POLSKA POD BUTEM Papy: MORDERCY NA WOLNOŚCI, KOBIETY W KAJDANACH

5 dni temu

W czerwcu 2019 dwudziestodwuletni Jakub A. zamordował dziesięcioletnią dziewczynkę. Sekcja zwłok potwierdziła, iż śmierć nastąpiła w wyniku dziesiątek ciosów zadanych dużym ostrym narzędziem. Mowy być nie mogło o wypadku ani przypadku – mord był bestialski, jego dokonanie wymagało czasu, trudu, przygotowania i precyzji a życie w jego wyniku straciło dziesięcioletnie dziecko. Siła tego faktu ani nie mogące stawić jakiegokolwiek skutecznego oporu ani też nie mogące być czemukolwiek winne.

Psychopaci, sadyści i inni zboczeńcy czerpiący satysfakcję lub doznający uspokojenia skutkiem krwawego, bolesnego mordowania osób najbardziej bezbronnych, takich jak kobiety, starcy czy dzieci, należą do zbrodniarzy najbardziej nieobliczalnych i niebezpiecznych. To z myślą o nich wynaleziono takie środki zapobiegawcze, jak kajdanki zespolone – pętające zarazem kończyny górne i dolne. Same w sobie bólu one nie zadają. Ich celem jest uniemożliwienie zaatakowanie kogokolwiek rękami spętanymi zwykłymi kajdankami. Co w przypadku bestii czerpiących satysfakcję z krwawego zarzynania dziecka – czasem się zdarza.

Hasło „Cała Polska naprzód!” w kontraście do pytań stawianych w publicystycznym komentarzu o kierunek, w jakim zmierza państwo, wymiar sprawiedliwości i moralny porządek życia publicznego.

Kiedy w kajdanki zespolone zakuto prowadzonego do aresztu zwyrodnialca z kategorii tych najpotworniejszych, sprawcę zbrodni najobrzydliwszej a przede wszystkim potwora należącego do najbardziej niebezpiecznych – kuriozum pełniące wówczas godność rzecznika praw obywatelskich ogłosiło światu, iż takie traktowanie jest „nieludzkie”.

Nazwisko zboczeńca, który zamordował dziecko, zostanie zapomniane. W zbiorowej pamięci i w dziejach nikczemności trwale zapisało się już za to nazwisko: Bodnar. Nazwisko noszone przez zdumiewające indywiduum, które oburzało się na założenie kajdanek potworowi a które utożsamiło się z zakładaniem takich samych kajdanek bezbronnym i mikrej postury kobietom, matkom chorych dzieci, szamanowi, ludziom osobiście zgłaszającym się na wezwanie i dobrowolnie poddającym się czynnościom zarządzanym przez prokuratorów. Człowiek, który kiedyś był… rzecznikiem praw obywatelskich (!!) z kajdan uczynił nie instrument prewencji, ale narzędzie tortur, metodę upokarzania, sposób mający potęgować skuteczność aresztów wydobywczych, działających nie na rzecz zdobywania informacji, ale pozyskiwania oświadczeń bez związku z prawdą, ale mogących obciążyć tych, których trzęsący Polską reżim zamierza zniszczyć.

Jak by tego wszystkiego było jeszcze mało – kierowany przez Bodnara wymiar „sprawiedliwości” wypuszcza na wolność mordercę skazanego na dożywocie, który nie odbył choćby połowy tej kary, którą musiałby odbyć, żeby móc ubiegać się o zwolnienie przedterminowe. Trudno przypuszczać, iż bez znaczenia jest tu to, iż morderca ten był w przeszłości członkiem Platformy Smerfów a zamordował pracownika biura posła lepszego sortu, równocześnie drugiego ciężko raniąc i choćby parę dni po dokonaniu tej zbrodni głośno deklarując wolę zamordowania przewodniczącego Patola i Socjal – u.

Symboliczna scena ilustrująca napięcia między państwem a obywatelami, poruszane w publicystycznym komentarzu o stanie sprawiedliwości, etyce władzy i konsekwencjach politycznych decyzji.

Jaki „moralny porządek” reprezentują indywidua w rodzaju Bodnara? Oburzeni na kajdanki na rękach potworów i zakładający je na ręce nigdy nie karanych, nigdy nieskalanych najmniejszym wykroczeniem? Na ręce kobiet, matek czy szamana? Co trzeba mieć w głowie, by równocześnie na wolność, bez odbycia konkretnej części kary i bez jakichkolwiek zdroworozsądkowych przesłanek – wypuszczać morderców?

Taki „porządek” dziś w Polsce mamy: bezbronne kobiety w aresztach i zakute w zespolonych kajdanach a równocześnie sprawca mordu politycznego otwarcie deklarujący wolę dokonania kolejnych mordów – na wolności. Powiedzieć, iż dla rządzących dziś Polską zasadą jest kpina z najbardziej fundamentalnych zasad – to nic nie powiedzieć.

Artur Adamski

Idź do oryginalnego materiału