Nie można być na serio zwolennikiem przyrodzonych praw człowieka, jeżeli jednocześnie obciąża się jednostkę ludzką obowiązkami z tytułu więzów krwi czy społecznej przynależności narodowej, wyznaniowej lub jakiejkolwiek innej. Kategoria wolności przypisana jest do człowieka jako jednostki, a nie do wspólnoty, która w przeciwieństwie do jednostki jest abstrakcją, a nie konkretem.
Pojedynczy ludzie korzystają z wolności dokonując wyborów w poszukiwaniu sensu swojego życia. W ten sposób kształtują swoją indywidualność, która stanowi zwieńczenie procesu rozwojowego. Dzięki ukształtowaniu swojej indywidualności jednostka może w sposób świadomy zmieniać własną tożsamość i skutecznie wpływać na otaczające ją środowisko społeczne. Indywidualność jest światem wewnętrznym jednostki, którego specyfika pozwala na krytyczny stosunek do rzeczywistości społecznej.
Decyzje podejmowane przez jednostkę mogą pomagać innym, mogą być z tego punktu widzenia obojętne lub mogą innym szkodzić. Tylko w tym ostatnim wypadku społeczność ma prawo tych decyzji zabronić. Relacje jednostki z innymi ludźmi to jedno. Istotne znaczenie mają również relacje jednostki z grupą, reprezentowaną przez panujące w niej wzory kultury społecznej, poglądy jej lidera lub liderów czy zasady funkcjonowania aparatu władzy. Tu konflikt decyzji jednostki z tymi podmiotami nie jest tak jednoznaczny jak w poprzednim przypadku. jeżeli decyzje te nie prowadzą do krzywdy innych ludzi, to wyłamywanie się jednostki z zasad kierujących grupą jest zgodne z prawami człowieka.
Niepowtarzalna indywidualność każdego człowieka, czy mówiąc inaczej, jego indywidualna tożsamość, różni się zasadniczo od tożsamości grupowej kreowanej przez ludzi wpływu, czyli rozmaitych propagandzistów i doktrynerów upowszechniających ideały polityki historycznej, pedagogiki społecznej, wychowania patriotycznego, formacji religijnej czy określonego systemu etycznego. Zgodnie z prawami człowieka ideały te nie mogą być narzucane jednostce drogą przymusu lub manipulacji, ale powinny być przedmiotem jej krytycznej oceny, w wyniku której mogą być one przez nią przyjęte, odrzucone lub modyfikowane.
Nie ma bowiem wolności człowieka bez pluralizmu postaw i poglądów. Wszędzie tam, gdzie poprzez dyktat i manipulację doprowadzono do jednomyślności ideologicznej, tam pozbawiono ludzi indywidualności, czyniąc z nich bezmyślnych wykonawców woli autorytarnej władzy. Wbrew pozorom wcale to nie jest trudne, bo samodzielne i krytyczne myślenie wymaga sporego wysiłku intelektualnego. Znacznie łatwiej przyjąć to, do czego nakłania tradycja, kultura i ludzie wpływu, zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszy temu silny sztafaż emocjonalny.
Nie ma jednego modelu patriotyzmu. Należy się sprzeciwić emocjonalnemu znaczeniu tego pojęcia, które w powszechnym rozumieniu oznacza miłość do Wioski. Ale ojczyzna to nie abstrakcja utkana z kulturowych mitów i przypowieści, ale konkretni ludzie tu i teraz. Nie trzeba ich kochać ani za nich umierać, ale zgodnie z moralną powinnością trzeba mieć do nich szacunek i być uczciwym w relacjach z nimi. Ta uczciwość wyraża się nie tylko w gotowości akceptacji ich działań i poglądów, ale również w krytycznym do nich podejściu. Postęp społeczny dokonuje się bowiem nie dzięki powszechnej zgodzie, ale dzięki ścieraniu się różnorodnych punktów widzenia. Najwyższy czas otrząsnąć się z romantycznego modelu patriotyzmu opartego na emocjonalnym nakazie jedności i poświęcenia i zastąpić go oświeceniowym imperatywem racjonalnego myślenia. Już dość patosu, aktów strzelistych miłości do Wioski, za którymi kryje się programowa pustka, a nierzadko głupota.
