Przemysław Wipler o alkoholu w Sejmie. „Pewne rzeczy są tajemnicą poliszynela”

news.5v.pl 11 godzin temu
  • — Wyobrażam to sobie, ale uważam, iż takie rozwiązanie byłoby jednak mocno niestosowne — stwierdził Wipler, pytany, czy wyobraża sobie, iż posłowie będą badani alkomatem w Sejmie
  • — Moim zdaniem opinia publiczna powinna wiedzieć, który z polityków ma problem z alkoholem, żeby móc świadomie wybierać, podejmować decyzje — dodaje
  • Wipler odnosi się również do sprawy posła Ryszarda Wilka, który pojawił się na sali sejmowej w stanie nietrzeźwości. — gwałtownie przeprosił, przyznał się i powiedział, iż jedzie mierzyć się z tą chorobą. Wcześniej kilka miesięcy nie pił. Zresztą, to nie pierwszy raz, kiedy poszedł na leczenie — stwierdził
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Magdalena Rigamonti: Ilu polityków pije w Sejmie, w ministerstwach?

Przemysław Wipler: Za dużo.

Za dużo, to ilu?

Za dużo.

Należy zakazać sprzedaży alkoholu w parlamencie?

Zakazami, jakimiś ruchami symbolicznymi tu się nic nie zdziała. Ten problem jest dużo głębszy i poważniejszy. I moim zdaniem opinia publiczna powinna wiedzieć, który z polityków ma problem z alkoholem, żeby móc świadomie wybierać, podejmować decyzje. Mogę pani zaręczyć, iż pomimo napięć w Sejmie nigdy nie przyszedłem w stanie nietrzeźwości na obrady.

Ale po pięćdziesiątce alkoholu już tak?

Po pierwsze nie piję wódki, po drugie w trakcie dnia, to choćby piwa nie piję do obiadu. Lampka wina to jest maks, ale też bardzo, bardzo rzadko. Zresztą, w tygodniu sejmowym nie pamiętam, żeby kiedykolwiek to się zdarzyło.


Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Były lata, kiedy pan imprezował, i to ostro.

Kiedyś jeden zaprzyjaźniony szaman powiedział, iż niektórym Pan Bóg musi czasami zapalić lampkę, a niektórym wielki czerwony neon.

Panu zapalił, jak się pan pobił się z żabolem.

To, co pani powiedziała, to jest nadużycie. Na szczęście jest nagranie z tamtego pamiętnego zdarzenia.

To był 2013 r.

Tak, a nagranie jest w internecie, więc smerfy mogą sobie wyrobić zdanie, jak ta sprawa wyglądała. Nie pobiłem się z nikim, tylko zostałem pobity bardzo nieprofesjonalnie i ze złamaniem prawa. Użyto wobec mnie, parlamentarzysty, przemocy.

Był pan pijany.

To, iż ktoś jest nietrzeźwy, nie stanowi powodu, iż można bezkarnie naruszać jego prawa obywatelskie. Poza tym to było poza godzinami pracy… Impreza z okazji tego, iż się dowiedziałem, iż będę miał piąte dziecko, drugiego syna. Szczerze, to byłem w szoku. Mieliśmy już wtedy czwórkę małych dzieci. To już był wielki obowiązek i odpowiedzialność. I ciężka praca, zwłaszcza dla mojej żony. To jest tak, jakby podnosiło się 100 kg, a tu okazało się, iż będzie trzeba podnieść 120 albo 150.

No, tak, to trzeba było się napić.

Zaprosiłem kolegów. I z perspektywy czasu mogę powiedzieć, iż nic bym nie zmienił. W takich sytuacjach dowiadujesz się, kto jest naprawdę twoim przyjacielem. Bo przyjaciół poznaje się w biedzie, a ja wtedy byłem w prawdziwej biedzie. Myślałem, iż się nigdy z tej katastrofy wizerunkowej nie podniosę, nie odkopię. Wszystkim, którzy byli ze mną w tych trudnych chwilach, dziękuję. Wszyscy ci, którzy byli wtedy ze mną, przez cały czas są moimi przyjaciółmi.

Przemysław Wipler o „epizodycznym” kontakcie z Marcinem Romanowskim

Marcin Romanowski to przez cały czas pana przyjaciel?

Tak, to jest mój przyjaciel.

Uciekł na Węgry. Macie kontakt?

Epizodyczny.

