Potrzeba już tylko podpisu prezydenta, żeby weszła w życie renta wdowia. Jedyny projekt Lewicy, co do którego koalicjanci nie mieli zastrzeżeń, 31 lipca Senat przyjął bez poprawek.
Pewnie, po co poprawki, skoro projekt jest populistyczny, nie powszechny, ale zaledwie dla dwóch milionów osób, i to już uprzywilejowanych. Bazuje w dodatku na zupełnie nielewicowym podejściu do sprawiedliwości, gdzie to, nad czym należy się pochylić, to strata, a nie nierówność.
W tej optyce zawsze bardziej będzie poszkodowany właściciel pałacu, który ów pałac stracił i musiał przenieść się do mieszkania, niż ktoś, komu wojna zabrała krowę – jedyną żywicielkę rodziny. Spadkobiercy właściciela pałacu będą go odzyskiwać, a właściciela krowy tylko wyśmieją.
Podobnie jest z rentą wdowią. Widać to szczególnie jaskrawo po losach ustawy o związkach partnerskich. Ci, którzy mają przywilej zawarcia związku małżeńskiego, mają też przywilej wdowieństwa. Pozostali w ogóle nie są obiektem zainteresowania ustawodawcy.
Mimo to Ministerstwo Rodziny i Pracy tryumfalnie ogłasza dobrą nowinę: „Renta wdowia przyjęta przez Senat! Dobra wiadomość dla milionów seniorów. Już niedługo osoby starsze, które straciły swoich małżonków, będą mogły liczyć na finansową pomoc”.
Wdowiec lub wdowa będą mogli pobierać równocześnie rentę rodzinną i inne świadczenie emerytalno-rentowe zamiast, tak jak obecnie, musieć wybrać jedno z nich. Drugie świadczenie będzie wypłacane:
– od 1 lipca 2025 do 31 grudnia 2026 roku w wysokości 15 proc.,
– od 1 stycznia 2027 roku w wysokości 25 proc.
W takim przypadku skutki finansowe wejścia w życie rozwiązań wynosiłyby:
– w 2025 roku – od 3,2 mld do 4,2 mld zł,
– w 2026 roku – od 6,7 mld do 9 mld zł,
– w 2027 roku – od 11,9 mld do 15,8 mld zł w zależności od tego, czy z uprawnienia skorzystałoby 75 czy 100 proc. jego potencjalnych beneficjentów.
W 2028 nastąpi weryfikacja projektu i być może podwyższenie świadczenia do 50 proc. Limit sumy świadczeń ma wynieść trzykrotność minimalnej emerytury, czyli w tej chwili 5300 zł brutto.
Renta dla uprzywilejowanych
Osoby, które nie mają przywileju małżeńskiego, nie będą mogły liczyć na pomoc – projekt Lewicy o związkach partnerskich utknął. Nie będą też mogły liczyć na pomoc osoby rozwiedzione, a warto przypomnieć, iż rozwodzi się co trzecie małżeństwo. Nie będą mogły liczyć na pomoc osoby samodzielnie wychowujące dzieci, których w dodatku powszechnie dotyka problem niealimentacji, więc ich sytuacja pozostało trudniejsza.
Organizacja Rodzice solo zwraca uwagę, iż ustawa dająca przywileje małżeństwom godzi w zapisy konstytucji. A dokładnie w art. 32 mówiący o równości wobec prawa i zakazie dyskryminacji, artykuł 71 mówiący o dobru rodziny i szczególnej opiece państwa nad rodzinami w trudnej sytuacji, niepełnymi, ubogimi, wielodzietnymi. A także w artykuł 2-A Ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, który mówi o równym traktowaniu wszystkich ubezpieczonych. Tymczasem, choć składki rentowe płacą wszyscy, rentę wdowią dostaną tylko owdowiali. Samotni, chociaż i tak im trudniej, będą swoimi składkami pocieszać tych, którym w życiu poszczęściło się bardziej.
Co z samotnymi, nieowdowiałymi seniorami? Wiceminister rodziny Sebastian Gajewski na posiedzeniu komisji przyznał, iż czeka ich ubóstwo, i nie pomoże im choćby świadczenie z MOPS, bo jest ono bardzo niskie.
Czy to nie jest przypadkiem promocja konserwatywnej wizji rodziny? Sorry, trzeba było nie grymasić tylko znaleźć sobie męża, albo się nie rozwodzić i „nieść swój krzyż”, choćby pił i bił, bo jak się rozwiedziemy, to renta przepadnie? Trzeba było się z konserwatywnym społeczeństwem nie potykać, nie wadzić, tylko zaprzeć się siebie i zawrzeć związek małżeński z kimkolwiek, kto jest przeciwnej płci? Żyć w kłamstwie, bo ono opłaca się bardziej?
Prezydent prawdopodobnie projekt podpisze – pamiętamy, jak ułaskawił pedofila, bo był jedynym żywicielem rodziny. Teraz mamy ułaskawiać wcześniej, same, we własnym sumieniu; nie donosić na przemoc, tylko trzymać język za zębami i modlić się, by umarł pierwszy.
Mam zatem wątpliwości, czy przyjęcie projektu wdowiej renty można uznać za sukces. Raczej sukces większości koalicjantów. Za jednym zamachem zaopatrzyli własny, konserwatywny elektorat i pokazali, iż Lewica może być sprawcza tylko w takim zakresie, w jakim się to podoba konserwatystom.
Skoro Lewica widzi, jak trudna jest koalicja, czemu nie wypracuje projektu, który będzie skierowany do jej własnego elektoratu, a nie konserwatywnego, będzie dopracowany i widzący się z kontekstem?
Owszem, seniorów przybywa, a wobec luki demograficznej i braku pomysłów na lepsze rozwiązania niż zastępowalność pokoleń trzeba się będzie mierzyć z groźbą ubóstwa wśród najstarszych. Może zatem należy pomyśleć o wyższym wieku emerytalnym, o sprawiedliwszym opodatkowaniu, podziale składek w małżeństwach, w których jedna osoba nie pracuje, o prawdziwej naprawie systemu ochrony zdrowia, o równości małżeńskiej i związkach partnerskich, żeby rodziny mogły być oparte na każdym rodzaju więzi, a partnerzy mogli się wspierać, o projektach mieszkalnych pozwalających starszym osobom zamieszkiwać razem albo bliżej siebie?
Wiadomo, trudniej zmienić system niż dać komuś prezent, a Lewica po serii porażek była spragniona sukcesu. Tu jednak w jaskrawy sposób na prezent zrzucą się ci, którym potem choćby MOPS nie pomoże – będą po prostu głodni.