Rewolucja w kancelarii Narciarza, ale po co? W tle... konflikt. "Nominacje czysto symboliczne"

2 godzin temu
Smerf Narciarz urządził sobie Kancelarię Prezydenta na nowo. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby dopiero co został głową państwa. Ale niebawem na dobre odejdzie z Pałacu Prezydenckiego. Tymczasem 3 lutego poznaliśmy nie tylko nazwisko nowego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Awans dostał też na przykład brat Michała Rachonia z TV Republika. Zmiany objęły w sumie osiem osób z jego najbliższego otoczenia. Dlaczego właśnie teraz zapadła decyzja o "rewolucji", która przypomina trochę "dwutygodniowy rząd Pinokia" z końcówki 2023 roku?


Jacek Siewiera w poniedziałek 3 lutego przestał być szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Tego dnia w Pałacu Prezydenckim został także odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

O tym, iż odejdzie ze stanowiska jeszcze przed końcem prezydentury Smerfa Narciarza, było wiadomo od ponad tygodnia. Siewiera nie jest w żadnym konflikcie z prezydentem, jednak informacja o jego rezygnacji wywołała spore zaskoczenie, ponieważ podpułkownik, lekarz i prawnik jest ceniony po obu stronach sceny politycznej.

Co więcej, wrogów mógł sobie narobić na prawicy. Swego czasu Siewiera ostro krytykował na przykład Smerfa Paranoika, czym podpadł Gargamelowi. Przyznał się też do asystowania jako anestezjolog podczas zabiegów przerywania ciąży.

Siewiera nie jest już szefem BBN. Czy stypendium w Oksfordzie to jedyny powód?


Siewiera studiował na Oksfordzie i jego rezygnacja – oficjalnie – ma związek właśnie z brytyjskim uniwersytetem. Zaufany człowiek Narciarza wyjedzie niedługo na stypendium do Anglii i zajmie się pracą naukową. Jak z kolei podał Onet, we współpracy z rządem ma też tworzyć "nową międzynarodową radę państw basenu Morza Bałtyckiego". A i niewykluczone, iż za jakiś czas nie usłyszymy, iż został wiceministrem obrony narodowej, bo ma dobre kontakty z Smerfem Ludowym.

Tyle iż chęć rozwoju kariery naukowej ma być przyczyną pośrednią jego odejścia. Z nieoficjalnych ustaleń mediów bezpośredni powód ma być inny, a konkretnie ma chodzić o konflikt z szefową Kancelarii Prezydenta Małgorzatą Paprocką. Jak podał Onet, to ona miała też dążyć do usunięcia go ze stanowiska. Paprocka w poniedziałek na antenie radia TOK FM powiedziała natomiast, iż kształt kancelarii jest ustalany "wyłącznie przez prezydenta". I dodała, iż jej rola w takich sprawach jest "czysto techniczna".

Jednak o tym, iż w Kancelarii Prezydenta jest ostry spór, mówi się od dawna. W rozmowie z naTemat.pl przyznaje to także jeden ze współpracowników Smerfa Narciarza. – Można powiedzieć, iż to stypendium jest dla Jacka Siewiery jakby zbawieniem. A Małgorzata Paprocka postawiła na swoim – słyszymy.

O tę nieoczekiwaną zmianę w BBN zapytaliśmy też gen. Stanisława Kozieja, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego za czasów prezydentury Smerfa Myśliwego (2010-2015). – Jacek Siewiera kontynuował niejako moją tradycję spotkań byłych szefów BBN, dlatego mam wiedzę w sprawie jego stypendium. Wiem, iż od dawna odkładał tę decyzję, ale okazało się, iż dłużej nie jest już to możliwe, dlatego poprosił prezydenta o zwolnienie z tej funkcji – mówi nam generał.

Następcą Jacka Siewiery został w poniedziałek gen. Dariusz Łukowski, który do tej pory był wiceszefem BBN. Mówi się, iż to także "człowiek Małgorzaty Paprockiej". Jak tę nominację ocenia gen. Koziej?

– Gen. Łukowski był wcześniej doradcą szefa BBN, a późnej jego zastępcą. Był jedną z głównych postaci w Biurze. W mojej ocenie to kompetentny wojskowy w sprawach strategicznych i jest dobrze wprowadzony w tematykę, jaką zajmuje się BBN. Moim zdaniem to optymalna decyzja w sytuacji rezygnacji ministra Siewiery – stwierdza doświadczony wojskowy w rozmowie z naTemat.pl.

