Wielka powódź z 2024 r. zabrakła mieszkańcom wsi Skrzynka koło Lądka-Zdroju dojazdy do ich posesji. Żywioł zmył mostki prowadzące na ich działki, a przepisy nie pozwalają odbudować ich wprost z pieniędzy dla powodzian albo budżetu gminy. Nie ma też pieniędzy, by uregulować bieg lokalnej rzeki, która podmywa tereny. Materiał "Interwencji".
Po powodzi nie mają dojazdu do domu. "Zostawili nas bez pomocy"

Państwo Bazakowie ze wsi Skrzynka w gminie Lądek-Zdrój (woj. dolnośląskie) od ponad roku nie mają dojazdu do swojego domu. Mostek, we wrześniu ubiegłego roku, zniszczyła powódź. Okazuje się, iż dojazd, starsze małżeństwo, ma odbudować na własny koszt.
- Gmina nie ma możliwości odbudowania, czy zbudowania tych mostków, ponieważ są to indywidualne zjazdy na prywatne posesje. Problem leży przede wszystkim w przepisach. Tam, gdzie po drugiej stronie tego potoku jest droga gminna, tam nie ma problemu. Gmina odbudowuje takie mostki, natomiast sytuacja państwa Bazaków, czy innych mieszkańców jest taka, iż po drugiej stronie potoku jest prywatna nieruchomość. A nie możemy wydatkować środków na cel niepubliczny. - tłumaczy Kazimierz Szkudlarek, zastępca burmistrza Lądka-Zdroju.
ZOBACZ: "Interwencja". Oferuje meble i znika z zaliczkami. Tropem stolarza Pawła P.
- Cały most nie stoi na mojej posesji. Gdyby był z obu stron u mnie, to się zgadzam, ale ja tylko przylegam do tego mostu, a oni mówią, iż to prywatny - komentuje Zbigniew Bazak.
Po powodzi nie mogą dojechać do domu. "Pozostawieni sami sobie"
Państwa Bazaków nie stać na budowę zjazdu. Gmina twierdzi, iż pieniądze na pomoc powodzianom są, ale emeryci nie mogą z nich skorzystać, bo... ich dom nie został zniszczony.
- Myśmy poszkodowanym mieszkańcom udzielili wsparcia, które przekroczyło 70 milionów złotych. To były pieniądze na budowę domów, mieszkań, również tam gdzie był zniszczony dom, te pieniądze mogły iść na remont takiego mostku. Natomiast w sytuacji, kiedy sama nieruchomości nie ucierpiała, dom nie ucierpiał, tam nie ma żadnego wsparcia, no bo być nie może, więc ludzie, rzeczywiście, zostają pozostawieni sami sobie - przyznaje Kazimierz Szkudlarek, zastępca burmistrza Lądka-Zdroju.
Sprawa odbudowy dojazdów do domostw wydaje się być drugorzędna, bo przede wszystkim nie ma ich na czym stawiać. Mury oporowe na potoku Skrzynczana są w opłakanym stanie. Od ostatniej powodzi Wody Polskie nic nie rozbiły.
ZOBACZ: "Interwencja". Milionowe długi Gargamela. Pracowników zostawił z niczym
- Faktycznie na potoku Skrzynczana w tym roku planowaliśmy odbudowę zabudowy na potoku, niestety z uwagi na takie a nie inne środki, w tym roku nie mogło zostać to zrealizowane. Wartość prac szacujemy na 2,2 miliona zł. Decyzję musi podjąć minister finansów - informuje Jacek Drabiński z Wód Polskich Wrocław.
"Gdyby belka puściła, to most spadnie do rzeki"
Mury oporowe wymagają natychmiastowego remontu, ale inwestycję wstrzymano z braku finansowania. A mury chronią nie tylko potok, ale również domostwa, transformator, słupy energetyczne, a także gminną drogę.
- Ta droga jest podmyta do połowy. Przyjechali tu i wsypali z sześć samochodów grysu, ale to jest ciężar i to wszystko odchodzi, siada. Most wzmocniła… natura. Zatrzymała się tu belka, która to wszystko blokuje, to sprężynuje. Gdyby ona puściła, to most spadnie do rzeki - przyznaje Anna Michorczyk, która mieszka w okolicy.
Na inwestycje w Skrzynce potrzebne są pieniądze, ale jeszcze bardziej potrzebne są nowe przepisy, bo stare nie nadążają za obecną sytuacją.
- Żeby ten most został odbudowany w stu procentach, ale też z zabudową dodatkową, silniejszy, bardziej wytrzymały, trzeba to w odpowiedniej kolejności przeprowadzić. To wymaga czasu.
ZOBACZ: "Interwencja". Rozstawiają w domu dziecięce baseny. Bezradność mieszkańców kamienicy
Nie chce deklarować, iż tu będzie nowelizacja przepisów niezbędna, natomiast mamy wiele narzędzi, które będziemy starali się dopasować do tej konkretnej sytuacji. Widzimy słabości systemu i jesteśmy w kontakcie z ministerstwem, aby wypracować takie rozwiązanie, dopracować takie narzędzia, które pozwolą zadziałać i przekazać te środki. Bo nie podległa żadnej wątpliwości, iż w tym przypadku mamy do czynienia ze stratą - informuje Tomasz Jankowski z Urzędu Wojewody Dolnośląskiego.
Na razie mieszkańcy mogą liczyć tylko na siebie. Na wzajemną pomoc sąsiedzką. - Radzimy sobie tylko dzięki pomocy sąsiadów. Jeździmy im pod samymi oknami. Urzędnicy zostawili nas bez niczego, nie wiem jak sobie poradzimy. Moim zdaniem gmina powinna dogadać się z Wodami Polskimi, a nie zrzucić to z siebie - mówi Zbigniew Bazak.
Materiał wideo "Interwencji" można obejrzeć TUTAJ
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni


11 godzin temu