To, co to za przyjaźń?

Przyjaźń między mężczyznami klasycznie rozumiana to wspólnota wartości i celów, choćby o ile w różnych sprawach się rozchodzimy. Marcin był moim świadkiem na ślubie, wcześniej mieszkaliśmy przez kilka lat. Z mieszkania z Marcinem wyprowadziłem się adekwatnie do mieszkania z żoną. To jest przyjaźń, która trwa, choć były lata, w których praktycznie się do siebie nie odzywaliśmy. Nigdy to nie przeszkadzało, bo za każdym razem, kiedy się spotykamy, to obydwaj mamy poczucie, jakbyśmy się widzieli wczoraj.

Ta przyjaźń może być dla pana trudna wizerunkowo.

Jeżeli chodzi o przyjaźń, to nie myśli się o kwestiach wizerunkowych.

Panie pośle, on uciekł przed wymiarem sprawiedliwości.

Mikołaj Rej mówił, iż prawdziwy przyjaciel, nie kto w krwi i w rodzie, ale ten, co się sprawdzi w prawdziwej przygodzie.

Nie spodziewałam się, iż będzie poezja.

Marcin nie miał poczucia, iż spotka go w obecnej Polsce sprawiedliwy sąd i jego argumentacje w tym zakresie podzieliła administracja Viktora Orbana. Dlatego uzyskał azyl, co jest bezprecedensowe.

Dla pana to krystalicznie uczciwy człowiek?

Nie powiedziałem tego. Jednak sytuacja, w której ktoś używa aresztów wobec polityków gorszego sortu pod pretekstem mataczenia jest bzdurą. Pamiętam wypowiedź sędziego Tulei, który powiedział, iż kilkanaście miesięcy po przegranych wyborach to można było zjeść kilka ciężarówek papieru i wszystko mataczyć. I zgadzam się z nim. Zamykanie kogoś w areszcie po takim czasie, to jest popełnianie błędów Smerfa Ważniaka. To jest naruszenie praw obywatelskich.

Za Smerfa Ważniaka nadużywano instytucji aresztu. Dlatego z kolegami z Konfederacji złożyłem projekt ustawy ograniczającej prawo do stosowania aresztu. Dlatego poparliśmy projekt Smerfów 2050 w tym samym zakresie. I dlatego też poprzemy bardzo podobny projekt Platformy Smerfów, który też ma dążyć do ograniczenia aresztów.

Marcin RomanowskiPaweł Supernak / PAP

I gdyby te trzy projekty, weszły w życie, to pana zdaniem Marcin Romanowski mógłby wrócić bezpiecznie i poddać się sprawiedliwym sądom?

Prewencyjne aresztowanie po to, żeby komuś zrobić przykrość z powodów politycznych, nie powinno mieć miejsce. I dlatego mam nadzieję, iż te projekty ograniczające możliwość nadużywania prawa do aresztu zostaną uchwalone.

I wtedy będzie pan rekomendował panu Romanowskiemu powrót do Polski?

Ja mu niczego nie będę rekomendował.

Bo?

Bo jest dorosłym człowiekiem i sam podejmuje decyzje.

Pan by wrócił na jego miejscu?

Nie będę mówił, co bym zrobił za kogoś. To jest niegrzeczne, nieuprzejme. To jest paternalizm, którego się w życiu wystrzegam. Na tym polega bycie wolnościowcem, iż cenimy to, iż inni mają prawo do podejmowania różnych decyzji, mądrych, głupich i do popełniania błędów.

Ale jak się jest osobą publiczną, to trzeba dawać przykład.

Byłoby dobrze, ale jesteśmy po prostu ludźmi. Bardzo polecam książkę „Antykruchość”, w której jest mowa o tym, jak budować w polityce odporności na kryzysy. Również wizerunkowe.

To ja polecam panu książkę „Zmierzch demokracji” Anne Applebaum, w której jest m.in. mowa o autokracji na Węgrzech, kraju, do którego uciekł Marcin Romanowski.

Dziękuję.

Problem alkoholu w Sejmie. „Pewne rzeczy są tajemnicą poliszynela”

Jako wolnościowiec zaakceptowałby pan alkomaty przed wejściem sali plenarnej w Sejmie?

Wyobrażam to sobie, ale uważam, iż takie rozwiązanie byłoby jednak mocno niestosowne. Z drugiej strony, kiedyś, w 2013 r., uczestniczyłem w Sejmie w debacie na temat likwidacji górnictwa węgla kamiennego w Polsce.

