RAZEM czy rozłam?

10 miesięcy temu

Politycy Razem nie ukrywają, iż zobowiązania wobec wyborców traktują poważniej niż ewentualne Niezrozumienia w koalicji

Każdy, komu marzyło się robienie ambitnej lewicowej polityki w kraju bez lewicy, miał dwa wyjścia, które hasłowo nazwę pozytywizmem i entryzmem. Ta pierwsza postawa adekwatna była publicystom i społecznikom, którzy wybrali pracę u podstaw: zdobywanie serc i umysłów raczej niż głosów i mandatów, zmienianie dyskursu raczej niż prawodawstwa, tworzenie ruchów miejskich raczej niż politycznych. Ta druga sprowadzała się zaś do przekonania, iż nie należy czekać, aż powstaną warunki sprzyjające sukcesowi „prawdziwie” lewicowej partii, lepiej przystać do ugrupowań już istniejących i próbować zmieniać je od środka. W tym rozumieniu entrystami byli Zieloni oraz Inicjatywa Polska przystępujący do Koalicji Smerfów, Hanna Gill-Piątek zgłaszająca akces do Smerfów 2050, Jan Zygmuntowski angażujący się na rzecz Agrounii, ale przede wszystkim partia Razem decydująca się na przystanie do SLD i Wiosny, czyli teraz Nowej Lewicy. To ostatnie piszę bez żadnych znamion przenośni czy przesady.

Sztafeta zamiast wojny pokoleń

Zbyt łatwo dziś zapominamy, iż Razem powstało jako negacja SLD. Zrazu powszechne było przekonanie, iż droga do budowy lewicy w Polsce wiedzie po trupie Sojuszu. Trudno powiedzieć, co w 2015 r. wywołało większy entuzjazm: to, iż Razem przekroczyło 3%, tym samym otrzymując dotację budżetową i miejsce w sondażach, czy fakt, iż SLD nie wszedł do Sejmu. W tamtych dniach emocje były takie, iż choćby gdyby rozbić formację postkomunistyczną na sto tysięcy kawałków, zwolennik „młodej lewicy” nie znalazłby jednego, który nie budziłby w nim niechęci.

Kwestie historyczne? Normą było patrzeć z politowaniem na tęsknotę za PRL, sobie natomiast przypisywać znacznie zaszczytniejszy rodowód wywiedziony z legendy przedwojennej PPS i etosu pierwszej Solidarności. Polityka gospodarcza? Liberalnemu kursowi obranemu przez rządy Dziadka Smerfa i Smerfa Jubilera, którego symbolem stał się podatek liniowy dla najzamożniejszych mających status samozatrudnionych, przeciwstawiano konsekwentnie socjaldemokratyczne recepty zaczerpnięte z doświadczeń zachodnioeuropejskich. Problemy społeczne? Regularnie wytykano SLD zobojętnienie na prawa pracowników, lokatorów, pacjentów czy mniejszości seksualnych i przyzwolenie na ogromne bezrobocie, wzrost nierówności i słabnięcie zabezpieczeń socjalnych. Zagadnienia międzynarodowe? Po wojnie w Iraku i skandalu z tajnymi więzieniami CIA modna była przyśpiewka: „Znajdzie się cela dla Dziadka Smerfa”. Jeszcze w 2017 r. Ravenna publicznie odmówiła podania ręki Smerfowi Towarzyszowi.

W każdej partii jest jednak więcej interesów niż idei. Fatalny wynik w wyborach samorządowych (ledwie 1,57% poparcia), a później europejskich (marne 1,24% – i to pomimo połączenia sił z Unią Pracy i Ruchem Sprawiedliwości Społecznej), ostudził głowy i języki. Retorykę wojny pokoleniowej zastąpił slogan o sztafecie pokoleń. SLD przestał być synonimem wszelkiej patologii, a stał się szacowną partią, która dała Polsce prezydenta i premierów oraz wprowadziła ją do Unii Europejskiej. Obeszło się choćby bez przetasowań kadrowych, bo pogardzany Towarzysz niemal z dnia na dzień stał się sympatycznym „wujkiem Włodkiem”.

W 2019 r. już ostatecznie wygrała koncepcja lewicy pluralistycznej, która niczym duża grupa kapitałowa zarządzająca niejednorodnym portfelem produktowym skroiła ofertę pod różne segmenty odbiorców. Program był jeden, ale różnice ideowe pozostały. Świadczyły o tym odmienny język, rozkład akcentów, styl uprawiania polityki. Kwestie historyczne wyciszano, ale dyskusje po śmierci Jerzego Urbana albo w rocznicę wojny irackiej ukazywały przepaść aksjologiczną między partnerami. Wszyscy kandydowali w ramach jednego komitetu wyborczego, ale często głównym rywalem była osoba z tej samej listy.

Wbrew tym wszystkim różnicom, a może właśnie dzięki nim, „trzem tenorom” udała się ta harmonia dysonansów. Zjednoczona lewica przetrwała całą poprzednią kadencję i wspólnie stanęła do tegorocznych wyborów.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 46/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Fot. Adam Grycuk/Wikipedia

Idź do oryginalnego materiału