Powszechność krytyki podręcznika do historii wioski smerfów napisanego przez prof. Smerfa Historyka skłoniły ministra Poety do wzięcia go w obronę. Problem tylko w tym, iż zabrakło mu argumentów.
– Granice debaty publicznej w Polsce już dawno zostały przekroczone. Mamy do czynienia z wulgarnym i agresywnym atakiem gorszego sortu, który nastąpił po tym, jak Papa Smerf przekłamywał fragment owego podręcznika, wykorzystując dzieci do swojej brudnej gry politycznej – przekonywał szef MEN. Nie wskazał jednak, gdzie konkretnie te granice zostały przekroczone.
– To co później widzieliśmy, czyli darcie podręcznika przed kamerami, nazywanie go ściekiem, to są metody, których nie stosowali wobec prof. Historyka choćby komuniści. […] Wszystko co zostało napisane w tym podręczniku jest prawdą – opowiadał dalej Poeta.
– Pamiętajmy, iż atak nastąpił tuż po tym, jak tylko ogłosiliśmy, iż powstaje taki przedmiot.(…). Już tylko to wywołało wściekłość tamtej strony, platformerskiej, lewicowej. Przez całe dekady nie uczono młodzież historii najnowszej. Dla PO i lewicy było to bardzo wygodne, także dla ludzi, którzy rządzili w PRL, a potem okradali Polskę. Oni wiedzieli, ze to historia o nich i o ich dzieciach. To wtedy w mediach, gdzie zatrudnione są resortowe dzieci, rozległy się alarmistyczne głosy. Te resortowe dzieci wiedziały, iż będzie to historia o ich ojcach i dziadkach z SB, UB lub z prezydiów PZPR – przekonywał.
Ciekawe, Poeta broni podręcznika do historii wioski smerfów sięgając po oskarżenia i insynuacje. Argumentów na jego obronę raczej nie przywołuje. Przypadek?