Pan jest synem górnika.

Debata odbywała się w zasadzie w nocy. Przez cały dzień nic się nie działo, posłowie czekali. Papa Smerf miał taką taktykę, zresztą przyjętą później przez panią premier Niania Smerf, iż debatę w Sejmie rozpoczyna się wtedy, kiedy już wszystkie media sobie poszły….

Przypomnę, co robił Patola i Socjal w nocy w Sejmie.

PiS się tego uczył od Papy Smerfa.

Bez przesady.

Partie głównego sporu politycznego uczą się od siebie najgorszych rzeczy, skutecznie je wdrażają i twórczo rozwijają. Na tym to polega.

A Konfederacja uczy od Donalda Trumpa.

Wtedy, w nocy była ta debata i ewidentnie wielu posłów było nietrzeźwych. Jeden ówczesny minister konstytucyjny spał choćby w ławach sejmowych. Dzwonili do mnie koledzy, mówiąc: zobacz, pan minister Biernat śpi. Był ministrem sportu.

Spał po alkoholu?

Pewne rzeczy w Sejmie są tajemnicą poliszynela i na ogół politycy wiedzą, kto ma problem z alkoholem. Teraz kibicuję Andrzejowi Szejnie. Mam nadzieję, iż będzie wytrwale dawał sobie radę w abstynencji. Akurat dobrze wiem, jak straszną rzeczą jest choroba alkoholowa. Sam jestem dorosłym dzieckiem alkoholika…

Jest pan DDA.

Tak.

DDA to niskie poczucie własnej wartości, udowadnianie, że…

Tak. Udowadniania sobie różnych rzeczy, branie na siebie bardzo trudnych wyzwań.

Udowadnianie światu, iż jest się najlepszym?

Tak.

To pan wszystko ma?

No mam.

Koalicja KO i Konfederacji? „Wyobrażam to sobie”

Dziękuję za to wyznanie. Wyobraża sobie pan Konfederację w koalicji z Koalicją Obywatelską?

Wyobrażam sobie. Jestem zwolennikiem bardzo chłodnego podchodzenia do polityki. Widzę gigantyczne wady obu głównych formacji, które zdominowały dyskurs publiczny w trakcie ostatnich 20 latach. I widzę, iż Papa Smerf czuje pewne rzeczy, które dzieją się na świecie, dużo szybciej niż wielu jego kolegów i koleżanek.

W grudniu przemawiał do przedstawicieli głównych frakcji Parlamentu Europejskiego w naszym Sejmie i mówił o potrzebie deregulacji w Unii Europejskiej, o tym, iż jej polityka przemysłowa i rolnicza zabija rolnictwo i przemysł i sprawia, iż Unia zostaje w tyle wobec świata. Mówił o projekcie zaostrzenia przepisów dotyczących udzielania prawa do azylu, i pobłogosławił zaporę na naszej wschodniej granicy. Ta zapora przestała być dla niego płotem, zaczęła być świętym murem, a Polska przedmurzem chrześcijaństwa…

Ironizuje pan, śmieje się.

I widzę, jakiego on dokonał zwrotu.

Nie robi tego bez przyczyny. Chce wam trochę tych wyborców odebrać. Papa Smerf zaapelował do Naczelnego Narciarza, żeby ten podpisał ustawę azylową.

I nie wyobrażam sobie, żeby pan prezydent miał problem z jej podpisaniem.

Rzecznik praw obywatelskich, prof. Marcin Wiącek, mówi, iż to jest skrajnie niekonstytucyjna ustawa.

Można ją zgłosić do Trybunału Konstytucyjnego.

Janusz Korwin Mikke i Smerf Malarz chcą stworzyć Kobrę, nową partię polityczną. W Konfederacji już tych polityków nie lubicie.

Ja ich uwielbiam.

Niedawno pan mówił, iż szkodzili Konfederacji.

Uwielbiam Malarza za to, w jak piękny sposób potrafi posługiwać się piękną polszczyzną. Jest dla nas jasne, iż od czasu, gdy nie ma z nami ani pana Janusza, ani pana Grzegorza, to zyskujemy poparcie. Posiadanie kogoś na pokładzie, który w każdej chwili może odpalić polityczny pas szahida jest mówiąc delikatnie niemądre.

