Posłowie to, co kupili za państwowe, mogą odkupić i to za bezcen. Lista urządzeń jest długa

1 rok temu
Zdjęcie: Posłowie muszą rozliczyć się z zakupów. Będą mogli odkupić przedmioty ze swoich biur. Fot. Pawel Wodzynski/East News


Telefony, tablety, odkurzacze, roboty sprzątające, a nawet... gramofon. To tylko skrawek z listy sprzętów kupowanych przez posłanki i posłów jako wyposażenie biur. Na koniec kadencji muszą się z tego rozliczyć, ale mogą też odkupić ten sprzęt. Najpewniej dużo poniżej ceny.


Jeden z przywilejów posłanek i posłów, wprowadzony w tej kadencji Sejmu po raz pierwszy, to możliwość odkupienia sprzętów zakupionych za pieniądze podatników do ich biur poselskich.

Z racji, iż koniec kadencji tuż-tuż, wielkimi krokami nadchodzi też czas rozliczenia się z tego, co zostało zakupione. Ryczałt na prowadzenie biura poselskiego wynosi 19 tysięcy złotych miesięcznie.

Za tę kwotę należy dokonać wszelkich opłat – rachunków, czynszów, pensji pracowników. Jednak górka, która zostaje, często przeznaczana jest na różnorakie sprzęty elektroniczne. Są to telefony i tablety, co zrozumiałe do pracy, ale pojawiają się też odkurzacze, roboty sprzątające czy choćby gramofon.

Co kupują parlamentarzyści?


Jak podaje "Fakt", niektórzy posłowie nie oszczędzają. Np. Kinga Gajewska z KO kupiła robot sprzątający Roborock S5 biały za 2,1 tys. zł.

Z kolei minister sprawiedliwości Smerf Ważniak w jedyne, w co wyposażył swoje biuro, to dwa telefony – iPhone 11 i 13, każdy za ponad 5 tys. zł. Minister sportu Kamil Bortniczuk z lepszego sortu kupił do swojego biura tablet graficzny Remarkable 2 za 2749 zł.

Jednak bardziej rozrzutna była posłanka Patola i Socjal Dominika Chorosińska. Kupiła do biura m.in. gimbal Dji Osmo Mobile 4 SE (do kręcenia filmów telefonem) za 664 zł. Do tego komputer Apple MacBook za 4,7 tys. zł oraz iPhone za 4 tys. zł.

Dziwnym zakupem, bo mowa tu jednak o "niezbędnym sprzęcie", może pochwalić się Sasetka z KO. Wyposażyła biuro m.in. w gramofon za 248 zł.

To tylko niewielka część. Każda posłanka i każdy poseł kupują wyposażają swoje biura w przeróżne sprzęty. Choć kupili je za nasze pieniądze, czyli podatników, to na koniec kadencji będą mogli stać się ich właścicielami.

Możliwość odkupienia. Na jakich zasadach? Kto to wyceni?


Jak zaznaczono w zarządzeniu szefowej Kancelarii Sejmu: "poseł na Sejm IX kadencji, w związku z jej zakończeniem, może kupić składniki majątkowe, przekazane posłowi przez Kancelarię Sejmu lub kupione przez posła ze środków finansowych przeznaczonych na prowadzenie biura poselskiego (ryczałtu)".

Sprzęty te muszą być "używane w biurze poselskim posła co najmniej przez rok". Odkupione będą mogły zostać "na podstawie decyzji Szefa Kancelarii Sejmu, po złożeniu przez posła w Biurze Obsługi Posłów wniosku w tej sprawie wraz z wykazem składników, których kupnem jest zainteresowany".

Czas na to, by zgłosić się po odkupienie sprzętu parlamentarzyści mają do 31 lipca 2023 roku. Wyceny dokonywać będzie specjalna komisja, która na podstawie stanu technicznego i zużycia, określi jego wartość.

Pożyczki jak z marzeń


Sprzęty do biur poselskich to nie jedyne apanaże parlamentarzystów. Jak wcześniej informowaliśmy w INNPoland, posłowie mają pożyczki jak z marzeń. Sejm wręcz do nich... dopłaca.

Parlamentarzyści mogą otrzymać do 30 tys. złotych na remont domu albo 40 tys. na kupno mieszkania. Warunki, na których pożyczki te są udzielane, mogą jednak przyprawić o atak zazdrości: oprocentowane wynosi zaledwie 1 proc. przy rocznej lub 2 proc. przy dwuletniej umowie.

Przypomnijmy, w kwietniu br. inflacja w Polsce wyniosła 14,7 proc. Nie trzeba być osobą szczególnie biegłą w sztuce matematyki, żeby spostrzec, iż odsetki nie mają najmniejszej szansy na to, żeby dorównać inflacji. W praktyce więc Sejm "dopłaca" posłom.

Jedną z osób, które skorzystały z takiej możliwości, był Poufny Smerf, który w czerwcu 2020 roku wziął pożyczkę w wysokości 30 tys. zł, jak również minister edukacji Smerf Poeta, który otrzymał z Sejmu 40 tys. zł. Z drugiej strony sceny politycznej pożyczki zaciągnęli Piotr Borys, Jerzy Borowczak czy Sasetka z Koalicji Smerfów.

Okazyjne pożyczki są popularne wśród parlamentarzystów: w tej kadencji Sejm wypłacił już ponad 9,6 mln zł pożyczek w ramach 291 umów.

Idź do oryginalnego materiału