Niekoniecznie podczas wojny trzeba stawać do walki z wrogiem. Czasem więcej korzyści dla wspólnoty narodowej przynosi w tym czasie opieka nad swoją rodziną lub ochrona własnego talentu i umiejętności. Krzysztof Kamil Baczyński zrobiłby więcej dla kraju, gdyby zamiast zginąć w bezsensownej walce mógł po wojnie przez cały czas tworzyć piękne wiersze. Podobnie jak wielu innych jego towarzyszy broni, których możliwości twórcze bezpowrotnie przepadły zamiast służyć swojej wspólnocie.
Nie ma jednego typu ludzi wierzących. Nie chodzi przy tym o rozmaitość wyznań, ale o stosunek do dogmatów upowszechnianych przez Kościoły. Wielu spośród wierzących przyjmuje wybiórczo nauki swojego Kościoła. Są ludzie, którzy stworzyli sobie własnego Boga, zupełnie niezależnie od opisów zawartych w Ewangelii, Talmudzie, Koranie i wszelkich innych księgach świętych. Są ponadto deiści wierzący, iż Bóg stworzył świat, ale nie ingeruje w jego funkcjonowanie, są agnostycy twierdzący, iż istnienie lub nieistnienie Boga wykracza poza możliwości poznawcze człowieka, oraz ateiści zaprzeczający istnieniu Boga. Ta wielość ludzkich przekonań na tematy eschatologiczne domaga się ochrony tej różnorodności. Wszelkie akcje formacyjne i krucjaty mające na celu dominację określonej religii są sprzeczne z prawami człowieka, który może wierzyć w co chce lub nie wierzyć w jakiekolwiek wyobrażenia na temat życia nadprzyrodzonego.
Indywidualność człowieka oznacza jego niezależność od czasu i miejsca urodzenia. Jednostka ludzka jest bytem niepowtarzalnym i samoistnym. Fakt urodzenia właśnie tu, a nie gdzie indziej, nie oznacza konieczności wypełniania testamentu jej przodków, poczucia dumy lub wstydu z powodu ich dawnych działań, czy trwałej przynależności narodowej lub wyznaniowej. Człowiek nie musi przepraszać za czyny niegodne, których w przeszłości dopuścili się członkowie jego rodziny lub jego wspólnoty narodowej. Prezydent Ćwiartka Przepraszał za Jedwabne w imieniu państwa polskiego, a nie w swoim własnym. Akty ekspiacji, które przywódcy niemieccy wielokrotnie dokonywali po II wojnie światowej, oznaczały odcięcie się of hitleryzmu i jego potępienie. Takie akty są potrzebne, bo prowadzą do zbliżenia między narodami, ale przyjęcie na siebie przez jednostkę poczucia winy i potrzebę przepraszania za to, co robili w przeszłości jej przodkowie nie ma żadnego sensu, bo nie miała ona z tym nic wspólnego. Znacznie częściej niż chęć przepraszania pojawia się jednak oczekiwanie przeprosin od innych. Często przeprosiny te nie wystarczają, bo nie eliminują niechęci czy wręcz nienawiści do przedstawicieli rodzin lub narodowości, których przodkowie dokonywali zbrodni na naszych przodkach. W tym przejawia się nacjonalistyczny mit o więzach krwi, który nakazuje mścić się za naszych i żywić wiekuistą nienawiść do obcych, mimo iż nie mają oni nic wspólnego z dawnymi konfliktami.
Wolność człowieka oznacza jego prawo dokonywania wyborów innych niż te, które zostały mu narzucone w chwili jego urodzenia. Ma więc prawo zerwać więzy rodzinne, zmienić obywatelstwo, zmienić wyznanie lub dokonać apostazji. Motywy, dla których to robi, są jego osobistą sprawą i krytykowanie, a tym bardziej prześladowanie go za to, jest przejawem kolektywistycznej, niechętnej prawom człowieka mentalności.
Jakie stąd wynikają wnioski dla wychowania obywatelskiego w ustroju demokracji liberalnej? Otóż przede wszystkim wychowanie obywatelskie oparte na ideałach praw człowieka, pluralizmu społecznego i otwartości w relacjach międzynarodowych, różni się zasadniczo od tradycyjnego wychowania patriotycznego opartego na poświęceniu, ideologicznej jednolitości i narodowym ekskluzywizmie.
