KAROL GAC: Wszystko wskazuje na to, iż Instytut Współpracy Polsko-Węgierskiej, którym pan kierował, zostanie zlikwidowany. Dlaczego Instytut był i jest potrzebny?
MACIEJ SZYMANOWSKI: Posłużę się statystyką, którą powstała na koniec mojej pierwszej, pięcioletniej kadencji, bo ta druga została przerwana. Opublikowaliśmy kilka tysięcy artykułów na naszej stronie internetowej w kilku językach. Przez różne formy edukacji przeszły ponad 4 tys. uczestników. Ponad 1 tys. młodych osób wzięło udział w naszych szkołach liderów, gdzie uczyły się wielu przydatnych umiejętności. Mieliśmy 600 uczniów języka polskiego na Węgrzech i węgierskiego w Polsce, co jest ważne, bo brakuje nam tłumaczy i ekspertów. Zaoferowaliśmy też kilkaset grantów, własnych programów czy naszych stypendiów. Mieliśmy wiele publikacji książkowych. Najważniejsze były jednak Uniwersytet Letni i Akademia Wyszehradzka, bo staraliśmy się budować kontakty bezpośrednie między młodymi ludźmi. Wydaje się więc, iż to nie jest przypadek, iż pierwszą decyzją dyrektora, któremu powierzono obowiązki, była likwidacja obu przedsięwzięć.