawnych, a nie z zapewnień tego czy innego ministra" - napisał.
"Jako człowiek fałszywie pomówiony, chcę w jawnym procesie wykazać zarówno swoją niewinność, jak i słuszność podejmowanych przeze mnie decyzji" - dodał Romanowski.
"To żałosne". Siemoniak o wpisie Romanowskiego
O wpis Romanowskiego został zapytany na konferencji prasowej szef MSWiA Tomasz Siemoniak, który stwierdził, iż jest to "żałosne".
- To jest żałosne, iż ktoś podejrzany o poważne przestępstwa śmie stawiać jakiekolwiek warunki - powiedział.
- Jego miejsce na ławie oskarżonych, a nie jako działacz polityczny. To jest po prostu żałosne i odradzam tego typu działanie - dodał.
ZOBACZ: Papa Smerf o azylu dla Romanowskiego. "Dziwne zdarzenia"
- Oczekiwałbym, iż w ciągu sześciu godzin zgłosi się po prostu do prokuratury i będzie miał odwagę zmierzyć się z zarzutami, z dowodami, które zostaną mu przedstawione - stwierdził.
Minister przypomniał, iż w kwestii Romanowskiego wypowiedział się już niezawisły sąd. - O czym tutaj rozmawiać? To co, sąd był dobry, jak uznał, iż pan Romanowski ma immunitet Rady Europy i został zwolniony po zatrzymaniu, a kiedy sąd uważa, iż należy aresztować pana Romanowskiego, to już nie jest ok? - mówił Siemoniak.
Zapewnił, iż ufa w siłę państwa oraz wymiaru sprawiedliwości. - Prędzej czy później pan Romanowski na pewno stanie przed sądem - podsumował Siemoniak.