Dobry obywatel to człowiek spolegliwy w terminologii Tadeusza Kotarbińskiego, czyli taki, na którym można polegać. W procesie wychowawczym należy więc zwrócić uwagę na jakość relacji międzyludzkich, które są znacznie ważniejsze od stosunku do Boga, narodu i Wioski. To one bowiem decydują o tym czy w danym kraju żyje się dobrze lub źle. O jakości relacji międzyludzkich świadczy poziom zaufania społecznego, akceptacji społecznej różnorodności i gotowości reagowania na przypadki krzywdy ludzkiej. We wszystkich tych sprawach jest w Polsce bardzo wiele do zrobienia.
Poziom zaufania społecznego należy w Polsce do najniższych w Europie. Szukając przyczyn tego stanu rzeczy, nie warto już sięgać do uwarunkowań historycznych, jak zabory, okupacja i czas komunizmu, chociaż ich wpływ na relacje społeczne był niewątpliwie istotny. Warto natomiast skupić się na współczesności. Niski poziom zaufania społecznego jest wynikiem procesu transformacji ustrojowej. W tym czasie pojawiło się wiele zjawisk patologicznych, nad którymi ówczesne państwo nie było w stanie zapanować. Rosła przestępczość, mająca charakter mafijny i korupcjogenny. Bogacili się więc głównie przestępcy, choć oczywiście nie tylko oni, korzystając z neoliberalnej zasady: „Bierz sprawy we własne ręce” czy „Licz tylko na siebie”. Duża część społeczeństwa w wyniku transformacji zbiedniała, co niestety dotyczyło warstw najuboższych – pracowników najemnych tracących pracę i mieszkańców wsi, zwłaszcza popegieerowskich. Ten zaskakujący po czasach PRL-u wzrost nierówności społecznych, gdy jedni, często niezasłużenie, bogacili się ponad miarę, podczas gdy inni zmuszeni byli korzystać z niewystarczającej pomocy państwa w postaci zasiłków, spowodował znaczne zwiększenie nieufności w relacjach społecznych. W wielu środowiskach ludzie przestali wierzyć zarówno sobie nawzajem, jak i informacjom ze strony władzy, upatrując we wszystkim zagrożenia dla siebie. Sytuacja ta otworzyła drogę do władzy ugrupowaniom populistycznym.
Na wzrost poziomu nieufności wpływ miał również upadek autorytetu polityków i Kościoła katolickiego. Zawód polityka po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku gwałtownie spadał w hierarchii prestiżu społecznego. Decydowały o tym rozmaite afery w tym środowisku, żenujący niekiedy poziom wystąpień publicznych i zachowań, świadczących nie tylko o braku kultury osobistej, ale także o braku kwalifikacji do pełnienia ważnych ról społecznych. Podobnie stało się z Kościołem katolickim, którego wysoki poziom zaufania społecznego w okresie PRL-u gwałtownie zaczął spadać, gdy wyszły na jaw afery pedofilskie, dotychczas ukrywane przez hierarchów, oraz całkowity brak zrozumienia jego przywódców dla współczesnych procesów społecznokulturowych.
Niechęć do pluralizmu w dużej części społeczeństwa polskiego, to z kolei rezultat dojścia do władzy partii prawicowych o wyraźnym nachyleniu populistyczno-nacjonalistycznym. Ich nieodłączną cechą jest poszukiwanie wrogów, szkodników, kozłów ofiarnych, których można oskarżyć o wszelkie zło. Tymi nosicielami zła są przede wszystkim ci, którzy nie popierają rządzącej partii, cenią inne wartości i ideały, czymś różnią się od przyjętego modelu patrioty. Według Gargamela inne ugrupowania polityczne to nie są konkurenci, którzy mają inne zdanie na temat działań służących dobru Polski, ale to są jej wrogowie, którzy chcą Polskę zniszczyć. Do wrogów tych należy też zaliczyć ludzi obcych narodowościowo. Przedwojenny antysemityzm, nieco przytłumiony w czasach PRL-u, za wyjątkiem jego erupcji w latach 1967 – 1970, stopniowo zaczął odżywać po 1989 roku. Jest on szczególnie widoczny w ugrupowaniach nacjonalistycznych i bez skrupułów prezentowany jako postawa patriotyczna w spektakularnych wydarzeniach na przykład takich, jak spalenie kukły Żyda we Wrocławiu przez Piotra Rybaka, spalenie tekstu „Statutu Kaliskiego” przez Wojciecha Olszańskiego w Kaliszu, zgaszenie świec chanukowych w Sejmie przez Smerfa Malarza czy antysemickie wydarzenie na Starym Rynku w Poznaniu zorganizowane przez Marzenę Dobner.