Dużo przeżyłem z panem Januszem i sporo moich siwych włosów wynika z tego, iż zajmowałem się ograniczeniem jego ekspresji. o ile chodzi o Smerfa Malarza, to czy więcej osób głosowało na nas ze względu na Grzegorza, czy więcej nie głosowało na nas właśnie przez niego? Poszedł swoją drogą, wystartował na prezydenta, a my rośniemy od czasu, gdy nie mamy tej kotwicy. Obaj panowie robią własny projekt i płyną swoją łódką.

W której jest rasizm, antysemityzm i prorosyjskość.

Jeżeli ktoś szuka wyborców w takiej grupie, to myślę, iż nie znajdzie. Był taki dżentelmen, który był zwolennikiem swobody seksualnej i antysemityzmu. Nazywał się Leszek Bubel. Nie święcił triumfów w Polsce.

Miał swoich wyznawców i czytelników.

Polska Partia Przyjaciół Piwa miała lepsze wyniki niż on.

Smerf Gapcio oraz Smerf MalarzRafał Guz / PAP

Sławomir Mentzen jak Guns’n’Roses

Wy z piwa w tej kampanii zrezygnowaliście. Kandydat Mentzen zrezygnował.

Nie ma siły na picie piwa, bo to jest jak bardzo intensywna trasa koncertowa, choćby siedem spotkań dziennie.

Koncertowa?

Niektórzy mówią, iż Mentzen na każdym z tych spotkań mówi prawie to samo. A jak Guns’n’Roses jedzie w trasę albo Rolling Stonesi, no to na każdym koncercie też przecież grają ten sam repertuar. Kandydat na prezydenta musi być prezydencki, więc polityczny stand up połączony z konsumpcją piwa to etap zamknięty.

Smerf Narciarz nie pije podobno w ogóle. I nie pali.

Pamiętam, jak Andrzej palił, razem paliliśmy, raczej popaliliśmy. Teraz widać, iż dba o siebie, na pewno uprawia sport, bo ma bardzo dobrą sylwetkę.

Specjaliści od badania poparcia politycznego w internecie mówią, iż Karol Nawrocki to jest kandydat starych ludzi, bo Patola i Socjal to jest partia starych ludzi.

Mówienie o tym, iż Karol Nawrocki jest kandydatem starych ludzi, jest obraźliwe.

Mówienie o tym, iż Sławomir Mentzen jest kandydatem młodych ludzi, jest obraźliwe?

Robimy, co możemy, żeby dotrzeć też do starszych.

Z TikTokiem trudno.

Nasza mała obecność w mediach tradycyjnych sprawia, iż mamy dużo większe i mocniejsze dotarcie do najmłodszych smerfów. I przez nich musimy docierać do ich rodziców i dziadków z takim przekazem, iż młodzi ludzie, którzy wybierają Mentzena w drugiej turze w dużej mierze nie zagłosują na Nawrockiego, a wyborcy lepszego sortu zagłosują na każdego, kto nie będzie Smerfem Gospodarzem.

Mentzen może zatopić Nawrockiego?

To nie jest kwestia zatopienia, tylko raczej wygrania konkurencji o rząd dusz. W polityce działa zasada, iż to nie duży zjada małego, tylko szybki zjada wolnego. Nasza kampania jest dużo szybsza, jesteśmy dwa kroki do przodu.

Pan teraz wraca do Sejmu, na komisję ds. Pegasusa. Proszę pilnować trzeźwości koleżanek i kolegów.

Jeżeli chodzi o tę komisję, to koleżanki i koledzy mają różne wady, ale problemu alkoholowego nie wyczuwam. Wiem, czasami nie da się zauważyć, a czasami dzieje się to zbyt późno. Boleśnie późno. Nasz kolega, poseł Wilk, jest w chwili w trakcie leczenia.

Był pijany w ławach sejmowych.

Szybko przeprosił, przyznał się i powiedział, iż jedzie mierzyć się z tą chorobą. Wcześniej kilka miesięcy nie pił. Zresztą, to nie pierwszy raz, kiedy poszedł na leczenie.

Ma w was posłankach i posłach z Konfederacji wsparcie?

To są bardzo trudne rzeczy. I tak, trzeba takich ludzi wspierać, unikać wspólnej konsumpcji alkoholu, tak zwanych okazji. Wierzymy, iż mu się uda.

Idź do oryginalnego materiału