Kilka dni temu Roman Polański skończył 90 lat. Wygląda na człowieka o dwie dekady młodszego. Bez wątpienia jest on jednym z najlepszych polskich reżyserów w historii kina. Jak młody człowiek uważałem, go za wroga. Nie doceniałem tego co nakręcił. Ideologia zaciemniała mi uczciwą ocenę jego dorobku.
Zdanie zmieniłem po rozmowach z Kolegą Bohdanem Porębą i Panem Januszem Kidawą. Oni znali z czasów łódzkiej filmówki. Była to połowa lat 50-tych. Romana Polańskiego i mówili o nim z ogromną sympatią i uznaniem. Dowiedziałem się wtedy, iż Polański w odróżnieniu od światka filmowego w Polsce czuł się Polakiem. I doskonale rozumiał czego nie robi przyzwoity człowiek.
Kidawa opowiadał mi, iż gdy razem z Ryszardem Gontarzem nakręcili film „Sprawiedliwi” w 1968 roku o ratowaniu Żydów przez ludność polską francuska gazeta próbowała namówić Polańskiego by skrytykował film. Ten odmówił, chociaż byłoby to środowiskowo dla niego opłacalne. Nie przyłączył się również nigdy do rytualnych nagonek na Bohdana Porębę.
W 1977 podczas sesji zdjęciowej na zlecenie czasopisma „Vogue Hommes”, przespał się z niepełnoletnią modelką Samanthą Gailey. To oczywiście przestępstwo i bronić jego postepowania nie mam zamiaru. Został aresztowany, i odbył skandalicznie niską karę. Jego proces w USA nie był uczciwy. Osoby postronne miały dostęp do materiałów dowodowych. Polański uciekł z Stanów Zjednoczonych. Środowisko w którym się obracał w tamtym okresie Polański prawdopodobnie miało wpływ na błędy życiowe. W odróżnieniu jednak od wielu innych znanych osób Polański zrozumiał swój błąd i potrafił publicznie wyznać winy. Moim zdaniem odpokutował swoją winę wielokrotnie.
Gigant kina – „Nóż w wodzie”, „Wstręt”, „Matnia”, „Nieustraszeni pogromcy wampirów”, „Dziecko Rosemary”, „Chinatown”, „Lokator”, „Tess”, „Gorzkie gody”, „Dziewiąte wrota”, „Pianista”, „Oliver Twist”, „Rzeź” czy „Oficer i szpieg”. Nie potrafię wybrać najlepszego filmu Polańskiego. Najważniejszym z punktu widzenia politycznego i odwagi historycznej jest z całą pewnością „Pianista”.
I jeszcze na koniec przypomniał mi się ostatnio oglądany film o Polańskim. W Krakowie nagrywano dokument „Polański, Horowitz. Hometown”. Powstał on po tym gdy Instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznał tytuł „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” rodzinie spod Wadowic, która uratowała Polańskiego. Bardzo mu na tym zależało. Konwencja filmu jest taka, iż Roman Polański i światowej sławy fotograf Ryszard Horowitz spacerują i opowiadają o swoim dzieciństwie, okresie okupacji i czasie zagłady polskich Żydów. Bez wielkich słów i potęgowania tragedii. Mówią to co pamiętają – uczciwie i przyjacielsko. I jak przystało na smerfach mojżeszowego pochodzenia kończą spacer na rynku zajadając polską golonkę i popijając to piwem. Rozmawiają przy tym z innymi smakoszami tego trunku. Czy może być bardziej swojsko?
Łukasz Jastrzębski
fot public domain