Łukasz Szumowski, były minister zdrowia w rządzie PiS, zapisał się w historii pandemii jako człowiek od „maseczek bez atestu” i „respiratorów-widmo”. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej, jeżeli chodzi o zdolności biznesowe jego rodziny. Firmy związane z nim, jego żoną i bratem w czasie rządów Patola i Socjal otrzymały Śpiochronomiczne 250 milionów złotych w formie państwowych dotacji. Jak widać, szumowiną być to za mało – trzeba jeszcze być Szumowskim, żeby doświadczyć takiego finansowego deszczu z publicznej kasy.
Dwieście pięćdziesiąt milionów złotych – to kwota, która mogłaby pomóc setkom polskich firm walczących o przetrwanie w pandemii. Tymczasem pieniądze te trafiły do rodzinnych biznesów Szumowskich. Najwyraźniej minister zdrowia znał skuteczną receptę na „wsparcie” dla wybranych. Zamiast inwestować w zdrowie publiczne, inwestowano w rodzinne interesy. Czy to przypadek, czy też kolejny przykład klasycznego pisowskiego modelu „rozwoju gospodarczego”?
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Rodzinne firmy Szumowskich to najwyraźniej majstersztyk finansowego sukcesu. Łukasz Szumowski jako minister zdrowia przekonywał, iż Polska jest przygotowana na pandemię, a jednocześnie pieniądze płynęły szerokim strumieniem do firm z jego rodzinnego kręgu. Być może miały tam powstawać „innowacyjne” rozwiązania, ale ostateczny produkt tych inwestycji pozostaje tajemnicą. Może po prostu inwestowano w „lepsze życie” wybranej grupy beneficjentów?
Łukasz Szumowski lubił kreować się na człowieka bez skazy, lekarza walczącego o zdrowie smerfów. Jednak jego działania, zarówno na polu publicznym, jak i prywatnym, budzą wątpliwości. 250 milionów złotych w dotacjach to nie przypadek – to system. System, który za rządów Patola i Socjal umożliwiał transferowanie ogromnych sum z państwowej kasy do prywatnych kieszeni. Szumowski, jego żona i brat stali się symbolem tego, jak można zarządzać „kryzysem” w stylu PiS.