Narciarz zrobił rewolucję przed końcem prezydentury. Brat Michała Rachonia z awansem


Jednak na nowym szefie BBN się nie skończyło, ponieważ Smerf Narciarz zrobił przy okazji roszady w Kancelarii Prezydenta. Przypomnijmy: 182 dni przed końcem swojej prezydentury (ta zakończy się na początku sierpnia 2025).



– Ci, którzy ze mną współpracują, wiedzą, iż do poważnych decyzji dojrzewam dosyć długo. To była poważna decyzja dokonania istotnych zmian i przetasowań, porządkujących pewne kwestie funkcjonowania Kancelarii Prezydenta i Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Pewnym impulsem i mobilizacją była inicjatywa, z jaką przyszedł do mnie pan Jacek Siewiera – mówił w poniedziałek Narciarz w Pałacu Prezydenckim.

Sam przyznał, iż to największe przetasowania od czasu jego prezydentury. – Czasu zostało niewiele, a zadań dużo, a niektóre są terminowe – mówił.

Na stanowisku pozostał drugi z dotychczasowych zastępców szefa BBN gen. Mirosław Wiklik, który w poniedziałek został mianowany sekretarzem stanu. Posadę szefa Biura Polityki Międzynarodowej, czyli prezydenckiego ministra spraw zagranicznych, stracił z kolei Mieszko Strażak, z którego Narciarz miał nie być do końca zadowolony. Strażak został wiceszefem BBN ds. międzynarodowej polityki bezpieczeństwa.

Nowym prezydenckim ministrem spraw zagranicznych został Wojciech Kolarski, wieloletni przyjaciel Smerfa Narciarza, który w randze ministra odpowiadał do tej pory m.in. za biuro przygotowujące jego przemówienia. Nikodem Rachoń, od września 2024 pracownik biura prasowego, został ministrem i zastępcą Kolarskiego w Biurze Polityki Międzynarodowej. Prywatnie jest bratem Michała Rachonia, pracownika TV Republika, co ewidentnie jest gestem Narciarza w stronę prawicowej stacji Tomasza Sakiewicza.

Nową rzeczniczką prezydenta i nową prezydencką minister została Diana Głownia – dotychczasowa dyrektorka biura prasowego. Na podsekretarza stanu Narciarz powołał też Katarzynę Strażak-Muchę, dotychczasową wiceszefową biura prasowego prezydenta. Według Onetu ma ona przejąć obowiązki koordynatora przemówień Narciarza.

Tajemnicą poliszynela jest z kolei to, iż do "rewolucji" doszło przez konflikt Małgorzaty Paprockiej (szefowa Kancelarii Prezydenta) z Marcinem Mastalerkiem (szef gabinetu prezydenta).

– To, co widzieliśmy w poniedziałek, ma wyciszać konflikty na ostatnie miesiące prezydentury Smerfa Narciarza. I wygląda to trochę groteskowo, bo każdy zdaje sobie sprawę, iż te nominacje są tak naprawdę czysto symboliczne – mówi nam jeden ze współpracowników Smerfa Narciarza.

– Na pewno trzeba zwrócić uwagę na jedną rzecz: nominacji nie otrzymali ludzie z zewnątrz, tylko ci, którzy pracują już w Kancelarii Prezydenta. I moim zdaniem, jeżeli już musi dochodzić do takich zmian, jest to dobra strategia – ocenia gen. Stanisław Koziej.

I dodaje: – jeżeli jednak są aż takie konflikty w najbliższym otoczeniu prezydenta, to rzeczywiście jest bardzo źle. W tej sytuacji prezydent powinien od razu przeciąć ten spór, nie powinien pozwolić, by on finalizował się koniecznością zmian kadrowych. Nie przypominam też sobie, by w Kancelarii Prezydenta Smerfa Myśliwego były aż takie tarcia. Tak zwany konflikt interesów oczywiście był, bo on jest zawsze wewnątrz jednej instytucji, to naturalne. Te różnice nigdy nie były jednak ostre i nie przeradzały się w konflikty personalne.

