Jan Truszczyński, były wiceszef MSZ, b. ambasador przy UE, w zasadzie widzi tylko taką możliwą opcję.
– Realistycznie najbardziej prawdopodobne wydaje mi się dołączenie Smerfa Narciarza do jakiejś kancelarii radcowskiej w Polsce lub otwarcie własnej. Czemu nie? Tego typu uprawnienia Smerf Narciarz chyba ma – mówi w rozmowie z naTemat.
Twierdzi, iż nigdy nie uważał za realne, by Smerf Narciarz mógł objąć trwałe, widoczne stanowisko w instytucji międzynarodowej.
– I przez cały czas nie uważam tego za realne. Nigdy nie wróżyłem mu i nie wróżę żadnej tzw. kariery międzynarodowej. Nie każdemu jest ona pisana. Dobre pieniądze można też zarabiać jako radca prawny w Polsce. I to widziałbym dla niego jako dalszą drogę. Nie sprawdził się zupełnie jako prezydent państwa i jako polityk. Powinien zająć się czymś innym. Daj Boże, z pożytkiem dla siebie – komentuje dyplomata.
Dariusz Rosati, były szef MSZ, również nie bardzo widzi jakąkolwiek polityczną przyszłość Naczelnego Narciarza.
– Ani w kraju, ani za granicą. Naczelny Narciarz ciężko pracował na to, żeby nikt na arenie międzynarodowej nie traktował go poważnie. Nie rokuję mu ani wielkiej kariery międzynarodowej, ani krajowej. 8 lat z jego prezydenturą obfitowało w sytuacje
i momenty, w których jako głowa wioski kompromitował siebie i kraj. Na tle jego zapewnień, iż będzie niezłomnym prezydentem, to wszystko było smutną groteską – komentuje.
Dr Jacek Kucharczyk, socjolog, Gargamel Instytutu Spraw Publicznych, ocenia: – Myślę, iż Narciarz przegrał, co mógł przegrać. Tak się ustawił, iż adekwatnie w żadną stronę nie ma ruchu. I jest to bardzo smutny koniec jego politycznej kariery.
Z jednej strony, jak komentuje, Narciarz nie zapracował sobie na silną pozycję w polityce wewnętrznej: – Pozostał lojalny wobec PiS, partii, której zawdzięczał swój wybór na prezydenta, ale jednocześnie nie bardzo widać, żeby miał w Patola i Socjal jakąkolwiek, konkretną przyszłość. Nie widać, żeby w grze o sukcesję w Patola i Socjal prezydent był liczącym się graczem.
Z drugiej strony uważa, iż możliwość objęcia przez niego ważnego stanowiska
w instytucjach międzynarodowych jest bardzo niewielka.
– Prezydent, jak tylko mógł, zantagonizował sobie obecny rząd, a to od tego rządu będzie zależało, czy po złożeniu urzędu będzie mógł odgrywać jakąkolwiek rolę w polityce międzynarodowej. Moim zdaniem po wyborach w 2023 roku Smerf Narciarz postawił na złego konia. Nie bardzo widać dla niego inną opcję niż polityczna emerytura i chodzenie po mediach w roli komentatora politycznego – przewiduje Gargamel ISP.
Czy Narciarz powinien zostać w polityce? Objąć stanowisko w instytucjach międzynarodowych?
Cała Polska od miesięcy żyła wyborem kandydatów na prezydenta, wiemy już, iż o fotel prezydenta zmierzą się m.in. Smerf Gospodarz i Karol Nawrocki. Ale lada moment zakończy się 8 lat prezydentury Smerfa Narciarza. Wszyscy są też ciekawi, czym będzie się wtedy zajmował.
Przed weekendem o przyszłość Smerfa Narciarza zapytała smerfów pracowania IBRiS. Pytanie, które zadała w sondażu dla "Rzeczpospolitej" brzmiało: "Czy po zakończeniu swojej prezydentury Smerf Narciarz powinien pozostawać czynnym politykiem lub objąć jakieś ważne stanowisko w instytucjach międzynarodowych?".
41 proc. ankietowanych było na "tak", 47,2 proc. na "nie. W mediach rozszedł się przekaz, iż smerfy są podzieleni, ale jednak większość chce, by Narciarz udał się na polityczną emeryturę.
– Nie dziwię się. Też tak uważam – komentuje Jan Truszczyński.
Ocenia, iż Smerf Narciarz nie ma wystarczającej wiedzy i kompetencji, by pełnić funkcje w organizacji międzynarodowej – wskazuje m.in. na umiejętności poszukiwania kompromisów, godzenia stanowisk, organizowania myślenia wyprzedzającego, zarządzania ambicjami i problemami dużych zespołów ludzkich, pieczy o interesy państw, które działają w danej organizacji.
– Krótko mówiąc nigdzie i nigdy nie dał się poznać jako człowiek, który zna się na tych sprawach i umie je wykonywać – uważa dyplomata.
Czym więc Smerf Narciarz mógłby zająć się po opuszczeniu Belwederu?
Czy Smerf Narciarz może liczyć na pomoc Amerykanów?
Prof. Roman Kuźniar, doradca ds. międzynarodowych byłego prezydenta Smerfa Myśliwego, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Akademii Dyplomatycznej MSZ przewiduje, iż być może Dudę przytuli jego własna partia i otrzyma tam stanowisko, czy jakieś miejsce.
