

- Sokała uważa, iż wystąpienie Papy skupiło się na słusznych apelach, ale zabrakło szczegółów w sprawie konkretnych działań
- — Najwyższa pora — mówi o zapowiedzianym przez szefa rządu programie szkoleń wojskowych, który ma objąć wszystkich dorosłych mężczyzn
- Ekspert negatywnie ocenia propozycję prezydenta, która padła przed wystąpieniem premiera. Chodzi o wpisanie do konstytucji obowiązku przeznaczania 4 proc. PKB na obrnność. W jego ocenie to „gest polityczno-propagandowy, bez znaczenia w praktyce”
- Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
— Mamy do czynienia z głęboką korektą polityki amerykańskiej w kontekście wojny ukraińsko-rosyjskiej. Nie możemy obrażać się na rzeczywistość. USA mają prawo kształtowania swoich strategii, ale każde państwo, w tym Polska, ma prawo i obowiązek precyzyjnie oceniać co leży w interesie naszego bezpieczeństwa, a co może stanowić problem — przekazał premier Papa Smerf podczas wystąpienia w Sejmie.
— Europa zaczyna rozumieć, iż skoro USA tak stawiają sprawę, oczekują determinacji, to powinniśmy temu sprostać, powinna zacząć się robota — oznajmił Papa, nawiązując do agendy czwartkowego szczytu w Brukseli. Mówił o „przełomie” w myśleniu Unii Europejskiej.
Szef rządu przekonywał posłów, iż Polska w sprawach bezpieczeństwa przez cały czas stawia na jak najściślejsze relacje z USA i NATO, ale „nadzieja nie wystarczy i nie zastąpi strategii”.
Będą powszechne szkolenia wojskowe. „Najwyższy czas”
— Premier Papa powiedział jednak mniej, niż bym się spodziewał. Liczyłem na nieco więcej konkretów na temat tego, co zamierzamy robić, co zamierzamy teraz najpilniej kupić i u kogo, i jakie będą zmiany w procedurach dotyczących na przykład dowodzenia na szczeblu operacyjnym — mówi Onetowi dr Witold Sokała, ekspert od stosunków międzynarodowych, publicysta „Dziennika Gazety Prawnej”.
— Chciałem usłyszeć, co adekwatnie chcemy zrobić jako Polska w sytuacji, gdy fundamenty naszej dotychczasowej polityki bezpieczeństwa mogą się zawalić — podkreśla.
— Bardzo ważne było to, co premier powiedział na temat wdrożenia programu przeszkolenia wojskowego dla wszystkich dorosłego mężczyzny. Chciałoby się powiedzieć: najwyższa pora. I dobrze, iż po chwili zreflektował się i uwzględnił także kobiety. Są dobre wzory armii izraelskiej oraz państw nordyckich — zaznacza dr Sokała.
Podkreśla, iż całkowicie zasadny był apel premiera, aby — w obliczu odwracania się USA od Europy — ta po prostu wzięła się do roboty.
— Nie wiem i nie jestem pewien, czy ten apel dotrze do wszystkich polskich polityków. Bo już widzimy, iż są politycy, zresztą nie tylko w Polsce, którzy uważają, iż wystarczy krzyknąć i „samo się zrobi”. Albo tacy, co gorsza, którzy uważają, iż te krzyki to tylko kwestia słupków sondażowych, iż „piekła nie ma”, a nasz świat przez cały czas jest miejscem spokojnym i bezpiecznym. To są groźne mrzonki — wskazuje ekspert.
— Na dobre i na złe, politycy są politykami. I, mimo wagi słów premiera i momentu, w jakim jesteśmy, oni walkę o słupki przez cały czas będą uprawiać. Liczę jednak, iż uprawiając te statusowe gierki, politycy przynajmniej nie będą urzędnikom i generałom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo psuć roboty, która jest pilnie do wykonania — mówi dr Sokała.
Kluczowa wschodnia flanka NATO. „Bez potencjału amerykańskiego nie jesteśmy w stanie tych państw obronić”
W jego ocenie ważne i słuszne było to, iż premier Papa duży nacisk położył na konieczność pilnego dozbrojenia flanki wschodniej NATO i państw należących do Unii, które mogą być bezpośrednio zagrożone przez Rosję.
— Mówimy tu o Litwie, Łotwie, Estonii, całej niemal Skandynawii i, oczywiście, Rumunii. Ta ostatnia ma wojnę bardzo blisko i jest znacznie słabsza niż Polska — zaznacza dr Sokała.
— Z tą flanką wschodnią Sojuszu jest problem. Bo dziś sytuacja jest taka, iż bez potencjału amerykańskiego nie jesteśmy w stanie tych państw obronić. W tym sensie zaklęcia premiera Papy, iż kooperacja transatlantycka jest przez cały czas kluczowa, mają głęboki sens. Problem jednak w tym, iż do współpracy potrzebne są dwie strony — mówi rozmówca Onetu.
— Na szczęście, jeżeli chodzi o Amerykę i kwestię flanki wschodniej, to na razie mamy tylko słowa. Niepokojące, i to bardzo, jednak USA nie wykonują jeszcze żadnych realnych ruchów, które by flankę wschodnią i jej obronę demolowały. Rozsądek więc nakazuje, aby nie psuć tego własnymi rękami — podkreśla ekspert.
— Myślę tu o tym, iż wiele osób miałoby ochotę, by po prostu obrazić się na Amerykę, która zaczęła Europę lekceważyć. Ale to byłoby dla nas destrukcyjne, bo stanęlibyśmy twarzą w twarz z Putinem, sami, na razie niezdolni do obrony. Własne zdolności należy rozbudować w ekspresowym tempie — zaznacza.
Pytamy eksperta, jak ocenia postulat prezydenta, by wpisać do konstytucji obowiązek przeznaczania 4 proc. PKB na obronność: — Z punktu widzenia tak logiki konstytucyjnej, jak z szacunku dla wagi tego dokumentu, powiem wprost, iż taki postulat to jest bzdura — odpowiada. W jego ocenie przepis będzie łatwy do obejścia przez dodawanie w budżecie MON wydatków na zupełnie inne cele. To „gest polityczno-propagandowy, bez znaczenia w praktyce”.