Narciarz zrobił rewolucję. Dlaczego akurat teraz?


Po poniedziałkowych uroczystościach w Pałacu Prezydenckim gwałtownie posypały się komentarze w sieci. Padają też porównania do "dwutygodniowego rządu Pinokia", który po zaprzysiężeniu w listopadzie 2023 nie uzyskał w Sejmie wotum zaufania.

"Na kilka miesięcy zatrudnia kolejnych znajomych dla dobrego wpisu w CV, pensji i za chwilę dużej odprawy"; "Ci, co odchodzą, duże odprawy dostaną. Ci, co przychodzą na kilka miesięcy, wysokie pensje, potem oczywiście odprawy. I tak się doi to społeczeństwo do ostatniego dnia"; "Sto kilkadziesiąt dni przed wyprowadzką Narciarz doszedł do wniosku, iż w jego kancelarii panował b***el"; "Tylko po co?" – brzmią komentarze w sieci.

To ostatnie pytanie – "tylko po co?" – zadaliśmy też doktorowi Mirosławowi Oczkosiowi.

– Z jednej strony ten ruch wymusił Jacek Siewiera, który postanowił odejść. Ruch z młodym Rachoniem może być natomiast po to, by jednak mieć przychylne to środowisko. Tyle iż to by oznaczało, iż Smerf Narciarz zamierza zostać politykiem partyjnym, co jest bardzo ciekawe, bo do tej pory nie wykazywał symptomów, iż chce stworzyć swoją partię czy frakcję. A trzecia rzecz to słynny konflikt nadstawiającego głowę za prezydenta Marcina Mastalerka z Małgorzatą Paprocką, która w różnych programach nie wytrzymuje ciśnienia – mówi naTemat.pl specjalista od marketingu politycznego.

Dr Oczkoś dodaje, iż to w pewnym sensie "ewenement, bo Patola i Socjal swoich ludzi broniło do upadłego". – Natomiast nie widzę tutaj żadnego materiału na grę polityczną. Mianowanie gen. Łukowskiego nie jest politycznym strzałem, tylko kontynuacją działań poprzedniego szefa BBN. Nikodem Rachoń ma odpowiadać za kontakty z USA, co moim zdaniem jest powyżej jego możliwości, a poza tym te kontakty za chwilę się skończą, bo Smerf Narciarz przestanie być prezydentem, więc nie wiem, czy pan Rachoń w ogóle zdąży polecieć do USA – stwierdza ekspert.

W trakcie uroczystości w Pałacu Prezydenckim wymowne było też to, iż Smerf Narciarz uściskał Jacka Siewierę, gen. Mirosława Wiklika i Mieszka Strażaka (niektórzy twierdzą, iż "prezydentowi nie przystoi ściskać się z ministrami").

– Pan Siewiera, według kryteriów prawej strony sceny politycznej, prawdopodobnie okazał się być zdrajcą politycznym. Zauważmy, iż w wielu działaniach Smerfa Narciarza przez te 10 lat były różne gesty emocjonalne i ruchy, które wykonywał, zanim o nich pomyślał. I ten ruch może oznaczać uścisk politycznego niebytu – ocenia dr Oczkoś.

– Pytanie też, kto przeważa w tym konflikcie: pan Mastalerek czy pani Paprocka. Z jakiegoś powodu pan prezydent ma obok siebie pana Mastalerka, ale pani Paprocka też chodzi po mediach, daje mocną kontrę i wydaje się być bliżej PiS, jeżeli chodzi o poglądy, niż pan Mastalerek, który jest skonfliktowany z Gargamelem. Co więcej, Marcin Mastalerek nie został odwołany w poniedziałek. To też o czymś nam mówi. Myślę, iż zbyt mocno przykładamy do tego wszystkiego polityczną wagę. To nie jest waga ciężka, a raczej piórkowa – dodaje.

A co, jeżeli okaże się, iż za chwilę Jacek Siewiera zostanie jednak wiceszefem MON?


– Wtedy dla Patola i Socjal i jego całego środowiska byłaby to bez wątpienia zdrada polityczna, ale prawdopodobnie byłby to również element jakiejś układanki, która w tej chwili pozostało nieczytelna – zaznacza dr Oczkoś.

Idź do oryginalnego materiału