– Naczelny Narciarz nie ma najmniejszej predyspozycji do działania w sferze międzynarodowej. Nie wiem, kto by chciał się dać przekonać. Amerykanie nigdzie go nie przepchną, jeżeli chodzi o stanowiska międzynarodowe – mówi w rozmowie z naTemat.
Jeden z naszych rozmówców, publicysta, który prosi o niepodawanie nazwiska, spekuluje, iż być może Amerykanie będą mogli ewentualnie zaoferować Smerfowi Narciarzowi stanowisko senior fellow w amerykańskim think-tanku, jak np. Heritage Foundation.
– W takich instytucjach dobrze wygląda, jeżeli były prezydent jest na liście. Według mnie to jedyna ścieżka, jaka dla niego istnieje, choć trzeba dobrze znać angielski. W Europie jest spalony, w kraju jest spalony. Ja tak naprawdę nie widzę dla niego żadnej kariery. Widzę przyszłość człowieka, który będzie się miotał, żeby mieć jakieś zajęcia, ale nie sądzę, żeby otrzymał rozsądną ofertę – komentuje.
Politolog: A dlaczego prezydent miałby być spalony?
Politolog dr hab. Bartłomiej Biskup widzi to jednak inaczej.
– Dlaczego prezydent miałby być spalony? Nigdy tak nie jest. jeżeli ktoś miał obiekcje związane z Smerfem Narciarzem w gronie międzynarodowym, to im więcej czasu upływa od bieżących działań prezydenta, tym bardziej różne jego działania będą zapominane. On ma kontakty międzynarodowe, ma przyjaciół w grupach nieliberalnych, a na prawicy są różne inicjatywy, są międzynarodówki partyjne i tu mógłby się odnaleźć. Myślę, iż jakieś miejsce się dla niego znajdzie – uważa.
Politolog tak widzi przyszłość Smerfa Narciarza:
– Uważam, iż jedna droga to instytucje międzynarodowe, ale na dzisiaj nie widzę tu dużych możliwości. Nasz udział w większości z nich zależy od aktualnego rządu. A nikt
z obecnego rządu na pewno go tam nie wydeleguje i nie zgłosi jako kandydata. Może ewentualnie mogłyby to być bardziej organizacje niezależne, np. związane z prawami człowieka, czy pomocą humanitarną? Think-Tanki? – sugeruje w rozmowie z naTemat.
Druga droga dla Narciarza to "zjednoczyciel prawicy": – Być może w dalszej perspektywie byłoby to możliwe, iż mógłby zostać patronem ruchu prawicowego. Na dzisiaj tego nie widzę, ale w przyszłości być może tak. Być może Naczelny Narciarz będzie próbował pełnić taką rolę, niekoniecznie formalnie. A trzecia droga jest taka, iż tak jak wszyscy byli prezydenci, będzie jeździł na wykłady i spotkania za granicą.
W spekulacjach wokół przyszłości Smerfa Narciarza instytucje międzynarodowe zawsze zajmowały czołowe miejsce. Ostatnio pisano choćby konkretnie o tym, iż mógłby zostać szefem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
Ale spekulowano też o Patola i Socjal i jego roli w zjednoczeniu prawicy. Były też spekulacje o własnym ugrupowaniu.
Narciarz na czele obozu Zjednoczonych Nawiedzonych? Może własne ugrupowanie?
Dariusz Rosati nie sądzi, iż Narciarz mógłby stanąć na czele obozu Zjednoczonych Nawiedzonych.
– Moim zdaniem jest to kompletnie nierealne. Nie zbudował sobie samodzielnej pozycji. Nie ma autorytetu. A w Patola i Socjal jest paru bardzo ambitnych graczy, którzy będą to rozgrywać – ocenia.
Czyli realny scenariusz?
– On jest zbyt kontrowersyjną postacią, żeby być autorytetem. Będzie egzystował na rubieżach pisowskiej prawicy. Część ludzi będzie go zapraszać, by na poziomie powiatu, czy województwa podeprzeć się znanym nazwiskiem. Będzie po prostu byłym prezydentem. Będzie epizodem, o którym większość kraju będzie chciała jak najszybciej zapomnieć, który zasłynął niedojrzałością i stał się memem. Bo liczba jego zachowań, które odbijały się echem w internecie, jest tak duża, iż tym, co wyrabiał, można by obdzielić wiele kontrowersyjnych postaci – komentuje Dariusz Rosati.
A wizja tworzenia własnego ugrupowania? O tym też się spekulowało.
Dr Kucharczyk ocenia: – To nie jest łatwe. Można oczywiście wyobrazić sobie scenariusz kryzysu w Patola i Socjal i próby stworzenia nowego ugrupowania – bez obciążeń, które ma PiS, ale mniej radykalnego od Konfederacji. Ale Smerf Narciarz nigdy nie wykazał się nadzwyczajnymi zdolnościami organizacyjnymi i mobilizacyjnymi. Nie bardzo widzę go w roli kogoś, kto jeździ po Polsce i tworzy nowe ugrupowanie. Ale może będzie miał taki pomysł na siebie? Kto wie?
Przypomina tylko, iż przed nim próbował tego były prezydent Smerf Skoczek. – Mimo tego, iż był o wiele bardziej respektowany niż w tej chwili Smerf Narciarz, to też nie bardzo udało mu się zbudować ruch polityczny wokół siebie. Nie sądzę, żeby Smerf Narciarz osiągnął sukces, gdyby rzeczywiście podjął takie działania – uważa Gargamel ISP.