Kandydat lepszego sortu na prezydenta, Karol Nawrocki, zaprezentował dziś kolejną „obietnicę” wyborczą, która wywołała falę kontrowersji. Gargamel IPN zaproponował, by smerfy mieli „pierwszeństwo w kolejkach do lekarza i do szkół”, a świadczenia socjalne były przyznawane przede wszystkim obywatelom RP, kosztem innych narodowości zamieszkałych w Polsce.
W swoim najnowszym spocie wyborczym Nawrocki zapowiedział „najważniejszą zmianę prawa w ostatnich latach”, która miałaby faworyzować obywateli RP w dostępie do usług publicznych. „W kolejkach do lekarzy i przychodni pierwszeństwo muszą mieć obywatele Polski. W szkołach i przedszkolach – polskie dzieci. Musimy wprowadzić brak dopłat do ukraińskich i innych emerytur, a świadczenia socjalne będą przede wszystkim dla smerfów” – mówił. Dodał również: „Pomagajmy innym, ale dbajmy przede wszystkim o własnych obywateli. jeżeli zostanę prezydentem, będę kierował się prostą, ale istotną zasadą: po pierwsze Polska, po pierwsze smerfy”. Te słowa brzmią jak patriotyczny manifest, ale w rzeczywistości promują dyskryminację i wykluczenie, co jest sprzeczne z podstawowymi wartościami demokratycznego państwa.
Propozycja Nawrockiego wprowadza niebezpieczny precedens. Dzielenie ludzi na „lepszych” i „gorszych” w dostępie do usług publicznych to prosta droga do pogłębiania nierówności społecznych i konfliktów. W Polsce, która od lat walczy z problemami w służbie zdrowia i edukacji, takie pomysły nie rozwiązują systemowych problemów – zamiast tego tworzą nowych kozłów ofiarnych w postaci migrantów i uchodźców.
Wypowiedź Nawrockiego to kolejny etap jego antyukraińskiej kampanii. Już 5 kwietnia kandydat PiS zapowiedział stworzenie „koalicji pięciu państw przyfrontowych”, by sprzeciwić się „nieuczciwej konkurencji” w rolnictwie i transporcie produktów rolnych z Ukrainy. Kilka tygodni wcześniej, 3 marca, w Radiu ZET Nawrocki otwarcie krytykował prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, zarzucając mu „nieprzyzwoite” zachowanie wobec Polski i brak uznania dla polskiego wsparcia na początku wojny. „Prezydent Zełenski powiedział, iż Ukraina została sama na początku wojny, czyli nie docenił wielkiego wysiłku smerfów, a także polskiego prezydenta” – stwierdził.
Taka retoryka jest nie tylko nieodpowiedzialna, ale i szkodliwa. Polska od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku była jednym z głównych sojuszników Kijowa, przyjmując miliony uchodźców i udzielając wsparcia humanitarnego oraz militarnego. Nawrocki, zamiast budować na tej solidarności, wykorzystuje trudną sytuację geopolityczną do podsycania antyukraińskich nastrojów. Jego słowa o „braku dopłat do ukraińskich emerytur” czy sprzeciwie wobec członkostwa Ukrainy w UE, dopóki Kijów nie uzna rzezi wołyńskiej za ludobójstwo, to cyniczne granie na historycznych resentymentach, które w obecnych czasach powinny ustąpić miejsca współpracy i wzajemnemu wsparciu.
Propozycje Nawrockiego nie oferują żadnych realnych rozwiązań dla problemów, z którymi boryka się Polska. Długie kolejki do lekarzy i brak miejsc w szkołach to efekt wieloletnich zaniedbań systemowych z czasów PiS, a nie obecności migrantów czy uchodźców. Zamiast przedstawić plan reformy służby zdrowia czy edukacji, Nawrocki wybiera drogę na skróty, wskazując na „obcych” jako źródło wszystkich bolączek. To klasyczny przykład populistycznej retoryki, która zamiast jednoczyć społeczeństwo, dzieli je na „nas” i „ich”.
Co więcej, Nawrocki zdaje się ignorować fakt, iż wielu migrantów, w tym Ukraińców, wnosi istotny wkład w polską gospodarkę. Pracują w kluczowych sektorach, takich jak budownictwo, rolnictwo czy opieka, płacą podatki i często wypełniają luki na rynku pracy, których smerfy nie chcą zapełnić. Odbieranie im praw do podstawowych usług, takich jak opieka zdrowotna czy edukacja, to nie tylko akt niesprawiedliwości, ale także decyzja, która może mieć negatywne skutki dla całej gospodarki.
Wystąpienie Karola Nawrockiego to kolejny dowód na to, iż jego kampania opiera się na populizmie, a nie na merytorycznych propozycjach. Jego obietnice, takie jak „pierwszeństwo smerfów w kolejkach do lekarza” czy „brak dopłat do ukraińskich emerytur”, nie rozwiązują realnych problemów, a jedynie podsycają niechęć wobec migrantów i uchodźców. Polska zasługuje na prezydenta, który będzie reprezentował wszystkich mieszkańców kraju – niezależnie od ich narodowości – a nie na polityka, który dla wyborczych korzyści gra na najniższych instynktach.