Pożary w Grecji i „świat ciągłego kryzysu”. Te wykresy trzeba zobaczyć

9 miesięcy temu

Niesamowite upały. Płonące lasy. Wczasowicze uciekający przed żywiołem, nad którym staramy się zapanować, ale nie potrafimy tego zrobić. To „obrazki”, które docierają do nas z Grecji tego lata. Ojczyzna Platona, Sokratesa i „siga-siga” zdominowała medialne komunikaty, ponieważ pożary dotykają jej najbardziej znanych turystycznych wysp. W tym Rodos – Wyspy Słońca. W doniesieniach brakuje jednak czegoś, co warto znać. To nie pożary lasów są chorobą. One są jedynie objawem większej przypadłości.

Od kilku miesięcy na prowadzonych przez fachowców stronach, na których popularyzuje się wiedzę o kryzysie klimatycznym, w którym znalazł się świat, pojawiały się ostrzeżenia mówiące, iż ten rok może być wyjątkowo trudny pod względem skrajnych temperatur. Sprawców jest tutaj dwóch. Jeden to postępująca krok po kroku zmiana klimatu, która powoduje, iż każda kolejna dekada będzie coraz gorętsza. Druga to zjawisko El Niño, które powoduje, iż ocean na Pacyfiku staje się na powierzchni cieplejszy, co wpływa na pogodę w Azji, Australii i Ameryce Łacińskiej, ale też prawdopodobnie na całym globie.

Każdy powinien to zobaczyć

Ostrzeżeniom towarzyszyły i towarzyszą przez cały czas wykresy, które pokazują, iż to, co dzieje się w Grecji, nie jest odosobnionym wydarzeniem. Ale raczej częścią scenariusza, który piszemy od dawna. Tak w tym roku wygląda wykres średniej temperatury globu, który na bieżąco pokazuje strona Climate Reanalyzer.

Czarna gruba kreska to rok 2023:

Tak wygląda, kiedy spojrzeć na tropiki:

O których prof. Piotr Skubała tak mówił mi, kiedy rozmawiałem z nim do książki „Odwołać Katastrofę”:

„Naukowcy, którzy ją (analizę pokazującą, kiedy zmiana temperatury stanie się niebezpieczna dla różnych gatunków) przygotowali, patrzyli na to, co się działo od 1850 roku, i prognozowali, co się wydarzy w najbliższych latach – do 2100 roku – w miarę ocieplania się klimatu. Sprawdzali, kiedy różne gatunki »wypadną z gry«, bo zrobi się dla nich za gorąco lub za sucho. Wyszło, iż zmiany postępują bardzo gwałtownie i już w 2030 roku dojdzie do załamania ekosystemów morskich w strefie tropikalnej. kilka później dojdzie do załamania wśród gatunków lądowych tej strefy. Zacznie się więc w tropikach, gdzie już zbliżamy się do granic wytrzymałości wielu gatunków i choćby niewielkie ocieplenie może stać się dla nich zabójcze. W kolejnych latach – do 2050 roku – załamanie będzie się przenosić do bardziej umiarkowanych stref klimatycznych. Do nas dotrze więc ono najpóźniej około 2050 roku. Zauważamy już, iż przyroda przestaje nam „świadczyć usługi” niezbędne do naszego funkcjonowania”.

Oceany też się gotują

A jak w tym roku wygląda temperatura powierzchni oceanów?

Tak:

Przełożone na mapę pokazującą, jak ten rok różni się od poprzednich (1971-2000) wygląda to tak:

Im bardziej czerwono, tym – oczywiście – mocniej odbiegamy od historycznych średnich „na plus”.

Gdyby ktoś chciał straszyć, to mógłby w tym miejscu pokazać prawdopodobnie także przygotowywaną przez Climate Reanalyzer mapę globalnej temperatury:

Ale nie miałoby to większego sensu, bo taka mapa nic nie mówi.

O wiele lepsza – warto ją znać tak jak powyższe wykresy – jest ta, która pokazuje „anomalie” temperaturowe, czyli to jak tegoroczne wskazania termometrów odbiegają od wieloletnich średnich.

I jeszcze wykres obrazujący jak w lipcu tego roku „pękają” rekordy temperatur.

The dotted red line near footer indicates highest global temperatures EVER recorded, prior to July 2023.

We’re now living in a different world.

HT@eliotjacobson pic.twitter.com/mJQbUwNaAl

— John Gibbons (@think_or_swim) July 20, 2023

Wszystko to pokazuje, iż robi się coraz cieplej. A nie trzeba być żadnym Einsteinem, żeby wyższe temperatury i związane z nimi większe parowanie oraz suchsze gleby powiązać z pożarami lasów. Linie łączące kropki są tutaj bardzo wyraźne i wystarczy odrobina zdrowego rozsądku, by je połączyć.

Pożary w Grecji i świat ciągłego kryzysu

Nie ma tutaj też nic zaskakującego. Kolejne wydarzenia wpisują się w przewidywania naukowców, którzy od dawna mówią, iż cieplejszy klimat to więcej wydarzeń tego rodzaju. Dodając niekiedy, iż kiedy chodzi o Europę, to na pierwszej linii są tutaj kraje jej południa. Przy czym niekoniecznie chodzi tutaj o wydarzenia z pierwszych stron gazet – na przykład katastrofalne pożary. Częściej o rzeczy małe, prozaiczne i przez to nam umykające, ale znaczące. Na przykład w tym roku piekielny upał czuć nie tylko w Grecji. Cierpi całe południe Europy i to tak bardzo, iż Niemcy – tradycyjnie główny dostarczyciel euro dla kurortów tej części kontynentu – dyskutują już, czy wzrost temperatur nie będzie oznaczać końca włoskiej turystyki. Latem robi się tam dla nich za gorąco. Jeszcze kilka stopni i pojadą gdzie indziej.

To raczej nie wydarzy się w taki sposób, iż wszystko się zawali i nastąpi koniec świata. Chodzi raczej
o dekady, w których będziemy żyli w czymś, co nazywa się permakryzysem – w ciągłym kryzysie. Jeszcze do niedawna mówiło się o polikryzysach, co oznaczało, iż jest ich kilka. One występują po sobie albo jednocześnie, ale są różne, oddzielone od siebie. Dziś myśli się raczej w kategoriach jednego, ale ciągłego kryzysu
– opowiada dr Maciej Grodzicki z Uniwersytetu Jagiellońskiego w „Odwołać katastrofę”.

Wydarzenia w Grecji – ale przecież także w Kanadzie i Azji – to właśnie część takiego kryzysu.

Rozwijającego się powoli, czasami widocznego jedynie na wykresach i przez to ignorowanego, ale konsekwentnie i nieubłaganie zmierzającego w kierunku, który nie powinien się nam podobać.

– Jeszcze nie jest za późno, jeszcze możemy powstrzymać najgorszy scenariusz. Wymaga to
jednak od decydentów podjęcia pilnych działań. Ale to zależy także od każdego z nas. To my
powinniśmy domagać się od polityków aktywności i wspierać tylko tych, którzy nie zrzucają z
siebie odpowiedzialności – mówi prof. Zbigniew Karaczun z warszawskiej SGGW.

***

Czy zmiana klimatu to propaganda? Czytaj w „Odwołać katastrofę”.

Zdjęcie: Shutterstock/agilard

Idź do oryginalnego materiału