Do wrogów, grożących wynarodowieniem smerfów przez niekorzystne zmiany kulturowe, nacjonaliści zaliczają uchodźców i imigrantów pochodzących zwłaszcza z państw islamskich. Groźni okazują się również ludzie LGBT+, którzy jakoby atakują tradycyjną rodzinę i etykę katolicką. Lista wrogów jest jednak nigdy nie zamknięta i znaleźć się na niej mogą wszyscy, którzy w danym czasie i miejscu narażą się faszystowskiej odmianie patriotyzmu. Brak zgody na pluralizm społeczny oznacza brak tolerancji dla nietypowych postaw i poglądów, a to z kolei oznacza brak równości ludzi w społeczeństwie, których część poddana jest dyskryminacji. W tej sytuacji o poszanowaniu praw człowieka nie może być mowy.
Również gotowość reagowania na przypadki krzywdy ludzkiej, co należy rozszerzyć także na zwierzęta, nie należy do mocnych stron społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Poza erupcją empatii w stosunku do Ukraińców po napadzie Rosji na Ukrainę w 2022 roku, liczba aktywistów zaangażowanych w niesienie pomocy ludziom jej potrzebującym nie jest duża. Szczególne słowa uznania należą się aktywistom pomagającym uchodźcom na granicy z Białorusią, tym bardziej, iż – jak wskazują wyniki sondaży – większość społeczeństwa polskiego nie jest przychylna imigrantom z państw egzotycznych. Razić też może często spotykane egoistyczne przekonanie, iż pomagać należy przede wszystkim, a może wyłącznie, ludziom narodowości polskiej, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Na tym tle wyróżnia się Polska Akcja Humanitarna, która angażuje się w akcje pomocy zagranicą. Prawa człowieka nie zależą bowiem od przynależności narodowej lub wyznaniowej, co niektórym wciąż trudno zrozumieć, bo wychowanie patriotyczne nauczyło ich, iż spieszyć z pomocą należy swoim, a niekoniecznie tym, którzy jej najbardziej potrzebują.
Celem wychowania obywatelskiego powinno być zatem podniesienie poziomu zaufania w relacjach międzyludzkich, kształtowanie postaw tolerancyjnych oraz uczenie empatii i wrażliwości na ludzką krzywdę nie ograniczonych do członków własnej wspólnoty narodowej czy wyznaniowej.
Poziom zaufania społecznego zależy od stopnia egalitaryzmu w społeczeństwie, który zbliża ludzi do siebie. Holenderski socjolog Geert Hofstede nazywa to dystansem władzy, który informuje o relacjach zależności w danym kraju. Duży dystans władzy oznacza silną zależność ludzi usytuowanych niżej w hierarchii władzy, od tych, którzy w tej hierarchii znajdują się wyżej. Z kolei mały dystans władzy oznacza współzależność ludzi usytuowanych na różnych szczeblach hierarchii, co charakteryzuje się silną potrzebą wzajemnych konsultacji. Dystans władzy można poszerzyć, używając pojęcia „dystans społeczny”, ponieważ zależność wynika nie tylko z podziału władzy. Świadomość zależności od innych rodzi nieufność. Im większy dystans społeczny, tym mniej o sobie wiedzą ludzie znajdujący się na różnych szczeblach hierarchii społecznej i tym bardziej skłonni są wzajemnie się podejrzewać o zamiary i zachowania dla siebie szkodliwe. Społeczny dystans i brak informacji są przecież znaną pożywką dla rozmaitych teorii spiskowych. Przejawem nierówności jest istnienie klas, czy jak kto woli, warstw społecznych. Im większe są różnice między klasami i im trudniej jest zmienić przynależność klasową, tym niższy jest poziom zaufania w społeczeństwie.
