Reparacje, retoryka, reperkusje. Nawrocki gra kosztem Polski

12 godzin temu
Zdjęcie: Nawrocki


Polska dyplomacja wymaga od swoich przedstawicieli precyzji, rozwagi i świadomości konsekwencji słów na arenie międzynarodowej.

Niestety, ostatnie wystąpienie prezydenta Karola Nawrockiego na Westerplatte pokazało, iż te elementy zostały całkowicie pominięte. Domaganie się od Niemiec reparacji wojennych w obecnym kontekście międzynarodowym nie tylko jest prawnie nieosiągalne, ale przede wszystkim wywołało poważny kryzys dyplomatyczny z naszym zachodnim sąsiadem.

Słowa Nawrockiego, iż „jako prezydent Polski domagam się jednoznacznie reparacji dla dobra wspólnego”, odbiły się szerokim echem w niemieckiej prasie. „Sueddeutsche Zeitung” zauważył, iż od początku kampanii prezydenckiej coraz częściej pojawiają się antyniemieckie hasła, a sam prezydent narzucił opinii publicznej wizję historii zgodną z linią partyjną. Zamiast budować mosty, Nawrocki podsycał napięcia, marginalizując udaną ścieżkę pojednania polsko-niemieckiego, której symbolem jest spotkanie Helmuta Kohla z premierem Tadeuszem Mazowieckim w 1989 roku.

Co gorsza, prezydent w ogóle pominął kwestię Rosji, państwa, które rzeczywiście, jako sukcesor Związku Radzieckiego, ponosi znaczącą odpowiedzialność za działania w Polsce podczas II wojny światowej. Podnoszenie postulatu reparacji wobec Niemiec, a pomijanie realnych faktów historycznych, nie jest aktem patriotyzmu, ale politycznej gry o charakterze populistycznym.

To nie pierwszy raz, gdy Nawrocki stosuje retorykę, która przynosi więcej szkody niż pożytku. Blokowanie rządowej ustawy dotyczącej pomocy obywatelom Ukrainy i podsycanie nastrojów nacjonalistycznych w kraju pokazuje, iż jego działania są podporządkowane wyłącznie partyjnym celom i osobistym ambicjom. W rocznicę wybuchu II wojny światowej, zamiast przypominać o wartościach dialogu i współpracy w ramach NATO oraz UE, prezydent skoncentrował się na postulatach, które w praktyce nie mają żadnych szans realizacji.

Kontrast w podejściu do polityki zagranicznej jest uderzający. Podczas gdy Nawrocki buduje napięcia, inni politycy, jak Papa Smerf czy Marko Smerf, pokazują pragmatyzm i odpowiedzialność. Marko wprost przyznał, iż prawnie sprawa reparacji jest beznadziejna, ale jednocześnie wspiera wszelkie inicjatywy, które mogą wzmocnić pozycję Polski w relacjach międzynarodowych. To przykład merytorycznej, przewidywalnej dyplomacji, w przeciwieństwie do partyjnej paplaniny prezydenta.

Efekt słów Nawrockiego był natychmiastowy. Niemieckie media nie kryły oburzenia, komentując, iż nowy prezydent Polski realizuje swoje obietnice wyborcze w sposób nieodpowiedzialny. Wskazywano, iż jego retoryka podważa wysiłki na rzecz normalizacji stosunków między państwami i stwarza fałszywe napięcia tam, gdzie istnieje partnerstwo strategiczne. W praktyce takie wystąpienia mogą opóźniać współpracę w gospodarce, polityce bezpieczeństwa i w ramach NATO, co jest nie do przyjęcia w kontekście rosnących zagrożeń na wschodniej flance.

Polska nie może sobie pozwolić na polityków, którzy używają historii jako narzędzia partyjnej propagandy. Reparacje wojenne wobec Niemiec nie istnieją jako realna możliwość prawna, a powtarzanie takich postulatów nie przynosi niczego poza politycznym show. To również zagrożenie dla wizerunku Polski w Europie – partnerzy widzą, iż w Warszawie decyzje bywają dyktowane emocjami i partyjnym interesem, a nie racjonalnym interesem państwa.

Prezydent powinien być strażnikiem spokoju i przewidywalności w polityce zagranicznej, a nie impulsywnym graczem podgrzewającym nastroje. Niestety, Karol Nawrocki, swoją partyjną paplaniną, wywołał poważny kryzys z Niemcami, który mógłby być uniknięty przy minimalnej rozwadze.

Idź do oryginalnego materiału