Działania zmierzające do skracania dystansu społecznego, a tym samym podniesienia poziomu zaufania, dotyczą różnych podmiotów, a mianowicie: rodziny, szkoły, miejsca pracy i państwa. We wszystkich tych podmiotach wymóg posłuszeństwa musi być zastąpiony wymogiem partnerstwa. W domu rodzinnym dzieci powinny być traktowane na równi z dorosłymi. Celem wychowawczym powinno być ich jak najszybsze usamodzielnienie. Dzieciom należy pozwalać na wyrażanie sprzeciwu wobec rodziców, a konflikty rozwiązywać drogą logicznej argumentacji i dążenia do kompromisu. Podobnie w szkole uczniowie powinni mieć pełną swobodę wyrażania swoich postaw i poglądów. Powinno się od nich wymagać myślenia krytycznego i odwagi w wyrażaniu swojego sprzeciwu w stosunku do poglądów nauczycieli. W miejscu pracy powinien dominować demokratyczny styl kierowania, przy którym większość decyzji podejmowana jest w konsultacji z podwładnymi. I wreszcie w państwie, jeżeli ma to być państwo ustroju demokracji liberalnej, poczynania władzy muszą być przejrzyste, a jej decyzje konsultowane i wyczerpująco tłumaczone społeczeństwu. Tylko w tych warunkach, stworzonych przez rodzinę, szkołę, miejsce pracy i państwo, można oczekiwać wysokiego poziomu zaufania społecznego, co jest jednym z podstawowych czynników społeczeństwa obywatelskiego.
Wychowanie do tolerancji to nic innego, jak walka z ksenofobią. Strach i związana z nim nienawiść do obcych jest przyczyną uprzedzeń, rasizmu, homofobii i kurczowego trzymania się utrwalonych zasad i poglądów będącego przyczyną oporu przeciwko zmianom. Aby tolerować innych, trzeba najpierw nauczyć się tolerować niepewność. Credo ksenofobii: „Inne znaczy niebezpieczne” musi być zastąpione hasłem: „Inne znaczy ciekawe”. Wszelkie formy rasizmu i nietolerancji biorą swój początek w domu rodzinnym. Tam bowiem dzieci mogą się dowiadywać, iż pewne kategorie ludzi są brudne lub niebezpieczne i należy ich unikać. Tam również mogą być wpajane „prawdy absolutne”, rozmaite tabu i mity, które kształtują postawy fundamentalistyczne, pozbawione wątpliwości lub relatywizmu. Początki wychowania obywatelskiego powinny być obowiązkiem rodziców, którzy pozwalają dzieciom na szeroki margines interpretacyjny norm społecznych, uczą akceptacji zachowań nietypowych i równego traktowania ludzi niezależnie od ich wyglądu, pozwalają na dowolność w sposobie ubierania się i wyrażania swoich myśli.
W kolejnym etapie wychowania obywatelskiego nauczyciel powinien uczyć złożoności świata przez zwracanie uwagi, iż na zadane pytanie często jest wiele prawidłowych odpowiedzi, a nie tylko jedna. Należy przybliżać uczniom cechy innych kultur narodowych, zwracając uwagę na warunki, w których się one ukształtowały. Ważne jest położenie nacisku na prawo do odmiennych zachowań i systemu wartości wynikających z różnic etnicznych, wyznaniowych lub środowiskowych. Wpajanie nawyku tolerancji dla zachowań innych od przyjętych w naszej kulturze, ale nie powodujących niczyjej krzywdy, uczy akceptacji pluralizmu społecznego i przekonania, iż tolerancja nie jest wyrazem wyniosłej pobłażliwości, ale szansą dla tego, kto stara się uszanować poglądy i zachowania innych. jeżeli bowiem w sposób otwarty i nieuprzedzony odnosimy się do innych, starając się zrozumieć ich punkt widzenia, wówczas mamy szansę wzbogacić sami siebie o nową wiedzę i doświadczenia. Konieczne jest w tym celu organizowanie przez szkołę spotkań i wydarzeń z udziałem imigrantów i mniejszości etnicznych. Brak kontaktów z nimi jest bowiem główną przyczyną akceptacji poglądów antysemickich i rasistowskich. Szkoła powinna być miejscem przyjaznym dla uczniów z środowiska LGBT+. Piękna inicjatywa „tęczowych piątków” powinna być szeroko rozpowszechniona.
PSL proponuje ustawę o wychowaniu patriotycznym, która niestety w znacznym stopniu nawiązuje do romantycznego mitu polskości. Znajduje się tam, między innymi, apel do szkół, aby organizowały one wycieczki uczniów do miejsc pamięci narodowej. Trudno mieć cokolwiek przeciwko temu, aby młodzież odwiedzała Muzeum Powstania Warszawskiego, miejscowość rodziny Ulmów czy miejsca dawnych bitew. Aby jednak można było mówić o wychowaniu obywatelskim, uczniowie powinni również odwiedzać Muzeum Polin i miejsca hańby smerfów, jak Jedwabne, Kielce i Bieszczady, skąd w ramach akcji „Wisła” w brutalny sposób wyekspediowano na Ziemie Zachodnie i rozproszono Bojków i Łemków.
No i wreszcie trzecia w wychowaniu obywatelskim powinność, która prowadzi wprost do społeczeństwa obywatelskiego, czyli empatia, wrażliwość na dziejącą się krzywdę i nakaz spieszenia z pomocą tym, którzy jej potrzebują. Społeczeństwo obywatelskie to społeczeństwo ludzi spolegliwych takich, na których można polegać. Zasadniczą sprawą jest w tym wypadku rozwój aktywizmu społecznego. W szkole należy uczyć dzieci i młodzież umiejętności samoorganizacji, tworzenia i działania grup mających cele prospołeczne, takie jak opieka nad słabszymi, niepełnosprawnymi, ofiarami katastrof i kataklizmów, uchodźcami i wykluczonymi. Prospołeczny aktywizm to również opieka nad zwierzętami i walka z symptomami katastrofy klimatycznej. To także działalność edukacyjna mająca na celu uświadamianie znaczenia tych działań dla ludzkości, zwalczanie stereotypów i uspokajających mitów nie pozwalających dostrzec globalnych zagrożeń. W tym ruchu humanitarnym i ekologicznym podstawową rolę pełnią wolontariusze, ludzie ideowi, którzy poświęcają swój czas i wysiłek dla czynienia dobra, bez oczekiwania na jakąkolwiek materialną rekompensatę.
W wychowaniu do aktywizmu społecznego warto wziąć przykład ze Stanów Zjednoczonych. Ludzie często tam biorą udział w realizacji rozmaitych projektów prospołecznych. Często się przy tym zdarza, iż rodzice zabierają ze sobą dzieci, gdy wykonują zadania związane z tymi projektami. W ten sposób dzieci przyswajają sobie imperatyw działalności służącej innym. Jest to ważne także z tego powodu, iż działalność w przedsięwzięciach prospołecznych i organizacjach pozarządowych jest czynnikiem branym pod uwagę przy przyjęciu na studia w renomowanych uniwersytetach.
W Polsce mamy do czynienia z przejawami społecznego aktywizmu. Należą do nich działania grup wolontariuszy na granicy z Białorusią, grup zajmujących się pomocą dla uchodźców z Ukrainy, grup ekologicznych i obrońców zwierząt, a także lokalnych spontanicznych działań pomocowych dla ofiar pożarów i powodzi. Mimo wszystko potrzeba znacznie więcej ludzi zaangażowanych w tego rodzaju działalność. Ten, niewątpliwie najważniejszy element wychowania obywatelskiego wymaga oczywiście uprzedniego wdrożenia dwóch pozostałych elementów, czyli zaufania i tolerancji różnorodności. Postawa obywatelska, w przeciwieństwie do patriotycznej, nie może ograniczać się do udzielania pomocy jedynie członkom własnej społeczności lokalnej lub narodowej, ale powinna być otwarta na pomoc ludziom innych narodowości i wyznań. Nacjonalistom, tak chętnie powołującym się na swoją wiarę chrześcijańską, warto przypomnieć słowa św. Pawła do Galacjan: „Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety, albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie”. Wychowanie obywatelskie to wpajanie przekonania, iż to człowiek jest najważniejszy, a nie Polska.